Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Moje miasto

My, samorząd

Debata „Polityki”. Rząd czy samorząd?

Jakość życia mieszkańców miast zależy w największym stopniu od nich samych i ich władz lokalnych. Na fot. piknik w Warszawie. Jakość życia mieszkańców miast zależy w największym stopniu od nich samych i ich władz lokalnych. Na fot. piknik w Warszawie. Tomasz Urbanek / EAST NEWS
Awaria w warszawskiej oczyszczalni Czajka natychmiast zmieniła się w spór polityczny o to, kto lepiej może sobie poradzić z tego typu trudnościami: rząd czy samorząd? Spór symptomatyczny – element otwartej walki władzy centralnej z lokalną.
Uczestnicy debaty (od lewej): prezydent Sopotu Jacek Karnowski, Izabela Plur z Ogólnopolskiej Federacji Organizacji Pozarządowych, wiceprezydent Krakowa Bogusław Kośmider, wiceprezydent Warszawy Michał Andrzej Olszewski, Katarzyna Szczepańska z Kongresu Ruchów Miejskich.Jurek Bartkowski/fotobank.pl/UMS Uczestnicy debaty (od lewej): prezydent Sopotu Jacek Karnowski, Izabela Plur z Ogólnopolskiej Federacji Organizacji Pozarządowych, wiceprezydent Krakowa Bogusław Kośmider, wiceprezydent Warszawy Michał Andrzej Olszewski, Katarzyna Szczepańska z Kongresu Ruchów Miejskich.

Artykuł w wersji audio

Zapytaliśmy warszawiaków, jak oceniają władze miasta w związku z awarią Czajki – mówi Michał Olszewski, wiceprezydent Warszawy. – Większość odpowiedziała, że pozytywnie. Konkretnie: w badaniu Kantar Polska 63 proc. respondentów było zadowolonych z szybkości reakcji włodarzy miasta (przeciwną opinię wyraziło 35 proc.), a 70 proc. uznało, że prezydent Rafał Trzaskowski w sytuacji kryzysowej sprawdził się jako gospodarz.

To przypadek jednostkowy, znajduje jednak potwierdzenie w badaniach sprawdzających generalny stosunek Polaków do samorządu. Zgodnie z wynikami CBOS, uzyskanymi w ubiegłym roku przed wyborami lokalnymi, 73 proc. pytanych pozytywnie oceniło jakość pracy władz samorządowych (źle i zdecydowanie źle tylko 19 proc.). W tym samym czasie rząd Mateusza Morawieckiego pozytywnie oceniała połowa ankietowanych. – Nie chodzi jednak o jałową konkurencję rządu z samorządem – przekonuje prof. Dawid Sześciło z Uniwersytetu Warszawskiego, szef zespołu, który przygotował dla Fundacji Batorego raport „Polska samorządów”. Wniosek płynie z niego taki, że źródłem siły państwa polegającej na zdolności zaspokajania potrzeb mieszkańców jest współpraca wszystkich poziomów administracji.

Władze lokalne mają najlepsze rozeznanie w potrzebach swoich mieszkańców. A te różnią się w zależności od wielkości gminy, jej położenia, historii czy struktury gospodarki. Tych odmienności nie jest w stanie rozpoznać najdoskonalszy nawet rząd. Najlepszą ilustracją informacyjnego deficytu władz centralnych są liczne wpadki Mateusza Morawieckiego, m.in. oskarżenie władz Krakowa o bezczynność w sprawie smogu lub stwierdzenie, że dojazd do pracy z Błonia do Warszawy zajmuje dwie godziny. Pomyłki premiera można by uznać za ponure żarty, gdyby nie szła za nimi wymierzona w samorządy akcja propagandowa połączona z nieudolnością rządu w rozwiązywaniu problemu zanieczyszczenia powietrza, fikcją programu „PKS w każdej gminie” czy fiaskiem polityki mieszkaniowej.

Z większością problemów dotyczących mieszkańców naszych wspólnot jesteśmy w stanie poradzić sobie sami, zgodnie z zasadą pomocniczości – zapewniają samorządowcy uczestniczący w debacie „Samorząd siłą państwa” zorganizowanej przez „Politykę” i miasto Sopot 24 września (wideo na Polityka.pl). Zasada pomocniczości głosi, że struktury państwa nie są od tego, by wyręczać obywateli zorganizowanych w samorząd terytorialny i organizacje społeczeństwa obywatelskiego. – Smog jest dobrym przykładem – mówi Bogusław Kośmider, wiceprezydent Krakowa. – Nasze miasto zmaga się z nim od lat. Wystarczy wspomnieć PRL, kiedy regularnie zatruwała nas huta aluminium w Skawinie. Dziś głównym problemem jest emisja z palenisk domowych oraz ruch samochodowy. Pierwszy problem udało nam się rozwiązać dzięki współpracy z aktywistami ekologicznymi, ekspertami, lobbingowi politycznemu i miejskim inwestycjom. Kosztem miliarda złotych wymieniliśmy w mieście dziesiątki tysięcy „kopciuchów”. Niestety, drugie tyle kopci w gminach ościennych. A ich nie stać na takie inwestycje.

Taka właśnie sytuacja wymaga działania władz centralnych. Droga do rozwiązania problemu wiedzie bowiem poprzez regulacje prawne i wsparcie materialne. Niezwykle użyteczna byłaby tu ustawa metropolitalna, przyjęta w końcówce pracy rządu Platformy Obywatelskiej. Prezydent Andrzej Duda nawet ją podpisał, ale została unieważniona w 2017 r. przez nowy akt ustanawiający jedną tylko metropolię: górnośląsko-zagłębiowską. Tymczasem prawo ułatwiające współpracę samorządów w ramach aglomeracji jest niezbędne nie tylko, by rozwiązywać problem smogu, lecz także radzić sobie z innymi wyzwaniami nieuznającymi granic gmin: ochroną środowiska, transportem publicznym, wspólnymi inwestycjami infrastrukturalnymi.

Dlatego właśnie autorzy raportu „Polska samorządów” rekomendują, by wzmacniać samorząd lokalny, oddając mu jak najwięcej kompetencji, a władzy centralnej pozostawić funkcje koordynacyjne i kontrolne. – Niestety, tendencje są odwrotne – zauważa Jacek Karnowski, prezydent Sopotu. – Najlepiej pokazuje to reforma systemu oświatowego, która ogranicza kompetencje samorządu, nie zmniejszając ich odpowiedzialności za organizację pracy szkół. Nie godzimy się na sprowadzanie nas do roli terenowych jednostek administracji państwowej. Mamy silny demokratyczny mandat. I dlatego w tym roku bezprecedensowo samorządowcy angażują się w kampanię wyborczą do parlamentu: kilkuset startuje z list Koalicji Obywatelskiej, nie brakuje nas wśród kandydatów PSL i Lewicy. Mamy świadomość, że stawką tych wyborów jest przyszłość samorządu. To, czy utrzyma się dotychczasowy ustrój, czy też pewnego dnia obudzimy się na Białorusi.

W wyborach 2018 r. PiS poniosło dotkliwą porażkę, tracąc praktycznie wpływ na władzę w większości miast kierowanych przez prezydentów. Nie pomogły ani próby przekupstwa, ani straszenie konsekwencjami dla „warczących na rząd” samorządów. Mieszkańcy wybrali włodarzy, jakich chcieli, a nie takich, jakich życzyła sobie partia Jarosława Kaczyńskiego. Wyborcza mobilizacja nie zdążyła wygasnąć, gdy w styczniu w Gdańsku został zamordowany prezydent Paweł Adamowicz. Jego pogrzeb był wielką manifestacją jedności. Ponownie samorządowcy spotkali się w Gdańsku 4 czerwca podczas Święta Wolności i Solidarności i ogłosili swoich 21 tez (po konsultacjach zostały one 31 sierpnia przekształcone w 21 postulatów). Domagają się pogłębienia samorządności, a Jacek Karnowski zapewnia: – Mamy projekty ustaw, które przedstawimy po wyborach.

Samorząd to jednak nie tylko struktury administracyjne. Zgodnie z konstytucją tworzą go wszyscy mieszkańcy danego terytorium. I to właśnie decyduje o jego sile. Dobre oceny działania władz lokalnych, wysokie zaufanie do nich i jeszcze wyższy poziom zadowolenia ze swoich miast i gmin (mówi o nim 90 proc. Polaków) wynika nie tylko ze sprawności wójtów, burmistrzów i prezydentów, ale także z poczucia własnego wpływu na sprawy: deklaruje go ponad 60 proc. badanych przez CBOS i Fundację Batorego w 2018 r.

Nie chodzi jedynie o deklaracje, ale o realne oddziaływanie. Przykładem jest tu aktywność ruchów miejskich, które od 2011 r. działają pod szyldem Kongresu Ruchów Miejskich. – Patrzymy krytycznie na władze lokalne nie dla samej krytyki, ale po to, żeby wspólnie lepiej organizować życie naszych wspólnot – przekonywała podczas debaty Katarzyna Szczepańska. – Naszym „katechizmem” jest 15 tez miejskich, które przyjęliśmy podczas Kongresu w Gorzowie Wielkopolskim w 2015 r. I cieszy nas, że samorządowcy zainspirowali się naszym dorobkiem, a ich postulaty są w dużej mierze zbliżone do naszej wizji dobrego miasta. Zależy nam na silnym samorządzie, bo tylko wtedy możliwa jest pełna podmiotowość lokalnych wspólnot i ich mieszkańców.

Oznacza to jednak konieczność ciągłego usprawniania lokalnej demokracji za pomocą mechanizmów zwiększających udział mieszkańców we współrządzeniu. Choćby budżet partycypacyjny – jeszcze przed dekadą wydawał się fanaberią: – Byłem przeciwny temu rozwiązaniu – przyznaje Jacek Karnowski. Z podejrzliwością patrzył nie tylko na takie nowinki, lecz także na aktywność ruchów miejskich. I nie był w tym podejściu odosobniony. Mimo to właśnie Sopot jako pierwsze miasto w Polsce wprowadził budżet partycypacyjny w 2011 r. A w czerwcu w Gdańsku podpisano deklarację partnerstwa samorządu i organizacji społecznych.

Trudno sobie wyobrazić funkcjonowanie samorządu bez nas, bo realizujemy wiele zadań publicznych – stwierdza Izabela Plur z Ogólnopolskiej Federacji Organizacji Pozarządowych. Nie chcą one jednak ograniczać się do roli podwykonawcy dla lokalnej władzy, lecz współtworzyć rozwiązania dla swoich wspólnot. I nie jest to wyraz rosnących ambicji, ale konieczność.

Paweł Adamowicz w wydanej tuż przed śmiercią książce „Gdańsk jako wspólnota” napisał: „dobrze już było”. Kończą się czasy ekstensywnego rozwoju miast i gmin, bo kończą się proste zasoby. Trzeba mierzyć się z narastającym kryzysem demograficznym i starzeniem społeczeństwa, coraz trudniejszymi finansami, kosztami adaptacji do zmian klimatycznych. Te wyzwania oznaczają konieczność poszukiwania nowych sposobów rozwiązywania lokalnych potrzeb, coraz częściej poprzez włączanie mieszkańców i ich prywatnych zasobów we współwytwarzanie usług czy utrzymanie instytucji. Już coraz częstsze są zbiórki publiczne na ważne, lecz znajdujące się w kryzysie struktury, by wspomnieć Europejskie Centrum Solidarności pozbawione części dofinansowania przez ministra kultury. Trzy miliony, które zabrał, zastąpiło sześć milionów wpłaconych w dwa dni przez dziesiątki tysięcy darczyńców.

Zmienia się więc samorząd, bo zmieniają się mieszkańcy – ich potrzeby i kompetencje. Uzbrojeni w smartfony i sieci społecznościowe odkrywają, że nie muszą być tylko biernymi płatnikami podatków. – Nawet jeśli aktywność wykazuje mniejszość, to jednak kontakt z mieszkańcami poprzez nowe kanały komunikacji w takim mieście, jak Warszawa jest niezwykle cenny – podkreśla Michał Olszewski. Kontakt cyfrowy nie zastąpi jednak bezpośredniego odczucia wspólnoty, co jest możliwe w organizmach nieprzekraczających 40–50 tys. osób. Stąd rosnące znaczenie dyskusji o wzmocnieniu rad dzielnic i osiedli jako podstawowego wymiaru lokalnej demokracji.

Debata o samorządzie w ostatnim roku nabrała temperatury i wyszła poza wąskie grono specjalistów. Poważne argumenty przemawiają za tym, że silny samorząd rzeczywiście jest podstawą siły państwa. Idea lokalnej samorządności z minimalną interwencją władzy centralnej sprzeczna jest jednak z filozofią partii rządzącej. W takiej sytuacji rozstrzygnięcie debaty będzie miało charakter polityczny. Odpowiedź przybliżą wybory 13 października.

Polityka 41.2019 (3231) z dnia 08.10.2019; Debata; s. 68
Oryginalny tytuł tekstu: "My, samorząd"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama