Fakty są następujące: badanie dopingowe po jednym z etapów Vuelta a Espana wykazało w organizmie Froome’a obecność salbutamolu w stężeniu dwukrotnie przekraczającym dozwolony poziom. Salbutamol jest substancją zawartą w lekach na astmę, a Froome jako astmatyk takie przyjmował, korzystając z furtki stworzonej przez Światową Agencją Antydopingową, czyli procedury wyłączenia terapeutycznego.
Ale salbutamol oprócz rozszerzania oskrzeli ma również działanie anaboliczne. Dlatego nawet chorzy sportowcy, stosując leki, muszą pilnować, by nie przeholować z dawkowaniem. Walcząc z negatywnymi skutkami choroby, nie mogą sztucznie podnosić swoich fizycznych możliwości.
Samo pojęcie chorego sportowca (zwłaszcza gdy odnosi się do przedstawiciela dyscyplin, w których fundamentem jest siła i wydolność) brzmi jak oksymoron. Ale cywilizowany sportowy świat już dawno ustalił, że choroba nie może być powodem dyskryminacji. Zdrowi mają jednak wątpliwości: czy aplikowana przewlekle choremu rywalowi substancja, wpisana przez WADA na listę zakazaną, tylko wyrównuje szanse czy jest nieuczciwym turbodoładowaniem?
U nas od lat budzi emocje podnoszona przez Justynę Kowalczyk kwestia astmatycznej plagi u norweskich biegaczy. Uważa ona, że rywalki uciekają w chorobę, by grać nie fair. Profesor Richard McLaren, jeden z największych współczesnych autorytetów walki z dopingiem, uważa że system wyłączeń terapeutycznych ma mnóstwo luk, a sportowcy skwapliwie z tego korzystają. I że z punktu widzenia walczących o uczciwość w sporcie te wyłączenia to prawdziwa zmora.
Chris Froome, gwiazda kolarstwa, złapany na dopingu?
Froome od lat budzi mieszane uczucia, a łatwość, z jaką na wielkich wyścigach pokazuje plecy rywalom z peletonu, rodzi podejrzenia. Pewne życiowe analogie nasuwają skojarzenia z Lance’m Armstrongiem: obaj należeli raczej do średniaków, a skok do wielkości wyzwoliła w nich kuracja: w przypadku Armstronga nowotworowa, a w przypadku Froome’a – eliminacji z organizmu groźnego pasożyta, żerującego na czerwonych krwinkach.
Jak się okazało po latach, Armstrong był notorycznym koksiarzem, zbudował swoją pozycję na gigantycznym kłamstwie, a zakończona powodzeniem kuracja nowotworowa była katalizatorem romantycznej legendy.
Na Froome’a aż do teraz nie było żadnego haka. Co najwyżej poszlaki. Kolarscy specjaliści, uczestnicy zawodowego życia w peletonie, nawróceni na ściganie nieuczciwych kolarzy, ujrzawszy parametry mocy, z jaką naciska na pedały, generowane przez niego na etapach, a zwłaszcza podczas górskich wspinaczek w Tour de France, twierdzą, że takie wyniki są tak cudowne, że aż nieludzkie. Teraz słychać, że już samo nasilenie astmy u Froome’a 7 września, co zmusiło go do zwiększenia dawek leku, jest dziwne, bo akurat wtedy podczas Vuelty padało, więc szkodzących alergikom pyłków musiało być w powietrzu mniej.
No i jeszcze tak się składa, że na poprzednim etapie Froome’a dopadła chwila słabości, stracił do goniącego go w klasyfikacji generalnej Vincenzo Nibalego ponad 40 sekund.
Śmierdzi to, że wyniki kontroli, mimo że znane mniej więcej od połowy września, nie zostały podane do publicznej wiadomości i dopiero teraz wypłynęły dzięki dziennikarzom „Guardiana” i „Le Monde”. A Froome, już będąc o nich poinformowany, wystartował na mistrzostwach świata w Oslo. Czy to nie wygląda na próbę zamiecenia sprawy pod dywan?
Czy Froome poniesie konsekwencje?
Wpadka Froome’a będzie miała swój ciąg dalszy. Przyjęta przez niego linia obrony brzmi następująco: leków używa tylko w stanie wyższej konieczności, wygrywając Tour de France w 2013 roku w ogóle z nich zrezygnował, a podczas Vuelty zwiększył dawki za zgodą lekarza, który zapewniał, że zmieści się w limicie.
Dlaczego więc poziom został przekroczony? Może to jakieś okresowe wahnięcie metaboliczne? Może kwestia diety? Nawodnienia? Specjaliści podpowiadają, że w toku wyjaśniania wątpliwości nie można poprzestać na dostarczonych przez kolarza i jego zwierzchników z grupy Sky szczegółowych wyjaśnieniach: co wówczas pił, co jadł, ile razy oddawał na etapie mocz, jak wyglądała sama kuracja. Należałoby go wziąć pod lupę i zabawić się w analogiczny eksperyment: podać lek z salbutamolem i sprawdzić, jak organizm Froome’a radzi sobie z ich metabolizmem. Ciekawe, czy się na to zgodzi?
Czterokrotnemu zwycięzcy Tour de France grożą nawet dwa lata dyskwalifikacji. Wydaje się, że on sami i stojąca za nim potęga Sky są zbyt wielcy, by upaść. Ale kolarstwo może sobie bardziej zaszkodzić, usiłując zbagatelizować tę wpadkę i siląc się na znalezienie okoliczności łagodzących, niż traktując mistrza jak zwykłego członka peletonu, nie zważając na nazwisko.