Ludzie i style

Alex Jones, siewca teorii spiskowych, zbanowany na Twitterze

Alex Jones Alex Jones Jim Bourg / Forum
Twitter, wzorem Apple, Google i Facebooka, zamknął konta Alexa Jonesa, jednego z największych krzewicieli teorii spiskowych w USA. Dlaczego to ważna wiadomość?

Na początku sierpnia sieciowy prowokator Alex Jones stracił istotne kanały komunikacji po decyzji m.in. trójki gigantów – Apple, Facebooka i Google (właściciela YouTube) – o przyznaniu mu bana. Twitter wzbraniał się najdłużej. Powoływał się przy tym na swój regulamin, w którym ani za kłamstwo, ani za pogłębianie dezinformacji nie grożą sankcje tego rodzaju. Przypomnijmy: Alex Jones miesiąc temu przekonywał, że w szkole Sandy Hook w Newton (Connecticut) nie doszło przed laty do żadnej strzelaniny, a całe zdarzenie to tylko starannie zaplanowana mistyfikacja. Podobnych teorii Amerykanin ukuł dużo więcej.

Czytaj także: Średnio co tydzień młodzi ludzie w USA giną od kul

Ale miarka się przebrała. Konta Jonesa i jego strony internetowej Infowars Twitter w końcu też zawiesił, choć bezpośrednim powodem były jawne groźby i mowa nienawiści, a nie fake newsy.

Skąd się wziął Alex Jones

Ban jest „permanentny” i ma sens też dlatego, że internet próżni nie znosi. Właśnie na Twittera przenieśli się fani Alexa Jonesa, gdy ucichł w innych miejscach sieci. Według obliczeń firmy Social Blade przybyło mu w tydzień 70 tys. nowych obserwatorów (miał ich w sumie niemało, prawie milion). „Boją się nas, boją się naszego populistycznego poruszenia” – grzmiał Jones w filmiku opublikowanym w aplikacji Periscope. Należącej do Twittera i też już dla niego niedostępnej.

Jones, co nie wyróżnia go na tle internautów, miał swoje konta we wszystkich liczących się platformach społecznościowych. Prowadził podcasty za pośrednictwem aplikacji od Apple i serwisu streamingowego Spotify (ten drugi też go zablokował). Na YouTube dorobił się przeszło 2 mln subskrypcji. W sumie towarzyszyła mu w sieci wielka zbiorowość zapewniająca rozgłos i dająca wiarę wszystkiemu, co wymyślił i o czym z przekonaniem opowiadał.

Alex Jones – a właściwie Alexander Emric (albo Emerick) Jones – uchodzi za jednego z największych siewców teorii spiskowych w USA. Urodził się w Dallas w Teksasie w 1974 r. Twierdzi, że ma korzenie irlandzkie, walijskie, niemieckie, brytyjskie i indiańskie. Jest synem dentysty i gospodyni domowej. W młodości dobrze poznał twórczość Gary’ego Allena, innego wyznawcy teorii spiskowych, autora uznawanej za antysemicką książki „None Dare Call It Conspiracy”. Tego rodzaju lektury kształtowały poglądy Alexa – w dużej mierze właśnie antysemickie, rasistowskie. Dzielił się nimi w autorskich audycjach radiowych już od lat 90.

Fantastyczne teorie Alexa Jonesa

Jones chętnie zabiera głos, gdy dochodzi do takich tragedii jak ta w Newton. O zamachu na World Trade Center mówił, że to robota amerykańskich władz. O Baracku Obamie – że najchętniej zamykałby ludzi w obozach koncentracyjnych. Jones wspiera też cudze teorie i popularyzuje fake newsy. Uwierzył, że bliski doradca Hillary Clinton handlował ludźmi na tyłach pizzerii w Waszyngtonie. Afera, której nadano w mediach nazwę Pizzagate, kompromitowała sztab Hillary, mimo że nie miała miejsca. Za to przyniosła fatalne skutki – uzbrojony 28-latek sam chciał wymierzyć sprawiedliwość i otworzył w pizzerii ogień. Nikt nie ucierpiał, ale całe zdarzenie świadczy bezsprzecznie o mocy fake newsów. Alex Jones chciał prowadzić w tej sprawie samodzielne śledztwo – nie wyszło. Służby ustaliły tymczasem, że 28-latek był jego fanem.

Czytaj także: Jak uchronić demokrację przed fejkami

Amerykanin od lat punktuje władze USA, ale z Donaldem Trumpem akurat mu po drodze. Ba, twierdzi nawet, że ma u niego posłuch. Poprzedników Trumpa Jones oceniał dużo surowiej, produkując na ich temat zupełnie fantastyczne teorie. Sugerował m.in., że rządzący USA bawią się w inżynierię społeczną, wpływając na pogodę (!), wywołując huragany, a nawet zamieniając ludzi w homoseksualistów z pomocą podejrzanych chemikaliów. Jones w ogóle ma sporo do powiedzenia w sprawach służby zdrowia i zdrowia jako takiego. Szczepionki przeciw HPV uważa za szkodliwe, wszelkie inne szczepienia – za przyczynę autyzmu. Nie wierzy w takie zjawiska jak ocieplenie klimatu. Wierzy za to głęboko, że władze w USA rozsiewają epidemię HIV.

To niebezpieczne poglądy, zwłaszcza że poza głoszeniem swych niepotwierdzonych teorii Jones – co jest wiedzą mniej powszechną – sprzedaje suplementy diety.

Twitter bany rozdaje ostrożnie

Moment wirtualnej deportacji Jonesa jest szczególny. Współzałożyciel i szef Twittera Jack Dorsey stanął właśnie przed komisją ds. służb specjalnych w Senacie USA i jest przesłuchiwany – razem z szefową operacyjną Facebooka Sheryl Sandberg – w związku z podejrzeniem, że największe platformy internetowe to tuby dla kłamstw i jako takie wymagają regulacji. Tak przed Senatem, jak w sprawie Jonesa Dorsey przypominał, że serwis ma i szanuje swój regulamin. Dbając o bezpieczeństwo użytkowników, nie chce ich całą dobę inwigilować – mówił przed senacką komisją.

W sierpniu, gdy duże platformy skazały Jonesa na wygnanie, Dorsey zapewniał o czymś jeszcze – że nie ugnie się pod polityczną presją. Tyle że w obliczu nowych wyzwań duże platformy raczej będą zmuszone podjąć jakieś działanie. W świetle obowiązującego regulaminu Twitter banuje tymczasowo lub na stałe m.in. za spam, propagowanie przemocy i nienawiści, za groźby albo kradzież informacji osobistych. Zawiesza też konta ewidentnie zhakowane.

Szerzenie kłamstw nie podpada pod żaden z tych punktów. Do czasu? Twitter nie wypowiedział wojny fake newsom tak zdecydowanie jak np. Facebook Marka Zuckerberga. Dorsey w niedawnej rozmowie z CNN przyznał wręcz, że nie ma na tę walkę pomysłu. A poza wszystkim nie chciałby, żeby Twitter rozstrzygał, co jest prawdą, a co nie. Odmawia odgrywania roli arbitra. Szef platformy najwyraźniej zdaje sobie sprawę, że bany dla prawicowych aktywistów to woda na młyn dla... prawicowych aktywistów.

Niby neutralnie, ale fałszywie

Dyskusja o światopoglądowej neutralności platform internetowych toczy się od lat i to prawa strona czuje się na ogół dyskryminowana, uciszana, częściej karana. Pogląd ten podziela Donald Trump. Wtóruje mu Alex Jones, obecny na przesłuchaniach w Senacie i utyskujący na uciszanie konserwatywnych głosów w sieci. Tego zdania są wreszcie – nie szukając daleko – także polscy narodowcy. A nawet sam Dorsey. Szef Twittera stwierdził we wspomnianej rozmowie, że większość użytkowników jego platformy ma lewicowe poglądy. Dlatego bardzo ostrożnie rozpatruje takie przypadki jak ten Alexa Jonesa. Nie chce „dla chwilowej satysfakcji” być potem posądzany o stronniczość.

Tyle że dbając o równowagę światopoglądową, Twitter poddał się w walce z fake newsami. To dwa różne, trudno rozstrzygalne – również systemowo – problemy, z którymi będzie się trzeba w jakiś sposób zmierzyć.

Na łamach magazynu „Science” ukazały się niedawno wyniki dużych analiz prowadzonych przez Massachusetts Institute of Technology (MIT). Badaniem objęto całą dekadę (2006–16) interakcji na Twitterze – nieco ponad 120 tys. wpisów puszczonych w obieg przez 3 mln użytkowników. Intuicja się potwierdza: fake newsy mają w sieci lepszy zasięg, szybciej się rozprzestrzeniają i mocniej angażują niż potwierdzone informacje. W odpowiedzi na łamach tego samego pisma ukazał się apel 16 naukowców nawołujących do przeprojektowania internetowego ekosystemu tak, by nie sprzyjał fałszywkom.

Co na to Twitter? Na razie nic, choć po przesłuchaniach przed amerykańskim Senatem to się może (musi?) zmienić. Dorsey chciałby namówić internautów do spokojnej, rzeczowej wymiany informacji i dyskusji, jak za początków ery internetu. Ale dziś to naiwność, niestety.

Czytaj także: Światem rządzą Google, Apple, Facebook i Amazon

Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama