Tomasz Targański: – Oglądał pan film Wernera Herzoga „Lo i stało się. Zaduma nad światem sieci”?
Stefan Sorgner: – Jeszcze nie.
W pewnym momencie jeden z głównych bohaterów stwierdza, że sztuczna inteligencja to nie kwestia przyszłości, ale nasza rzeczywistość.
Żyjemy w czasach wielkiej zmiany, to nie ulega wątpliwości. Nasza codzienność bardzo różni się od świata sprzed 20 czy nawet 10 lat. Nie wiem, czy zgodnie z przewidywaniami Raymonda Kurzweila już w okolicy 2045 r. komputery będą mądrzejsze od nas, a ludzie staną się czymś w rodzaju biologiczno-elektronicznej hybrydy. Ale odsuńmy na bok kwestię daty. Postęp na polu genetyki, badań nad mózgiem, neuronauki jest rzeczywiście spektakularny. Szczególne znaczenie ma właśnie genetyka. Terapie genowe w połączeniu z postępem w technologiach cyfrowych mogą w zasadniczy sposób wpłynąć na zmianę sposobu, w jaki pojmujemy człowieczeństwo.
Zatrzymajmy się na chwilę. Modyfikacja ludzkiego DNA to dla wielu zabawa w Boga. Nie brakuje tych, którzy widzą w tym ogromne zagrożenie. Rodzaj puszki Pandory, która gdy zostanie niewłaściwie wykorzystana, przyniesie zgubę ludzkości.
Rozumiem te obawy, ale uważam, że nauka nie może być ich zakładnikiem. Weźmy CRISPR/Cas9, czyli najnowszą, a przy tym tanią i prostą, metodę modyfikacji DNA. Pozwala ona edytować dowolną część genomu, usuwając z niego poszczególne geny lub dodając nowe. Jeśli uda się ją upowszechnić, niektóre choroby wkrótce przejdą do historii, a terapii genowej będzie można poddać nienarodzone jeszcze dziecko. W jaki sposób miałoby to zagrażać ludzkości? Albo inny przykład.