O tym, jak wielką wagę przywiązywała Polka do olimpijskiego startu, mogliśmy się przekonać, gdy zeszła z kortu. Realizator transmisji z sadystycznym zacięciem pokazywał przez długie sekundy Igę Świątek z twarzą ukrytą w ręczniku. Nie mogła się uspokoić.
Czytaj też: Nieprzewidywalne tenisistki
Wygrała lepsza
Nie wszyscy tenisiści traktują igrzyska jako imprezę nr 1. W przypadku Polki sugerował to nawet trener Piotr Sierzputowski, ale jego podopieczna na pewno traktowała ten start najpoważniej. Wracała do olimpijskich tradycji w rodzinie, czyli wioślarskiego występu ojca w Seulu w 1988 r. Marzyła o medalu – w singlu się nie uda.
Paula Badosa w rankingu zajmuje 29. miejsce, Świątek jest ósma. Na korcie nie było tego widać. Hiszpanka od dłuższego czasu pnie się w górę zestawienia WTA. Ćwierćfinał w Paryżu nie jest jedynym dowodem na to, że pojawiła się zawodniczka, która marzy o osiągnięciu najwyższych celów.
Nasza reprezentantka nie miała najlepszego dnia, a w tokijskim upale bardzo by się taki przydał. Tymczasem popełniała więcej błędów. Kto wie, czy decydującym o porażce czynnikiem nie był znacznie słabszy od rywalki serwis. Na pewno nie można mówić o pechu, o jednym czy drugim błędzie, który zaważył na wyniku. Po prostu wygrała lepsza.
Czytaj też: Tenis. Bogacze i rzemieślnicy
Został mikst. I Hurkacz
W przypadku raszynianki można było liczyć na co najmniej ćwierćfinał, a w nim na pojedynek z Naomi Osaką, na którą stawiają wszyscy japońscy kibice. Skończyło się na drugim meczu. Można powiedzieć, że tradycji stało się zadość. Agnieszka Radwańska była trzykrotnie na olimpiadzie i w sumie tylko raz schodziła z kortu zwycięska. Naszej zawodniczce otrzeć łzy może występ w mikście w parze z Łukaszem Kubotem. Trudno zrozumieć, dlaczego w mało popularnej, traktowanej półserio konkurencji też walczy się o medale. Ale to temat na inną okoliczność.
W tenisowych rozgrywkach został tylko Hubert Hurkacz. Magda Linette nie miała nic do powiedzenia w starciu z Aryną Sabalenką (ale ta odpadła w kolejnej rundzie). Również Kamil Majchrzak poleciał do Japonii na jeden pojedynek. W deblach też nie było lepiej. No więc zostaje Hurkacz i mikst.
Czytaj też: Marka Igi Świątek