Brutalna napaść i zabójstwo Lizy, 25-letniej Białorusinki zimą 2024 r., a potem seria ataków na kobiety w centrum Warszawy podziałały na zbiorową wyobraźnię. Tym bardziej że towarzyszyła im obojętność innych ludzi. Kilka osób przeszło obok, podobno ktoś coś krzyknął, ostatecznie nikt nie zareagował.
Dane mówią, że 84 proc. Polek doświadczyło molestowania w przestrzeni publicznej (raport Fundacji na rzecz Równości i Emancypacji STER). Choć działaczki na rzecz praw kobiet wskazują na potrzebę większej edukacji mężczyzn w radzeniu sobie z agresją i emocjami, to na rosnącą potrzebę bezpieczeństwa odpowiedział – a jakże – rynek, oferując akcesoria i gadżety, które mają pomóc się obronić przed napaścią. Pewnym klasykiem są już zestawy złożone z gwizdka, młotka bezpieczeństwa, latarki, maski CPR do sztucznego oddychania – i dodatkowo z etui na pomadkę ochronną. Reklamowane są jako jednocześnie „stylowe”, „eleganckie i praktyczne”. Dostępne w wielu kolorach, można je podpiąć do kluczy, torebki czy plecaka.
Na rynku od lat 80., głównie w USA, dostępne są też tzw. alarmy bezpieczeństwa. Podobny produkt, pod nazwą Hearo. Podręczny Alarm Osobisty, wprowadzili w tym roku na polski rynek Karol Żurawski i Adrian Battig. – Zrobiliśmy research. Okazało się, że sporo znajomych w naszym otoczeniu ma ten sam problem, czyli nawet jeśli nosi coś ze sobą do obrony, to nie wie, jak tego użyć. Postanowiliśmy wprowadzić coś, co jest proste w obsłudze – mówi Żurawski.
Czytaj też: Jak dziś kantują sklepy z odzieżą. Oni to wiedzą: miło myśleć, że nosimy rozmiar XS
Ten mały gadżet, przypominający zawieszkę albo klucz hotelowy, po wyciągnięciu zawleczki emituje dźwięk o natężeniu 135 dB – tak głośny jak syrena strażacka lub młot pneumatyczny z bliska – oraz światło stroboskopowe o sile 200 lumenów.