Ludzie i style

Zero tolerancji dla Sergio Ramosa

Sergio Ramos Sergio Ramos Sergio Ramos / Facebook
Jeśli UEFA pozostanie obojętna na chamstwo i brutalność Sergio Ramosa, będzie to oznaczało jedno: są piłkarze na specjalnych prawach i kluby równiejsze niż inne.

To nie jest tak, że skoro sędziowie nie widzieli, sprawy nie ma. Ramos powinien w finałowym meczu Ligi Mistrzów wylecieć z boiska dwukrotnie, ale mu się upiekło. Najpierw, za celowe powalenie Mohammeda Salaha, potem za uderzenie łokciem w twarz bramkarza Lorisa Kariusa. Dowody są utrwalone, retrospektywne karanie boiskowego chamstwa nie jest niczym wyjątkowym. Dobrze by było wprowadzić nowy przepis: jeśli faul był popełniony z premedytacją, a ofiara przypłaciła go kontuzją, sprawca ma trzymać się z dala od piłki, póki pokrzywdzony nie wróci na boisko. Może wizja takiej pokuty odstraszy bandytów pokroju Ramosa.

Sergio Ramos przesadza na boisku

Jeśli ktoś jeszcze ma wątpliwości, niech obejrzy powtórki, zwłaszcza faulu na Salahu. Mając prawą rękę w kleszczach Ramosa, ciągnięty w dół, Egipcjanin mógł co najwyżej ratować się przed zgubnymi konsekwencjami upadku. Może by i dał radę, ale on i Ramos występują w innych kategoriach wagowych. Poza tym to nie wina Salaha, że dążąc do futbolowego artyzmu, nie opanował padów z judo. Sytuacja z Kariusem, wykryta dopiero na powtórkach, jest jeszcze bardziej ewidentna – w podbramkowym zamieszaniu Ramos przebiega obok niego, wystawia łokieć i trafia go w szczękę. Piłka jest daleko.

Bez Salaha, przez wielu uważanego za najlepszego piłkarza minionego sezonu, króla strzelców Premiership, Liverpool stracił rezon i musiał improwizować z planem rezerwowym. Ale teza, że ta sytuacja odwróciła losy meczu to tylko gdybanie, inna sprawa, że nawet gdyby się zdrowy Salah rozdwoił, zaćmienia Kariusa w bramce i tak pewnie pozbawiłyby Liverpool wygranej. Chyba, że te zaćmienia to pokłosie ciosu łokciem Ramosa.

Czytaj także:

  • piłka nożna
  • UEFA
  • Reklama