Przez długi czas wydawało się, że gracze z Holandii litościwie potraktują Polaków, a tym samym trochę pomogą naszemu trenerowi. Po klęsce w Reggio Emilia z Włochami Jerzy Brzęczek znów był żegnany jako selekcjoner. Drużyna Franka de Boera najpierw dała sobie strzelić gola (brawo Kamil Jóźwiak), a później w ciągu kilku minut miała trzy świetne okazje, których nie wykorzystała.
Na co z Brzęczkiem umówił się Lewandowski
Gdy już zaczęło się wydawać, że Stadion Śląski okaże się jak dawniej szczęśliwy, sędzia sprawiedliwie zadecydował, że będzie rzut karny po faulu Jana Bednarka. Łukasz Fabiański był bez szans. Kilka minut po strzale Depaya swoje dołożył Georgino Wijnaldum. Być może bramki by nie było, ale piłka obiła się jeszcze o Krzysztofa Piątka.
Obecność Piątka od początku drugich 45 minut była zresztą sporą niespodzianką, bo wszedł w miejsce Roberta Lewandowskiego. A wiadomo powszechnie, że kilka sekund milczenia kapitana reprezentacji w odpowiedzi na pytanie dziennikarza o taktykę w grze z Włochami było najczęściej komentowane od niedzielnego późnego wieczora. To milczenie odczytywano jako wotum nieufności dla Brzęczka. Może i tak. Tym razem bez wymownej ciszy Lewy poinformował, że z powodu problemów z którymś z mięśni umawiał się z trenerem najwyżej na połowę meczu. Czy wszyscy w to uwierzą? Trochę wątpię.
Występ w Chorzowie kończy reprezentacyjny sezon. Dziwny dla wszystkich z wiadomych powodów. Gdyby nie ostatni tydzień, można by marzyć o sprawieniu niespodzianki na przyszłorocznym Euro. No, ale nie da się wyłączyć z oceny dwóch ostatnich meczów. Prawda jest dość ponura. Mamy co najwyżej przeciętną drużynę, która potrafiła się zakwalifikować na mistrzostwa Europy, ale wyjście z grupy wydaje się dzisiaj jedynym realnym celem. Nie chcę nawet myśleć, jak np. będzie wyglądał mecz z Hiszpanią, która zdemolowała ostatnio 6:0 Niemcy.
Czytaj też: Blady powrót piłkarzy Jerzego Brzęczka
Co zrobi Boniek?
W konfrontacji z klasowymi ekipami nasi młodzi i utalentowani futboliści co prawda weszli przebojem do kadry, ale jeszcze przez jakiś czas nie wzniosą jej na jakiś niebotyczny poziom. Tym niemniej cały czas jestem skłonny przypisywać w tym względzie zasługi selekcjonerowi. Pewne jest, że pomógł młodym chłopakom w promocji za granicą.
Gorzej, że stara gwardia daje powody do niewygodnych pytań. Trudno się przekonać do Grzegorza Krychowiaka z jesieni 2020 r. Mam wrażenie, że trochę na oparach funkcjonuje inny filar: Kamil Glik. To nie są dobre wiadomości, bo trudno liczyć na łatwe ich zastąpienie. Wątpliwości dotyczą jednak nie tylko tych dwóch nazwisk.
Indywidualne oceny poszczególnych piłkarzy to jedno, a myśl taktyczna i team spirit to drugie i trzecie. Jerzy Brzęczek nie jest trenerem, którego można pokochać miłością bezwarunkową. Musi się bronić wynikami i stylem. Jeśli dzieje się źle, natychmiast może się spodziewać głośnego wołania o dymisję. Do tego najprawdopodobniej brakuje bezwzględnego poparcia w szatni. Gdybym miał zabawić się we wróżkę, to obstawiałbym raczej, że Brzęczek zostanie. No chyba, że prezes Zbigniew Boniek zna jakiegoś czarodzieja, którego cudowny dotyk odmieni oblicze kadry.
Czytaj też: Jerzy Brzęczek to spore zaskoczenie