Jak dobrze wrócić na korty Wimbledonu! Po rocznej pandemicznej przerwie znów możemy oglądać wielkoszlemowy tenis na trawie. Nie wszyscy przyjechali do Londynu. Zabraknie np. Rafy Nadala i Simony Halep, która broniłaby tytułu.
Czytaj też: Nieprzewidywalne tenisistki
Iga Świątek uczy się szybko
Polscy kibice koncentrują się na występach rodzimych reprezentantów. Oby jak najdłużej. Iga Świątek właśnie zwyciężyła pierwszy pojedynek z kilkanaście lat starszą Tajwanką Su-Wei Hsieh. Było 6:4 i 6:4 na dobry początek. Dwa lata temu przegrała pierwszy mecz, rok wcześniej była niezwyciężona, ale jako juniorka.
Po ćwierćfinale w Paryżu na mączce Rolanda Garrosa Polka skromnie opowiada dziennikarzom, że na wimbledońskich kortach jest po to, żeby się uczyć. Trochę to zaskakujące, zważywszy że jest rozstawiona z siódemką. Z drugiej strony we wcześniejszym turnieju na trawie w Eastbourne nie zachwyciła. Mówi się, że nie chce nakładać na siebie presji i czuć przy każdej piłce, że kibice w kraju liczą na wielki wynik.
Styl wygranej z Tajwanką wskazuje, że nasza mistrzyni uczy się szybko. Na prestiżowym korcie nr 1 w obecności świetnej publiczności była po prostu lepsza. A trzy asy plus wygrywający serwis w ostatnim gemie świetnie rokują na dalszą część (co najmniej) tego tygodnia. Zwłaszcza że z racji wysokiego rozstawienia w następnych rundach spotka się z zawodniczkami z nie najwyższym rankingiem. Można więc będzie połączyć przyjemne z pożytecznym – naukę ze zwycięstwami.
Team Igi Świątek stale powtarza, że nie da się wygrywać zawsze i wszędzie. W drabinkach turniejowych jest kilkadziesiąt czy, jak w przypadku Wielkiego Szlema, 128 kobiet, a wygrać może tylko jedna. Z drugiej strony na pewno robią wszystko, żeby ich podopieczna była bardzo trudna do pokonania na każdej nawierzchni.
Czytaj też: Tenis. Bogacze i rzemieślnicy
Obok Świątek są Linette i Hurkacz
Raszynianka koncentruje na sobie uwagę, ale w singlu jest jeszcze Magda Linette. I ona też stawia przed sobą bardzo ambitne cele. Kolejny raz w jej boksie usiądzie Dawid Celt, który zna tour od podszewki z powodu wieloletniego towarzyszenia żonie Agnieszce Radwańskiej. Fachowcy twierdzą, że Linette „ma papiery” na duże osiągnięcia. Może tym razem przekonamy się, że jest tak rzeczywiście.
Bardzo wysoko, bo z czternastką, rozstawiony jest Hubert Hurkacz. Zaczynam mieć problem z jego oceną. Z jednej strony świetne mecze i świetne wyniki (np. w Miami), a z drugiej trudne do wytłumaczenia pokazy niemocy. Obyśmy w nadchodzących dniach widzieli Hurkacza z Florydy. Łatwo nie będzie, bo w pierwszym pojedynku po drugiej stronie siatki stanie włoski młodzian Lorenzo Musetti, który niedawno w Paryżu nieźle postraszył Novaka Djokovicia.
Igę Świątek, Magdę Linette i Huberta Hurkacza trudno nazwać wielką polską falą w Wimbledonie. Inni Polacy do głównej drabinki się nie dostali.
Oczywiście, ten chyba najbardziej prestiżowy wielkoszlemowy turniej będziemy oglądać nie tylko dla Polaków. Z pomnikowych postaci największe szanse na tytuł nr 20 ma Djokowić. Za to Serena Williams może przeżyć kolejny zawód. Jej, tak samo jak Rogerowi Federerowi, jest coraz trudniej wygrywać finały.
Czytaj też: Passent z Fibakiem o polskich tenisistach