Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Moje miasto

Co zrobić z faszystami? Zdelegalizować? Nie tędy droga

W walce z faszyzmem niewiele pomaga delegalizacja faszystowskiej organizacji. W walce z faszyzmem niewiele pomaga delegalizacja faszystowskiej organizacji. Paweł Małecki / Agencja Gazeta
Z uznaniem przyjąłem zapowiedź Rafała Trzaskowskiego powołania w warszawskim ratuszu specjalnej komórki do walki z faszyzmem. Ale to na dłuższą metę nie wystarczy.

Od wielu lat autorytety życia publicznego nawołują do delegalizacji ONR. Ostatnio uczynił to również kandydat na prezydenta Warszawy Rafał Trzaskowski, a wsparło go w tym troje kombatantów powstania warszawskiego. Niestety, posłużyli się w tym celu pretekstem, jakiego dostarczyło rozwiązanie przez władze Warszawy marszu zorganizowanego przez faszystów dla upamiętnienia antyfaszystowskiego powstania. Nie wiem, dlaczego upamiętniano na nim powstańców, a nie hitlerowców, których tak bardzo aż do 1939 r. ONR hołubił, lecz meandry umysłów zdeprawowanych przez wulgarny szowinizm i antysemityzm oraz zafascynowanych autorytarną władzą opartą na ideologii teokratyczno-militarystycznej nie są chyba godne uwagi. Otóż nie chodzi o to, co kto miał na koszulce akurat 1 sierpnia. Cała ideologia i działalność ONR – zarówno w czasach swojej nielegalnej działalności w II RP, jak i współcześnie – była i jest jednoznacznie sprzeczna z polskim prawem zakazującym propagowania rasizmu, nienawiści i totalitaryzmu. Nie chodzi o taką czy inną koszulkę, gest czy hasło, lecz o codzienną praktykę, stały przekaz i symbolikę tej organizacji. Nie ulega żadnej kwestii, że nie powinna ona istnieć.

Zamiast delegalizacji – ściganie poszczególnych przypadków

Niestety w walce z faszyzmem niewiele pomaga delegalizacja faszystowskiej organizacji. Nawet gdyby sądy RP na to się zdobyły (co w Polsce pisowskiej jest nie do wyobrażenia), skutek byłby taki sam jak w latach 30. – działałaby nadal nielegalnie, a jednocześnie powstałoby kilka innych faszystowskich partii i stowarzyszeń. W chorobie nowotworowej nie zawsze warto wycinać guza – bywa, że sprzyja to jedynie rozsiewaniu komórek nowotworowych w organizmie. Czy jednak w imię społecznej pragmatyki można tolerować bezprawie?

Aby wyjść z tego dylematu, należałoby, odwlekając kwestię delegalizacji, ścigać i przykładnie karać pojedyncze przestępstwa popełniane przez faszystów. A jest ich bez liku. Akty przemocy na tle rasistowskim, zakłócenia porządku publicznego, używanie rac i kominiarek podczas demonstracji, mowa nienawiści skierowana do osób o poglądach demokratycznych, wyznawców islamu czy osób o tożsamości LGBT – to wszystko nie mieści się w porządku prawnym RP i powinno być ścigane. Konsekwencja w stosowaniu prawa w sytuacjach konkretnych byłaby skuteczniejsza niż generalny zakaz działalności takiej czy innej organizacji.

Czytaj także: Nacjonalizm nie idzie w parze z chrześcijaństwem

PiS też nie chce być kojarzony z nacjonalizmem

Oczywiście nie można liczyć na to, że PiS będzie na większą skalę zwalczał faszyzm. Potrzebuje elektoratu narodowo-katolickiego, a poza tym sam wyznaje ideologię, w której nacjonalizm, ksenofobia i klerykalizm zajmują ważne miejsce. Mimo to można sobie wyobrazić pomoc rządu w tępieniu wybranych, najbardziej drastycznych przejawów faszyzmu – PiS nie chce bowiem być kojarzony z tym, co nazywa się faszyzmem. I to czym bardziej jest partią klerykalną i ksenofobiczną, czym bardziej jest partią zakochaną w militaryzmie i buńczucznej nacjonalistycznej tandecie, tym bardziej właśnie nie chce. Faszyzm jest bowiem trędowaty – nawet faszyści nie chcą się już tak nazywać (choć nie rezygnują z symboliki faces), czemu zresztą usłużnie przytakują antyfaszyści, kurtuazyjnie nazywając ich neofaszystami.

Z eufemizmami niedaleko zajdziemy – w walce z faszyzmem potrzebna jest odwaga i determinacja. Mamy bowiem do czynienia z ludźmi zafascynowanymi siłą i przemocą – z takimi osobnikami nie da się postępować miękko, gdyż łagodność stanowi dla nich jedynie zachętę do większej agresji.

Czytaj także: Jak walczyć ze skrajnym nacjonalizmem i językiem nienawiści

Delegalizacja ONR to temat zastępczy

Kompleksy PiS to niewielki kapitał zakładowy walki z faszyzmem. Bardziej można chyba liczyć na niepisowskie samorządy. Z uznaniem przyjąłem zapowiedź Trzaskowskiego powołania w warszawskim ratuszu specjalnej komórki do walki z faszyzmem. Mam nadzieję, że dotrzyma słowa, a inni demokratyczni prezydenci miast pójdą w jego ślady.

Na dłuższą metę nie da się jednak powstrzymać szaleństwa narodowo-katolickiego w jego rozmaitych odcieniach, łącznie z tym czysto faszystowskim, dopóki nie powstanie w Polsce świeckie i demokratyczne państwo prawa. Tylko pod takim warunkiem będzie możliwe wprowadzenie do szkół niezakłamanej wiedzy o historii XX w., jak również nauki o wartościach konstytucyjnych i europejskich. Tylko młodzież, która dowie się w szkole, skąd się wziął i do czego prowadzi nacjonalizm, czym były rozmaite „oenery” w różnych krajach Europy, czym był Holokaust, będzie uodporniona na propagandę nienawiści i szowinizm. Wobec tego wielkiego wyzwania, jakim jest obalenie klerykalno-nacjonalistycznego reżimu, kwestia delegalizacji ONR zdaje się tzw. tematem zastępczym.

Czytaj także: Nacjonalizm i neonazizm. Skąd się wzięły?

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama