Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Nauka

Alchemia miłości

Jak wygląda zakochany mózg?

Everton Villa / StockSnap.io
Co dzieje się w naszym mózgu, kiedy usta szepczą „kocham”?
U podstaw miłości leżą substancje wydzielane przez neurony.Bani/Flickr CC by 2.0 U podstaw miłości leżą substancje wydzielane przez neurony.

Artykuł ukazał się w POLITYCE 12 lutego 2012 r.

Gdyby autorzy walentynkowych kartek, nie chcąc popadać w rutynę, zechcieli ukazać na nich prawdziwe siedlisko miłości, musieliby zamiast czerwonego serca namalować jasnobrązowy, mocno pofałdowany mózg. Może nie byłoby tak ładnie, ale za to zgodnie z prawdą.

To zadziwiające, że w potocznym i wciąż powszechnym mniemaniu to serce kojarzymy z życiem uczuciowym, jakby nic się nie zmieniło od czasów Arystotelesa, który nazwał ten organ pierwszym i najważniejszym. Po nim, przez blisko 1900 lat, uznawano je za centralny ośrodek emocji – aż do 1628 roku, kiedy angielski fizjolog William Harvey wyjaśnił jego prawdziwą funkcję – pompy tłoczącej krew do naczyń.

Jak przez wieki rozumiano miłość, jak ją widzi współczesna neurobiologia i medycyna?

Nie zdegradowało to jednak utrwalonej w języku i tysiącach artystycznych dzieł sercowej symboliki. Bo kiedy w 1967 roku media z napięciem śledziły każdy ruch skalpela dr. Christiaana Barnarda, który w RPA dokonywał pionierskiego przeszczepu serca, żona pacjenta drżała ze strachu, że po wyjściu z narkozy stanie się on innym człowiekiem i przestanie ją kochać. „Jak wszyscy sądziłam, że serce kontroluje wszelkie nasze uczucia i naszą osobowość” – przyznała po operacji.

Co się dzieje w zakochanym mózgu

To jednak nie w sercu, lecz w mózgu rodzi się i trwa wszelka namiętność. Tak jak zazdrość, pożądanie, przywiązanie, również lęk przed utratą ukochanej osoby. Te wszystkie emocje, mniej lub bardziej bezpośrednio związane z miłością, przeżywamy za sprawą hormonów i substancji chemicznych krążących między komórkami nerwowymi. Chcecie poznać przepis na miłość? Trzeba zajrzeć do laboratoriów neurobiologów, którzy z coraz większą uwagą przyglądają się swoistej burzy chemicznej wzniecanej przez amory.

„Odmierz kilka kropel dopaminy i połącz w równej proporcji z noradrenaliną” – tak mógłby wyglądać początek receptury na syrop, który zapewni miłość tyleż namiętną, co pełną euforii. Dodaj fenyloetyloaminy, a będziesz wielbić ukochaną osobę bez względu na jej wady. Wymieszaj z dużą ilością monoaminooksylazy i wazopresyny, by zapewnić sobie stałość w uczuciach. Jeszcze odrobina oksytocyny, która niczym szczypta pieprzu w potrawie wyostrzy zmysły oraz spotęguje uczucie rozkoszy. I już! Sporządzoną miksturę należy przyjmować regularnie, najlepiej tuż przed snem, by wyciszony organizm mógł łatwiej przyswoić wszystkie składniki.

Cóż, gdyby to było takie proste! Magię miłości być może łatwo sprowadzić do reakcji chemicznych, ale trudno uwierzyć, by naukowcom udało się wyprodukować w laboratoriach esencję zdolną obudzić w kimkolwiek stan zakochania. Niektórzy zrazu mogliby ją nazwać toksyną zatruwającą szare komórki, bo miłosne zadurzenie coraz częściej bywa porównywane do kryzysów psychicznych, źle wpływających na codzienne funkcjonowanie i wypaczających rzeczywistość.

Czy miłość może szkodzić zdrowiu?

Miłość uzależnia i może być przyczyną nerwicy natręctw – twierdzi między innymi psychiatra Donatella Marazziti z uniwersytetu w Pizie. Nie jest to jedyna badaczka namiętności, która w uczuciach dopatruje się znamion choroby. Helen Fisher, antropolożka z Rutgers University w Nowym Jorku, czy Arthur Aron, psycholog z nowojorskiego Stony Brook University, za pomocą wyrafinowanej aparatury skanującej aktywność poszczególnych fragmentów tkanki mózgowej odnaleźli u osób zakochanych wiele analogii do zaburzeń przypisywanych ludziom chorym: natrętne myśli stale krążące wokół oblubieńca, obsesyjną potrzebę bliskości, stan uzależnienia.

Oczywiście nie oznacza to, że miłość jest uczuciem złym i należy się jej wystrzegać tak jak zgubnych nałogów! Sporo badań pokazuje, że zakochanie służy zdrowiu, a ludzie pozostający w wieloletnich związkach dłużej żyją. W dodatku świadomość, że miłość może doprowadzić do szaleństwa – na szczęście trwającego dość krótko – daje wskazówkę, jak poprawić międzyludzkie relacje, polepszyć małżeńskie stosunki i ożywić romantyczne doznanie, które kiedyś rozkwitło, ale z upływem czasu przygasło na skutek rutyny i przyzwyczajenia.

Helen Fisher, przy okazji swoich badań nad wpływem miłości na ośrodkowy układ nerwowy, porównała obrazy mózgu z magnetycznego rezonansu jądrowego osób będących w fazie zakochania z tymi, u których namiętność natrafiła na poważny kryzys. Tej grupie pokazywano najpierw zdjęcia ludzi, do których nie przejawiali żadnych uczuć, a następnie fotografie twarzy osób, które bardzo kochali. I właśnie te zdjęcia, w porównaniu z przedstawiającymi neutralne postacie, wyzwalały w ośrodkowym układzie nerwowym wydzielanie dopaminy. Tego samego związku, którym mózg zostaje zalany, gdy odczuwamy przyjemność lub wpadamy w sidła nałogu.

W opisach mechanizmu uzależnień, np. od nikotyny, można często przeczytać, jak pobudza ona neurony produkujące dopaminę i noradrenalinę – dwa neuroprzekaźniki, których użyliśmy w naszej miłosnej miksturze. To właśnie pod wpływem dopaminy nałogowi palacze tytoniu nie mogą przejść obojętnie obok paczki papierosów, a odcięcie od tej używki wywołuje w nich głód nikotynowy. Analogia jest aż nadto czytelna: dopamina pobudza struktury mózgu odpowiedzialne za emocje i dobry nastrój, noradrenalina ożywia korę mózgową i ułatwia koncentrację na obiekcie westchnień (naszym szarym komórkom w zasadzie jest wszystko jedno, czy będzie nim wybranka serca czy – jak u nałogowego palacza – ulubione papierosy). Obie substancje hamują ponadto apetyt. Zakochana osoba nie jest w stanie poczuć, jak aktywne i rozpalone niczym piec hutniczy są w mózgu neurony produkujące dopaminę podczas przymusu myślenia o ukochanym, ale utratę łaknienia zauważy na pewno, podobnie jak ucisk w żołądku i przyspieszone bicie serca.

Odkąd naukowcom udaje się zaglądać do głów ludzi zakochanych (oraz tych, którzy miłość swojego życia mają już za sobą), można wreszcie znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego niektórzy tak łatwo tracą rozsądek w chwili sercowych uniesień? Pozwalają także wytłumaczyć, z jakiego powodu kłopoty małżeńskie sprzyjają pogorszeniu nastroju i depresji. Otóż system nagrody, związany z układem dopaminowym, u porzuconych kochanków nadal ulega aktywacji, jednak poza nim uaktywniają się regiony mózgu odpowiedzialne za złość i odczuwanie bólu fizycznego. Obraz mózgu porzuconej, choć wciąż kochającej osoby wygląda więc mniej więcej tak: nadal odczuwa silne uczucie, obsesyjnie myśli o kimś, kogo kocha i na kim jej zależy, doskwiera jej jednak ból rozstania i walczy, by kontrolować swoją wściekłość. „W takiej sytuacji racjonalne myślenie schodzi na dalszy plan” – podsumowuje dr Helen Fisher, dając do zrozumienia, że dziwne nieraz zachowania ludzi znajdujących się w trudnej sytuacji uczuciowej wymagają sporej tolerancji od otoczenia. Rozsądek może przywrócić porada psychologa, który sprowadzi zagubione myśli na właściwe tory i pokaże horyzont, którego mózg nie potrafi dostrzec, gdy zalewa go nadmierna ilość dopaminy.

Zakochany mózg i hormony

Skoro u podstaw romantycznej miłości leżą substancje wydzielane przez neurony, być może dałoby się w jakiś sposób – niekoniecznie tak fantastyczny, jak sporządzenie cudownej mikstury zawierającej naturalne neuroprzekaźniki – doprowadzić do zwiększenia ich ilości w mózgu? W wielu związkach intensywne uczucie blednie z czasem i jego miejsce zajmuje przyzwyczajenie. Czy wzmocnienie układu dopaminowego może pomóc naprawić te uśpione relacje?

Sporo osób nabiera się na feromony, które jednak nie są żadnym cudownym eliksirem miłości wytwarzanym w fabryce, lecz najzwyklejszym produktem przemiany naturalnych hormonów – męskiego testosteronu i kobiecego progesteronu.

Co więc polecają neurobiolodzy na walentynki? Okazuje się, że nagłe pobudzenie układu przyjemności i nagrody będzie najlepszym lekiem na obojętność oraz może zapobiec znudzeniu, gdyż nowa podnieta to sygnał dla mózgu, by znów uaktywnić neurony do wytwarzania dopaminy. Wyjazd z partnerem w nowe, nieznane wcześniej miejsce, kolacja w restauracji na drugim końcu miasta, seks dostarczający nieznanych wcześniej bodźców. Romantyczna miłość nigdy nie wygasa w związkach opartych na braku rutyny. I to jest najprostszy przepis, by się wzajemnie sobą nie znużyć.

Polityka 07.2013 (2895) z dnia 12.02.2013; Nauka; s. 64
Oryginalny tytuł tekstu: "Alchemia miłości"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama