Ludzie i style

Nowy skandal zrodził lawinę pytań o przyszłość Facebooka

Sheryl Sandberg Sheryl Sandberg Joshua Roberts / Forum
Sheryl Sandberg, dyrektor operacyjna firmy i najbliższa współpracowniczka Marka Zuckerberga, miała być według „New York Timesa” największą orędowniczką zamiatania niewygodnych dla Facebooka spraw politycznych pod dywan.

Nad kierownictwem Facebooka ponownie zebrały się czarne chmury. Amerykański dziennik „New York Times” w zeszłym tygodniu opublikował raport z trwającego rok dziennikarskiego śledztwa na temat logiki podejmowania decyzji w firmie. Publikacja opiera się na wypowiedziach ponad 50 osób bezpośrednio lub pośrednio związanych z Facebookiem i opisuje wydarzenia od 2016 r. Doniesienia gazety w największym stopniu obciążają Sheryl Sandberg, dyrektor operacyjną Facebooka i najbliższą współpracowniczkę prezesa i założyciela tego medium społecznościowego Marka Zuckerberga.

Zamiatanie problemów pod dywan

Sandberg miała być największą orędowniczką zamiatania niewygodnych dla Facebooka spraw politycznych pod dywan. Szefowa operacyjna była rozczarowana rozpoczęciem wewnętrznego dochodzenia badającego rosyjską ingerencję w amerykańską kampanię prezydencką w 2016 r. Facebookowy zespół do spraw bezpieczeństwa zaczął badać tę kwestię w 2016 r. bez wiedzy Sandberg i zanim tematem zainteresowały się amerykańskie organy federalne czy instytucje międzynarodowe. W kwietniu tego roku Sandberg nakazała usunąć wszelkie odniesienia do Rosji z pierwszego raportu firmy o zewnętrznej ingerencji w kampanię w USA – mimo dowodów na finansowanie facebookowych hakerów przez Kreml. Publikacja wspominała jedynie o działaniach „napastliwych organów” (ang. malicious actors). Sandberg obawiała się, że wskazanie palcem na Rosjan rozzłości republikanów i wywoła kryzys wizerunkowy wokół firmy.

Z kolei Zuckerberg nie był zainteresowany podejmowaniem decyzji na temat jakości debaty publicznej na łamach Facebooka. Gdy Donald Trump w trakcie kampanii prezydenckiej opublikował na portalu dyskryminujący wpis uderzający w muzułmanów, szef firmy miał być nim oburzony. Decyzję o tym, czy usunąć notkę z serwisu, oddał jednak w ręce podwładnych. Post pozostał na Facebooku, ponownie w obawie przed atakami Partii Republikańskiej.

Oczernianie rywali

W reakcji na narastający kryzys w październiku 2017 r. Facebook miał rozszerzyć współpracę z waszyngtońską firmą Definers Public Affairs. Przedsiębiorstwo, założone przez byłych republikańskich speców kampanijnych, specjalizuje się w stosowaniu politycznych sztuczek wizerunkowych na potrzeby korporacji. Definers na zlecenie Facebooka promowali artykuły oczerniające największych rywali medium (m.in. Google i Apple) i uderzali w krytyków przedsiębiorstwa Zuckerberga. Jedną z ofiar negatywnej kampanii stał się związany ze środowiskiem demokratów liberalny filantrop George Soros. Pracownicy Definers rozpowszechniali informacje, jakoby wspierał on finansowo krytyków Facebooka – w rzeczywistości nie było na to dowodów. Zuckerberg zerwał współpracę z Definers po publikacji „NYT”.

Wybuch skandalu zrodził lawinę pytań o przyszłość Zuckerberga i Sandberg. Komentatorzy zaczęli sugerować, że właściwą reakcją na kryzys byłoby odejście najważniejszych osób w Facebooku, w tym samym tonie wypowiedzieli się niektórzy udziałowcy. Problem w tym, że Zuckerberg musiałby sam zrzec się stanowiska, a z jego wypowiedzi wynika, że w najbliższym czasie nie zamierza. Zuckerberg wziął też w obronę Sandberg, podkreślając, że ma do niej pełne zaufanie. Zresztą wtórują im inni członkowie rady nadzorczej, którzy podkreślają swoje zadowolenie ze współpracy z obecnym szefostwem.

Trolle i usuwanie kont

Cała sprawa wyciekła w niezwykle kłopotliwym momencie dla platformy, z usług której korzysta ponad 2,2 mld ludzi na świecie. Firma od niemal roku regularnie publikuje informacje o zidentyfikowaniu trolli i usuwaniu kont, z których prowadzono działania dezinformacyjne. Tylko w ostatnich miesiącach Facebook udowodnił użycie serwisu do prześladowania mniejszości Rohingjów przez wojsko w Mjanmnie czy wykorzystanie platformy przez pracowników irańskiego rządu do podsycania tarć społecznych na Bliskim Wschodzie i w Wielkiej Brytanii. Za każdym razem przedstawiciele firmy podkreślają też, że w kwestii troski o jakość debaty w internecie robią więcej niż Twitter, Google czy Apple.

Dowody na to, w jaki sposób pracownicy Facebooka zarządzali własnym wizerunkiem, uderzają więc przede wszystkim w wiarygodność firmy. Jeżeli w przeszłości przedsiębiorstwo ukrywało dowody na łamanie prawa w obawie o relacje z politykami, to skąd pewność, że nie robi tego nadal? Jeżeli zaczęło informować o nadużywaniu platformy w celach politycznych, to czy prezentuje pełen obraz wydarzeń i nie zataja niewygodnych dla siebie informacji? W końcu jaki autorytet w krytykowaniu działań dezinformacyjnych mają przedstawiciele Facebooka, którzy – podobnie jak sztabowcy Trumpa – korzystali z usług zewnętrznej firmy do publikacji niesprawdzonych informacji o swoich krytykach?

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama