Ludzie i style

Miłość, sprawiedliwość i K-Pop

K-Pop, czyli co tak zdenerwowało polską prawicę

Popularna w Korei Południowej (i na całym świecie) grupa BTS Popularna w Korei Południowej (i na całym świecie) grupa BTS Yoan Valat / Forum
Polska prawica poczuła się zaatakowana przez azjatyckie boty wykupione przez groźne lobby LGBT. Kto naprawdę stał za ostatnią cyberwojną kulturową? Fanki koreańskiej muzyki popularnej, w skrócie – K-Popu.

Twitter to przedziwna przestrzeń. Chociaż w disneyowskim „Ralph Demolka w internecie” pokazany jest jako urocze miejsce, w którym mili ludzie wymieniają się zdjęciami kotków, to rzeczywistość jest o wiele bardziej skomplikowana. Pozornie jedna sieć społecznościowa składa się w istocie ze stref, które tylko od czasu do czasu wchodzą w interakcje. Media z oczywistych powodów najbardziej interesuje Polski Twitter Polityczny, konglomerat publicystów, dziennikarzy, polityków (czynnych i nieczynnych), byłych blogerek i obecnych trolli (część z nich jest zapewne botami). Ale można przeżyć na Twitterze, w ogóle nie oglądając polskiej polityki. Ja np. śledzę głównie japońskich rysowników i modelarzy, kanadyjskich pisarzy i amerykańskie scenarzystki.

Czytaj także: W sieci łatwiej wzmocnić, niż zmienić poglądy oponentów

Najśmieszniejsza bitwa nowoczesnej Europy

Twitterem media interesują się od czasów prezydentury Baracka Obamy, za którym poszła fama, że „umie w internety”. Podobnie „w internety” umie obecny prezydent Donald Trump, który używa Twittera do obrażania, kogo się da, i najwyraźniej próbuje wywołać trzecią wojnę światową (to jak w filmie „Gry wojenne”, tylko zupełnie na odwrót).

Media ulegają złudzeniu, że na Twitterze można znaleźć prawdziwe życie i głos ludu. O taki głos zwróciła się do internautów twitterowa ekspedycja audycji „Strefa starcia” z TVP Info. Głos miał posłużyć uderzeniu w opozycję w ramach najnowszej kampanii nienawiści, zwróconej tym razem przeciw społeczności LGBT. Na profilu audycji pojawiło się zatem zabójcze pytanie: „Czy jesteś za adopcją dzieci przez pary homoseksualne?”, nawiązujące do wywiadu udzielonego przez wiceprezydenta Warszawy Pawła Rabieja dla „Dziennika Gazety Prawnej” (który nieśmiało i w niesprecyzowanej przyszłości widziałby możliwość poruszenia tematu adopcji przez pary jednopłciowe). Temat z miejsca pochwycił PiS, ale i do porządku Rabieja przywołali przedstawiciele opozycji. Tymczasem internetowa ankieta, w której padło 30 tys. głosów, zakończyła się z wynikiem „53 proc. za prawem do adopcji”. Coś się popsuło, nie tak mieli głosować prawdziwi Polacy!

Czytaj także: Czy PiS zniszczy rosnącą akceptację dla osób LGBT+?

To my, boty

Szybko znalazł się winny – fałszywe konta, opłacone boty. TVP działała bez zastanowienia: „W związku z uzyskanymi konkretnymi informacjami o kupowaniu głosów czujemy się w obowiązku ostatnią sondę zamknąć. Szanujemy głosy WIDZÓW, dlatego jest dla nas niezmiernie ważne, żeby wynik sondy odzwierciedlał ICH punkt widzenia, a nie wykupionych farm anonimowych trolli” – napisała „Strefa starcia” po skasowaniu ankiety. Prawicowy Twitter przeprowadził własne śledztwo, natrafiając na ślady spisku: w głosowaniu wzięło udział podejrzanie wiele kont o zdjęciach profilowych przedstawiających azjatyckich („Chińczycy!”) chłopców.

Nie Chińczycy, tylko Koreańczycy – piękni chłopcy z awatarów to idole z południowokoreańskich grup wokalnych, którzy mają fanki (i fanów) na całym świecie. Również w Polsce. I owe fanki mieszkają na Twitterze, ale w zupełnie innej strefie niż Polski Twitter Polityczny, stanowiąc część ogromnego światowego fandomu: profil BTS_official należący do boysbandu Bangtan Sonyeondan (w skrócie BTS) obserwuje 14,4 mln użytkowników. Profile zrzeszające polski fandom, takie jak @BSPolishARMY, mają ponad 21 tys. subskrybentek. Akurat tyle, żeby przegłosować homofobicznych prawicowców.

Dlaczego fanki K-Popu wzięły udział w ankiecie? Pewnie zadziałał efekt kuli śniegowej – wrzucony gdzieś link z wezwaniem do działania. Miłośniczki koreańskich boysbandów to osoby młode, nowoczesne i otwarte – cechy, które wyzwala takie niszowe, oparte na innej kulturze hobby. Muzyka może być zwykłym popem, ale w jej słuchaniu w Polsce jest coś punkowego.

Czytaj także: Twitterowe boty do politycznej roboty

Koreańska fala

Pierwszy raz z K-Popem zetknąłem się w 2002 r., gdy koreańska artystka BoA wydała album w Japonii.

Było to bezprecedensowe wydarzenie – cienie II wojny światowej kładą się na stosunkach Japonii i Korei Południowej aż do dziś. Specjalna ustawa zakazywała importu japońskich dóbr kulturowych – filmów, seriali, animacji czy gier – wszystko, aby uniknąć inwazji kulturowej dawnego okupanta. W ostatnich latach zakazy stopniowo zostały poluzowane, chociaż wciąż nie można puszczać japońskich seriali w telewizji naziemnej. Album BoA stał się znany nie tylko w Japonii, ale i na Zachodzie, wśród fanów japońskiej popkultury, która za sprawą anime i konsoli do gier podbijała świat przez całe lata 90.

Paradoksalnie to Japonia przetarła szlaki dla tzw. koreańskiej fali. Sukcesów filmów („My Sassy Girlfriend”, „Oldboy” – na podstawie japońskiego komiksu!), seriali, gier komputerowych (Korea to potęga w dziedzinie online) czy właśnie muzyki. Pierwsza generacja fanów rekrutowała się z fandomu J-Popu, ciekawego nowych doświadczeń.

Czytaj także: Kim są japońskie idolki

Planeta Netflix

Jeśli ktoś chciałby zrozumieć fenomen koreańskich seriali, znajdzie ich spory wybór na Netflixie. Jako „bilet wstępu” do tego fascynującego świata melodramatów można wykorzystać wyprodukowany przez serwis Viki serial „Dramaworld” – uroczą komedię o młodej Amerykance, która w magiczny sposób przenosi się do Krainy Koreańskich Dram.

Dzięki sieci żyjemy w czasach, w których nie jesteśmy skazani na konsumpcję dóbr kulturowych z jednego kraju. Od „polska młodzież słucha polskich piosenek” przez amerykańską dominację lat 90. doszliśmy do życia na Planecie Netflix, z dostępem do produkcji z całego świata. Podobnych granic nie ma już muzyka. Koreański hicior „Gangnam Style” wylądował w 2012 r. na YouTube i gdy piszę te słowa, ma dokładnie 3 313 999 896 wyświetleń.

Również BTS jest fenomenem światowym. I chociaż sama Korea to wciąż konserwatywny kraj, a jej przemysł muzyczny i farmy idoli pozostawiają wiele pól do nadużyć i wyzysku, to przebija się przede wszystkim pozytywny przekaz śpiewających chłopców, którzy opowiadają o tym, żeby się nauczyć kochać siebie i wyciągać wnioski z popełnianych błędów.

Przyszłość jest fanką K-Popu i nie ma w niej miejsca na homofobię.

Czytaj także: Nowy, wykreowany pop

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama