Ludzie i style

Historyczny transfer Neymara złamie zasady finansowego fair play w sporcie

Neymar da Silva Santos Júnior Neymar da Silva Santos Júnior Neymar jr / Facebook
Budzący niesmak transfer Neymara z Barcelony do Paris Saint Germain dowodzi, że gdy szejk chce, szejk ma.

Neymar jeszcze nie został oficjalnie piłkarzem będącego własnością katarskich szejków Paris Saint Germain. Ale swą wolę odejścia już zakomunikował prezesom Barcelony, pożegnał się z kolegami z drużyny. Na razie przed dziennikarzami umyka tylnymi wejściami, ale na najbliższe publiczne wystąpienie prawdopodobnie przywdzieje już barwy paryskiego klubu. Być może nawet przy tej okazji ucałuje klubowy herb swojego nowego pracodawcy, który uczyni go najlepiej zarabiającym piłkarzem świata, z pensją w wysokości 30 mln euro (według doniesień medialnych w Barcelonie zarabiał 20 mln).

Katarscy właściciele PSG prą do transferu, postawiona przez Barcelonę zaporowa, wydawało się, cena 222 milionów euro ich nie odstrasza. Dla całego środowiska piłkarskiego jest jasne, że transakcja ta, jeśli do niej dojdzie, złamie zasady finansowego fair play, które zakładają, że dochody klubów muszą się względnie bilansować z wydatkami (w ciągu trzech lat ujemne saldo może sięgnąć co najwyżej 30 mln euro). Próby obejścia tych przepisów są bezczelne. Prezes La Liga Javier Tebas powiedział wprost, że PSG w raportach finansowych zawyża wpływy reklamowe (wynika z nich, że wicemistrz Francji jest dla sponsorów większym magnesem niż Real czy Barcelona).

Opcja alternatywna to przelanie pieniędzy na transfer bezpośrednio na konto Neymara jako zapłaty za promocję katarskich mistrzostw świata w 2022 roku, dzięki czemu piłkarz wykupi się z Barcelony sam. Zaiste, szczyt wyrafinowania.

Koniec z partnerstwem?

Neymar jako symptomatyczny przypadek zwycięstwa pieniądza nad zasadami to temat na osobną opowieść. Do astronomicznych sum, jakimi obraca się na futbolowych salonach, zdążyliśmy się przyzwyczaić, w końcu stawki za prawa telewizyjne do meczów idą już w miliardy i co rusz są podbijane.

Reklama