Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Nauka

Nasze supercyberdzieci

Pokolenie ucyfrowione

Ludzie młodzi traktują cyfrowy wymiar przestrzeni w sposób zupełnie naturalny Ludzie młodzi traktują cyfrowy wymiar przestrzeni w sposób zupełnie naturalny Eirik Solheim / Flickr CC by SA
Z najnowszych badań widać, jak mało wiemy o własnych dzieciach – pokoleniu sieci. A należą one do najczęściej korzystających z Internetu w Europie.

W statystykach blisko połowa Polaków zna Internet jedynie ze słyszenia, a ponad 10 proc. nie czuje potrzeby korzystania z telefonu komórkowego. Tuż obok nich funkcjonuje generacja cyborgów – dzieci i ludzi młodych, którzy już nie wyobrażają sobie świata bez komputerów, Internetu, komórek i dostępnych za ich pomocą usług, jak serwis społecznościowy Nasza-klasa.pl.

– Młodzi ludzie, których poznaliśmy podczas badań, należą do pierwszego pokolenia, które wyrosło z nowymi, cyfrowymi technologiami komunikacyjnymi i nie pamięta świata analogu. Ich życie podporządkowane jest logice cyfrowych mediów, są z nimi zrośnięci. Laptop towarzyszy w łóżku, by mieć cały czas kontakt z ukochaną osobą, a po miastach chodzą ludzko-technologiczne hybrydy młodych ludzi i odtwarzaczy mp3 – mówi dr Mirosław Filiciak, medioznawca z Centrum Badań nad Kulturą Popularną Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, szef zakończonego właśnie projektu badawczego „Nowe Media a uczestnictwo młodych Polaków w kulturze”.

Polskie dzieci w wieku 8–14 lat, jak wynika z ogłoszonych w styczniu wielkich międzynarodowych badań Disneya „Pokolenie XD”, należą do najczęściej korzystających z Internetu w Europie. 60 proc. z nich deklaruje, że Internet i komputery są „tak ważne, że nie jestem sobie w stanie wyobrazić świata bez nich”. To najwyższy wskaźnik w Europie, dla porównania podobne deklaracje składa jedynie 35 proc. dzieci francuskich i 39 proc. niemieckich.

Wbrew stereotypom cyfrowa dieta doskonale służy dzieciakom, ich system wartości odbiega zdecydowanie od tego, jaki lansują kontrolowane przez dorosłych tabloidy i stacje telewizyjne.

Zwycięstwo nad telewizją

Polskie dzieci ciągle jeszcze wierzą, że lepszą przepustką do bycia popularnym jest mądrość (39 proc. pytanych) niż rozmiar biustu lub mięśni (34 proc. wskazuje na atrakcyjność fizyczną, a 32 proc. na osiągnięcia sportowe). Ciągle także największym autorytetem cieszą się mama i tata, sportowych i popkulturowych celebrytów podziwia zaledwie 5 proc.

Uwaga jednak, autorytet ten opiera się na kruchych podstawach, bo dzieci nie mają wątpliwości, że nie tylko więcej korzystają z nowych mediów niż ich rodzice, lecz także są bardziej kreatywne, szybciej się uczą i potrafią robić jednocześnie więcej rzeczy. Jak dzisiejsze nastolatki wykorzystają ten potencjał, gdy zaczną dorastać?

– Panuje przekonanie, że korzystanie z Internetu zabija tradycyjne formy uczestnictwa w kulturze. Trudno o bardziej mylny pogląd – stwierdza dr Dominik Batorski, socjolog z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Uniwersytetu Warszawskiego. – To prawda, że między 2007 a 2009 r. do kina przestało chodzić 14 proc. Polaków, a prawie 10 proc. zrezygnowało z zakupu prasy. Tyle tylko, że internauci rezygnowali z kupowania gazet trzykrotnie rzadziej, a z chodzenia do kina ponad dwukrotnie rzadziej niż osoby niekorzystające z Internetu. Dokładna analiza wyników zebranych w ramach badań „Diagnoza społeczna” kierowanych przez prof. Janusza Czapińskiego (dr Batorski w ramach tych badań analizuje aspekty korzystania z nowych technologii) pokazuje, że większa aktywność w korzystaniu z nowych mediów sprzyja innym, tradycyjnym formom uczestnictwa w kulturze. Internauci ściągający intensywnie muzykę i filmy z sieci (większość robi to, jak wiadomo, nielegalnie) chętniej chodzą do kina niż ci, którzy takim procederem się nie zajmują. A z zakupu prasy najrzadziej rezygnują ci, którzy regularnie czytają gazety w sieci.

Tylko jedna forma uczestnictwa w kulturze jest pokrzywdzona przez Internet – telewizja, internauci poświęcają zdecydowanie mniej czasu na gapienie się w ekran telewizora. Potwierdzenia nie znajduje także kolejny mit głoszący, że zanurzenie w cyberprzestrzeni osłabia rzeczywiste relacje społeczne i zaangażowanie w sprawy świata. – Już sił zaczyna brakować na przekonywanie, że internauci są aktywniejsi społecznie, politycznie, nawet sportowo, a intensywne korzystanie z sieci sprzyja rozwojowi kontaktów w świecie rzeczywistym – mówi dr Batorski.

Bez Internetu nie ma życia

Wnioski z „Diagnozy społecznej” znajdują potwierdzenie w najnowszych, ogłoszonych przed kilkoma dniami badaniach nad wykorzystaniem popularnych internetowych serwisów społecznościowych, jak Nasza-klasa.pl, Facebook czy Grono.net (badania przeprowadził dom mediowy Mediaedge: cia). Wyniki mówią, że większość internautów nie wyobraża już sobie życia bez tych serwisów, które dla 90 proc. ankietowanych służą głównie do podtrzymywania kontaktów z osobami znanymi ze świata rzeczywistego.

Mimo jednoznacznych faktów wystarczy przejść się na wywiadówkę do przeciętnej polskiej szkoły, by usłyszeć od nauczycieli opinię, że źródłem wszelkiego zła i słabych wyników w nauce jest zanurzenie uczniów w cyberprzestrzeni, z czego płynie wniosek, że dostęp do sieci i komputera należy ograniczać. – Niestety, trudno znaleźć instytucję, której praktyki i sposób działania odbiegałyby bardziej od realnych doświadczeń i form uczestnictwa w życiu społecznym i kulturalnym młodych Polaków niż szkoła – stwierdza dr Filiciak z SWPS. Polska szkoła bowiem, jak diagnozuje prof. Janusz Czapiński, funkcjonuje w systemie edukacyjno-wychowawczym opartym na patologicznym indywidualizmie.

Uczniowie traktowani są jako rywalizujące ze sobą jednostki, a atmosferę tej rywalizacji podsyca cały system, w którym nie ma miejsca na współpracę i działania grupowe. – W naszych badaniach nie spotkaliśmy się z żadnym przykładem promowania przez szkołę cyfrowych narzędzi pracy grupowej, jak popularne oprogramowanie typu wiki czy udostępniana w serwisie Google usługa „dokumenty”. Owszem, uczniowie są zachęcani do samodzielnej pracy z komputerem i nabywania kompetencji, ale takich, które są zupełnie obce ich codziennemu doświadczeniu – dodaje dr Filiciak.

Ludzie młodzi, zanurzeni w sieci i zrośnięci ze swymi gadżetami traktują nowy cyfrowy wymiar przestrzeni w sposób zupełnie naturalny i oczywisty. Nie znają świata bez tego wymiaru, poddani eksperymentowi polegającemu na odstawieniu na dobę wszystkich medialnych protez i odcięciu się od sieci ulegają podobnej metamorfozie jak Gregor Samsa z opowiadania „Przemiana” Franza Kafki. Tracą zdolność koordynacji swoich działań, gubią umiejętność bycia w społeczności i nie wiedzą, co gorsza, o co chodzi.

Mirosław Filiciak z grupą medioznawców, socjologów i antropologów wpadł na pomysł, inspirowany badaniami, jakie zakończyły się niedawno w Stanach Zjednoczonych, że najlepszym sposobem poznania świata młodych będzie metoda etnograficzna. Należy po prostu potraktować nastolatków jak obce plemię, zorganizować ekspedycję i wyruszyć do ich świata. Dopiero tam, przyglądając się codziennemu życiu Argonautów cyberprzestrzeni, można opisać z analitycznym rygorem praktyki społeczne i kulturowe. Pomysł zyskał uznanie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które wsparło badania. Wyprawa ruszyła pod koniec wakacji 2009 r., badacze dotarli do trzech polskich miast różnej wielkości i przeniknęli do społeczności licealistów. Chodzili z nimi na imprezy, do klubów, obserwowali, jak się uczą i bawią.

Sieciowe życie dzikich

Dla człowieka jako jednostki i jednocześnie istoty społecznej kluczowe są dwa procesy definiujące indywidualno-społeczną osobowość: bycie sobą i bycie razem. Jak te procesy przebiegają w świecie kontrolowanym przez logikę mediów cyfrowych i nieustannej komunikacji? Sięgnijmy do dziennika badaczy: „Przygotowując tę etnografię cyfrowego świata poznaliśmy siedemnastoletnią Ankę, mieszkającą w Parnie (nazwa zmieniona), dużym mieście w centralnej Polsce. Anka uwielbia filmy Wernera Herzoga. Nie ma w tym nic niezwykłego, jednak jej droga do twórczosci niemieckiego reżysera była – przynajmniej z perspektywy starszych pokoleń – dość nietypowa. Zaczęło się od muzyki: Anka namiętnie słucha Davida Bowiego. Czytając w Internecie informacje o życiu artysty zwróciła uwagę na jego, jak mówi, okres berliński, gdy Bowie mieszkał w Republice Federalnej Niemiec i inspirując się niemiecką muzyką elektroniczną nagrał trzy albumy: »Low«, »Heroes« i »Lodger« (ściągnęła je w formacie mp3 z Internetu). Poszukując źródeł inspiracji swojego idola Anka trafiła na informacje o zespole Popol Vuh – CD tego zespołu pożyczyła od wujka. Zrobiły na niej na tyle duże wrażenie, że znów zaczęła szukać informacji w Sieci i dowiedziała się, że niemiecki zespół nagrywał muzykę do filmów Herzoga. Teraz jest kinomanką – co nie znaczy, że spędza dużo czasu w kinie. (Zresztą w Parnie trudno by trafić na przegląd filmów Herzoga). Jest za to aktywna na forum znanego portalu filmowego, gdzie rozmawia z ludźmi, którzy oglądają więcej i lepiej niż jej znajomi. To oni polecili Ance inne tytuły Herzoga i nazwiska kilku reżyserów, których filmy ściągnęła z Sieci, oglądała na ekranie komputera i zapisała na twardym dysku. Dziś to Herzog jest jej ulubionym reżyserem”.

Autorzy chronią anonimowość swych „podopiecznych”, bo w sensie formalnoprawnym i zgodnie z regułami świata dorosłych istotna część codziennej społeczno-kulturowej aktywności ludzi młodych polega na łamaniu prawa (materiały muzyczne i filmowe Anka i jej koledzy ściągają z Internetu nielegalnie). Dla młodych jednak oskarżenia o piractwo są abstrakcyjne, dla nich najważniejsze są bowiem dwie rzeczy: pasja (w tym przypadku miłość do Herzoga) pozwalająca na bycie sobą oraz dzielenie się (wymiana informacji i potrzebnych dla realizacji pasji materiałów) jako forma bycia razem.

Procesy bycia sobą i bycia razem w zmediatyzowanym świecie regulują precyzyjne normy wzajemności, niewiele odbiegające w swej złożoności od reguł, jakie ujawnił Bronisław Malinowski opisując rytuały wymiany daru na Wyspach Triobrandzkich. Nie ma zachowań bez zakodowanych w nich znaczeń. Do czego innego służy komunikacja na najbardziej popularnym serwisie społecznościowym Nasza-klasa.pl, a czemu innemu serwis Digart, wykorzystywany do dzielenia się owocami ambitniejszych przedsięwzięć twórczych.

Raport z tych badań czyta się niczym książki Arkadego Fiedlera, z tą zasadniczą różnicą, że przedstawieni w nim Inni to osoby nam najbliższe, nasze dzieci. Lektura obowiązkowa (byle ze zrozumieniem) dla wszystkich dorosłych.

Konferencja prezentująca wyniki raportu „Młodzi i media” odbędzie się 24 lutego br. przy ul. Czerskiej 8/10 (siedziba „Agory”) o godz. 11.00. Więcej informacji: www.rewolucjawkomunikacji.pl

Polityka 8.2010 (2744) z dnia 20.02.2010; Kraj; s. 26
Oryginalny tytuł tekstu: "Nasze supercyberdzieci"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną