Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Nauka

Robak do zalewania

Do czego mogą nam służyć pasożyty

Tasiemiec uzbrojony. Tasiemiec uzbrojony. Science Photo Library/Getty Images / FPM
Niektóre mechanizmy naszego organizmu, wypracowane w procesie ewolucji, są dziś nie tylko nieprzydatne, ale czasami wręcz szkodzą. Medycyna ewolucyjna wyjaśnia coraz więcej takich zagadek.
Jaja włosogłówki Trichuris trichiura i dorosły osobnik Trichuris vulpis.Wikipedia Jaja włosogłówki Trichuris trichiura i dorosły osobnik Trichuris vulpis.

W krajach, gdzie nie ma dostępu do bieżącej wody i kanalizacji, często prawie wszyscy mieszkańcy mają w przewodzie pokarmowym pasożyty – robaki, przywry i tasiemce. Są one poważnym problemem zdrowotnym, ale jednocześnie ludzie ci na ogół nie cierpią na alergie ani na choroby autoimmunologiczne. Czy to przypadek?

Z badań paleontologicznych wynika, że wielokomórkowe pasożyty atakowały ludzi od setek tysięcy, a może nawet milionów lat. Nasz organizm bronił się przed infekcjami lub starał się utrudnić życie robaczym intruzom. Układ immunologiczny człowieka w odpowiedzi na obecność pasożytów produkuje białko IgE, które pobudza kolejne procesy immunologiczne dążące do ich pozbycia się. Taka reakcja była bardzo pożyteczna w środowisku, gdzie łatwo było zarazić się tasiemcem lub innym wielokomórkowym pasożytem. Białko IgE przestało dziś być tak potrzebne, gdy to ryzyko jest niewielkie. Można by więc sądzić, że nasz organizm przestanie je produkować. Okazuje się jednak, że u wielu osób produkcję białka IgE nadal stymulują organizmy, które nie mają nic wspólnego z pasożytami. Przykładowo – kontakt z roztoczami obecnymi w zwyczajnym kurzu powoduje jego wydzielanie. Nie ma to, w przeciwieństwie do reakcji immunologicznej wywołanej infekcją tasiemcem, żadnej funkcji obronnej, ponieważ roztocza nie pasożytują wewnątrz organizmu człowieka. Białko IgE niepotrzebnie pobudza więc układ immunologiczny w odpowiedzi na kontakt z roztoczami i to powoduje alergię.

W trakcie wielopokoleniowej koegzystencji człowieka z pasożytami nie tylko nasz organizm wypracował nowe sposoby walki z nimi, ale i pasożyty znalazły własne metody, by przeżyć. Wiele z nich produkuje białko ES-62, które wpływa hamująco na aktywność układu immunologicznego gospodarza. Organizm ludzki tak przywykł do obecności takiego „hamulca”, że w środowisku bez pasożytów układ immunologiczny osób pozbawionych ciągłej obecności tego białka czasami wymyka się spod kontroli. W populacjach, gdzie uporano się z pasożytami wielokomórkowymi, pojawiły się mało znane poprzednio choroby: alergie i astma. Brazylijskie dzieci, które we wczesnych latach były zakażone włosogłówką ludzką Trichuris trichiura, w późniejszym wieku mają znacznie mniej reakcji alergicznych niż te, które nigdy nie miały pasożyta.

Niedopasowane geny

Ludzki organizm jest dostosowany do trybu życia sprzed dziesiątków tysięcy lat (i nie funkcjonuje najlepiej w obecnym środowisku). Nasze geny, a w związku z tym anatomia i fizjologia, są prawie identyczne jak u naszych przodków sprzed 40 tys. lat. Ten rodzaj konfliktu można nazwać niedopasowaniem. Cechy pożyteczne dla naszych przodków są dziś często nie tylko pozbawione sensu, ale prawdziwie szkodliwe. Skłonność do jedzenia potraw słodkich i tłustych skłaniała kiedyś ludzi do wysiłku, by je zdobyć. Wysokokaloryczna dieta zwiększała bowiem szanse na przetrwanie okresu głodu. Niestety, dziś ta odziedziczona po przodkach cecha jest główną przyczyną otyłości.

W ewolucyjnej przeszłości naszego gatunku niechęć do zbędnego wysiłku pozwalała naszym przodkom oszczędzać energię. Wiele jej wymagało przecież samo przeżycie – zebranie korzeni, orzechów, owoców, upolowanie mięsa na obiad czy przyniesienie opału. W społeczeństwie łowiecko-zbierackim !Kung z pustyni Kalahari, które do niedawna prowadziło podobny tryb życia, ludzie przemierzali na piechotę średnio około 6,6 km dziennie, przy czym kobiety często niosły jeszcze dziecko, a w drodze powrotnej dodatkowo kilogramy uzbieranego pożywienia. Ale poza niezbędną do przeżycia pracą czas spędzano raczej leniwie na rozmowach, jedzeniu i zabawie. Z jednej strony nasz organizm jest więc ewolucyjnie dostosowany do intensywnej aktywności fizycznej, ale z drugiej odziedziczyliśmy po przodkach upodobanie do lenistwa.

Jeśli choroby wynikają głównie z faktu, że współczesny tryb życia odbiega od tego, do którego przystosowany jest ewolucyjnie ludzki organizm, czy to oznacza, że idealny stan zdrowia osiągnęlibyśmy żyjąc jak nasi przodkowie? Bez wątpienia bylibyśmy zdrowsi, dawkując sobie codziennie więcej wysiłku fizycznego, ale nie zmieni to faktu, że wciąż będziemy chorować, starzeć się i umierać.

Napój z pasożyta

Medycyna ewolucyjna proponuje nowe sposoby wyjaśnienia, dlaczego ludzie są otyli, chorują na nowotwory czy choroby autoimmunologiczne. Jakie znaczenie mogą mieć te teorie dla praktyki medycznej? Co prawda ludzie zakażeni pasożytami znacznie rzadziej cierpią z powodu chorób autoimmunologicznych czy alergii, ale nie można przecież sugerować, by już nimi zakażonych nie leczyć, a tych niemających pasożytów – zakazić. A jednak!

Choroba Crohna to przewlekły proces zapalny ściany przewodu pokarmowego, najczęściej występujący w jelitach. Powoduje przewlekłe biegunki, bóle brzucha i niedrożność jelit, a często nawet ich perforację. Nie istnieją lekarstwa pozwalające ją wyleczyć, nie pomaga nawet chirurgiczne usunięcie chorej części przewodu pokarmowego można jedynie kontrolować objawy schorzenia. Paradoksalnie, choroba Crohna występuje w krajach mających dobrze rozwinięty system opieki zdrowotnej, najczęściej w Skandynawii, a bardzo rzadko pojawia się w krajach o niskim poziomie higieny, gdzie wiele osób jest zakażonych pasożytami wielokomórkowymi. Tam, gdzie higiena jest wysoka, pozbawiony robaków układ immunologiczny czasami reaguje wzmożoną aktywnością, skierowaną przeciwko zupełnie niewinnym organizmom w tym przypadku atakuje florę przewodu pokarmowego i tak prawdopodobnie zaczyna się choroba Crohna.

Na Uniwersytecie Iowa w Stanach Zjednoczonych przeprowadzono dość nietypowy eksperyment. Pacjenci z chorobą Crohna zostali zakażeni żywymi jajami włosogłówki Trichuris suis pasożyta świni. Przez około pół roku co trzy tygodnie przychodzili do laboratorium, gdzie pod czujnym okiem koordynatora eksperymentu wypijali porcję żywych jaj robaka (dla złagodzenia procedury wymieszanych ze smacznym napojem). Pierwsze pozytywne efekty eksperymentu były widoczne już po 12 tygodniach, a po ostatniej dawce „lekarstwa” u prawie 80 proc. chorych nastąpiła znaczna poprawa.

Trichuris suis pochodzący od świni nie jest pasożytem człowieka. Może przeżyć w naszym przewodzie pokarmowym tylko krótki okres i nie jest niebezpieczny. Kiedy znajdzie się w ludzkim organizmie, broniąc się przed zniszczeniem, wydziela substancje hamujące zbyt intensywną działalność naszego układu immunologicznego i w efekcie układ ten przestaje atakować własną, pożyteczną florę bakteryjną.

Manipulacja czy obrona?

Przez ostatnie 25 lat medycyna ewolucyjna stała się szybko rozwijającą się gałęzią nauki, powiązaną z biologią ewolucyjną. Wcześniej uprawiali ją głównie biolodzy, a jej rezultaty nie przenikały do świata medycznego – do badań nad zdrowiem ludności ani do programów studiów medycznych, ani tym bardziej do praktyki klinicznej. Ta sytuacja powoli się zmienia. Na międzynarodowych konferencjach biolodzy wielu specjalności, antropolodzy i lekarze dyskutują o ewolucyjnym podejściu do psychiatrii, płodności, otyłości, chorób cywilizacyjnych i zakaźnych. Wnioski przekazują odpowiednim resortom i osobom zarządzającym organizacjami zdrowia na świecie.

Większość hipotez medycyny ewolucyjnej wymaga starannych badań empirycznych, zanim można je będzie zastosować w praktyce. Pojawiają się pytania dotyczące najbardziej podstawowych aspektów ludzkiego zdrowia, na które, o dziwo, tradycyjna medycyna nie zna odpowiedzi. Na przykład, czy katar i kaszel w czasie przeziębienia to manipulacja ze strony bakterii, które wypracowały ten sposób przenoszenia się na inne osoby, czy może to obrona organizmu ludzkiego przed bakteriami? Czy wymioty we wczesnych tygodniach ciąży to efekt uboczny zmian hormonalnych czy manipulacja matczyną fizjologią ze strony rozwijającego się płodu, który chroni się w ten sposób przed toksynami zawartymi w jedzeniu? Czy wysoki poziom bilirubiny u noworodków, znany jako żółtaczka, to choroba czy raczej mechanizm broniący przychodzącego na świat człowieka przed działaniem wolnych rodników? Czy nieregularne miesiączki wśród nastolatek to patologia wymagająca hormonalnej regulacji czy normalne zjawisko dojrzewania, w które nie trzeba ingerować?

Konwencjonalna medycyna podchodzi do tych zagadnień tak, jakby znała odpowiedzi. W przeziębieniach bierzemy lekarstwa, które blokują katar, kaszel i obniżają gorączkę. Przynosi to ulgę choremu, ale czy nie pozbawia organizmu naturalnych mechanizmów obronnych? Może, wbrew potocznemu powiedzeniu, nieleczone przeziębienie trwa tydzień, a leczone jeszcze dłużej?

Dr hab. Grażyna Jasieńska jest absolwentką Uniwersytetu Jagiellońskiego i Harvard University, profesorem UJ, specjalizuje się w badaniach nad ewolucyjnymi podstawami zdrowia w Instytucie Zdrowia Publicznego Collegium Medicum UJ. Niedawno, nakładem Harvard University Press, ukazała się jej książka „The Fragile Wisdom: An Evolutionary View on Women’s Biology and Health”.

 

Niebezpieczna terapia

Daleko jeszcze do tego, by lekarze zakażali pacjentów włosogłówką w celu leczenia chorób autoimmunologicznych i alergicznych, bo terapia ta jest dopiero w fazie badań klinicznych, co oznacza, że nie ma pewności, czy jest rzeczywiście skuteczna i bezpieczna. Zdarza się jednak, że ludzie celowo zakażają się pasożytami, najczęściej tasiemcem, ale nie po to, by wyleczyć chorobę, tylko pozbyć się kilogramów. Podstawowa różnica pomiędzy terapią włosogłówką a odchudzaniem tasiemcem polega na tym, że w leczeniu chorób w żadnym wypadku nie próbuje się zakażać pacjentów włosogłówką ludzką, a jedynie włosogłówką świńską, która nie radzi sobie dobrze w ciele człowieka. Za to tasiemiec czuje się tam znakomicie, ale dla gospodarza jego obecność jest wysoce niebezpieczna. Połknięcie tabletki z żywą główką tasiemca powoduje, że robak zaczyna rozwijać się w organizmie, najczęściej osadzając się w ścianie jelita, gdzie szybko dorasta do kilku czy nawet kilkunastu metrów. Tasiemczyca, bo tak nazywa się ta choroba pasożytnicza, charakteryzuje się brakiem apetytu i utratą masy ciała, co dla wielu osób jest pożądanym skutkiem tej „kuracji” odchudzającej. Bardzo szybko pojawiają się jednak inne objawy choroby: nudności, biegunki albo zaparcia, osłabienie, awitaminoza i anemia. Kupując sprzedawane w Internecie specyfiki, nie można mieć pewności, co się rozwinie w organizmie: tasiemiec nieuzbrojony czy uzbrojony – wyposażony w ssawki i haczyki. Larwy tego ostatniego często osadzają się poza przewodem pokarmowym, na przykład w mózgu, powodując bóle głowy i ataki podobne do padaczki, lub w oku, doprowadzając do ślepoty.

Polityka 22.2013 (2909) z dnia 27.05.2013; Nauka; s. 62
Oryginalny tytuł tekstu: "Robak do zalewania"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną