Początek grudnia, obraduje nadzwyczajny walny zjazd delegatów Polskiego Związku Badmintona. Urzędujące władze, na czele z prezesem Markiem Zawadką, uznają zgromadzenie za nielegalne. Ale Ministerstwo Sportu wysyła swoich przedstawicieli, legitymizując poniekąd zjazd. List do uczestników śle Andrzej Kraśnicki, prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego (PKOl). Życzy, aby „dokonane wybory były wyrazem pragmatyzmu i wynikały z rzetelnej oceny realiów polskich oraz międzynarodowych uwarunkowań sportowych, społecznych i politycznych”.
Na stanowisko prezesa wraca kierujący już kiedyś badmintonową centralą Marek Krajewski. Na zjeździe w 2016 r. o przywrócenie go do władz – bezskutecznie – apelował prezydencki minister Andrzej Dera, swego czasu zasiadający w parlamentarnym zespole ds. promocji badmintona. Gdy teraz, w grudniu, Krajewski ponownie obejmuje ster PZBad, namawia, by na wiceprezesa wybrać europosła PiS Tomasza Porębę. Krajewski podkreśla, że europoseł może pomóc, bo ma kontakty z Orlenem i PGE. Na sali entuzjazm – Poręba zostaje wybrany jednogłośnie. Otrzymuje nominację badmintonowej rodziny do PKOl. Trzy tygodnie później jest już wiceprezesem olimpijskiej centrali.
Krajewski zdradza też na zjeździe, że Poręba aktywnie działa w fundacji Narodowy Badminton (Krajewski jest jej prezesem, po wyborze na stanowisko szefa PZBad przenosi siedzibę związku do biura fundacji). Fundacja dwukrotnie zorganizowała Narodowe Dni Badmintona, edukuje nauczycieli wuefu w szkołach, deklaruje zamiar przeprowadzenia w roku niepodległości stu turniejów, podczas których ważna ma być patriotyczna oprawa.
Środki na prowadzenie działalności fundacja pozyskuje w dużej mierze Ministerstwa Sportu. W latach 2017–18 ponad 2,5 mln zł, do tego jeszcze wsparcie od spółek Skarbu Państwa: Totalizatora Sportowego, Orlenu i PGE.