Łowcy białego złota
Łowcy białego złota, czyli trufli. Bo nie tylko po grzyby warto się schylić
Oskar spokojnie podąża leśną ścieżką, co jakiś czas przystaje, zbliża nos do ziemi albo podnosi głowę i charakterystycznie nią potrząsa, jakby wciągał powietrze. Szuka zapachu dojrzałych trufli, bo właśnie wtedy pachną najintensywniej. Oskar to pies rasy lagotto romagnolo i już jedenasty rok „poluje na trufle” w lasach w pobliżu Savigno. Miejscowość położona godzinę drogi od Bolonii, w rejonie Emilia-Romania, słynie z czarnych trufli, ale i uważanych za jedne z najlepszych białych (Tuber magnatum pico) we Włoszech, też rzadkich i drogich. Są cenione za intensywny aromat i wyjątkowy smak, lekko czosnkowy, z nutami ziemi i wilgotnego drewna. Każdego roku w październiku i listopadzie w Savigno odbywa się Narodowy Festiwal Białych Trufli, który przyciąga smakoszy i szefów kuchni z całego świata.
Za Oskarem krok w krok podąża jego właściciel Guido Cecconi. – Najlepiej zbierać trufle rano, jeszcze przed wschodem słońca, i potem do godziny po zachodzie. Piesek może polować na trufle maksymalnie trzy razy w tygodniu, do trzech godzin dziennie, bo to męczące zajęcie. Do szukania lepsze są suczki, natomiast samce są bardziej wytrzymałe – wyjaśnia.
Szkolenia psów, które mają wyczuwać unikalny zapach trufli ukrytych pod ziemią, zaczynają się już w wieku czterech miesięcy, zazwyczaj od nauki poprzez zabawę i nagrody. Dawniej do poszukiwania „czarnych diamentów” i „białego złota”, jak nazywa się czarne i białe trufle, wykorzystywano świnie. Psy są jednak bardziej posłuszne i, co ważne, nie zjadają cennych zdobyczy. A cenne są naprawdę. We Włoszech kilogram „czarnych diamentów” kosztuje kilkaset euro, a „białego złota” – nawet i 7 tys. euro.
Czytaj też: