„Niedługo wyginą wszystkie zwierzęta” to nie jest tytuł nowej książki Eduardo Mallea, znanego ze swojej słynnej powieści „Zieleń wszelka zginie”. Nie. To symboliczny tytuł naukowej prognozy przyszłych losów ziemskich zwierząt.
W 2020 roku populacja kręgowców żyjących na Ziemi zmniejszy się o dwie trzecie w porównaniu z rokiem 1970. Między 1970 a 2012 populacja ta zmniejszyła się o 58 proc. To fakt. Znając tempo zmniejszania się liczebności rozmaitych gatunków zwierząt, dość łatwo przewidzieć, że za cztery lata te 58 proc. zmieni się w 67 proc. Czyli liczebność kręgowców żyjących na naszej planecie zmniejszy się o dwie trzecie przez 50 lat. Brawo!
Dane te pochodzą z badań przeprowadzonych przez znany na całym świecie Światowy Fundusz na rzecz Przyrody, czyli WWF (World Wide Fund for Nature) oraz Zoological Society of London. Uczeni pracujący dla tych instytucji zebrali dane z kilkuset raportów dotyczących kondycji wielu gatunków kręgowców ziemskich – wciąż żyjących – i stworzyli sumaryczny wynik, ukazujący, jaki los je czeka. Niestety zwierzęta te muszą być przygotowane na zagładę.
1.
Prognoza dotyczy zwierząt żyjących we wszystkich zakątkach i strefach klimatycznych Ziemi, od tych, które zasiedlają najwyższe góry, przez te, które mieszkają w lesistych dolinach, po pływające w wodach słodkich, morzach i oceanach. Raport analizuje dane ukazujące zmiany w liczebności ponad 14 tysięcy populacji prawie czterech tysięcy kręgowców. Analizy te pozwoliły stworzyć indeks (na wzór giełdowego), który pomaga ustalić obecny stan – i przyszłość – 64 tysięcy gatunków zwierząt. Wyniki są zastraszające: bardzo wiele gatunków wymiera i w końcu wymrze na naszych oczach.
Jest kilka przyczyn tego zastraszającego zjawiska. Za powód główny uważa się obecnie niszczenie obszarów dotąd dziewiczych poprzez wycinanie lasów i zakładanie farm rolniczych. Zdecydowana większość obszarów lądowych Ziemi jest obecnie zasiedlana lub eksploatowana przez ludzi. Jedynie 15 proc. tych obszarów podlega przyrodniczej ochronie. Polowania i kłusownictwo to druga ważna przyczyna zanikania populacji zwierzęcych. Zabijanie zwierząt – głównie dla mięsa, ale też dla skór i narządów wykorzystywanych potem w czarach i medycynie ludowej – jest wciąż tak częste na świecie, że obecnie 300 gatunków ssaków z tego powodu znalazło się na granicy wytępienia.
Zatrucie środowiska to trzecia przyczyna. Orki i delfiny praktycznie nie mogą już żyć w morzach opływających Europę, ponieważ woda tych mórz jest dla tych zwierząt zabójcza. Sępy z południowo-wschodniej Azji masowo mrą po spożyciu padliny padłych zwierząt hodowlanych, ponieważ zwierzętom tym były podawane wcześniej antybiotyki i leki przeciwzapalne. Jeden z największych spadków populacji zwierząt notuje się wśród płazów. Mrą one masowo od zakażeń grzybiczych, które zostały rozwleczone po świecie przez handel żabami i traszkami.
Rzeki i jeziora to zwykle obozy zagłady dla żyjących tam zwierząt. Spadek populacji zwierząt zamieszkujących słodkie wody szacuje się na 81 proc. To niewiarygodnie dużo. Jest to spowodowane nadmierną eksploatacją wód, ich ciągłym zanieczyszczaniem, także budowaniem tam. Ryby wód słonych nie mają się wiele lepiej. Wiele ich gatunków odławia się zbyt intensywnie, więc nie mają one czasu na odtworzenie populacji. W końcu zostaną odłowione całkowicie.
2.
Niektórzy znawcy zagadnienia powątpiewają w to, że prawdziwy obraz jest istotnie aż tak ponury i zatrważający, jak ten przedstawiony obecnie. Profesor Stuart Pimm z Duke University w USA, który jest cenionym znawcą fauny, twierdzi, że choć wspólny raport WWF i ZSL generalnie jest słuszny, to jednak prognoza idzie nieco zbyt daleko. Wynik całościowy jest raczej mniejszy niż zwykła suma wszystkich raportów cząstkowych branych pod uwagę – argumentuje. Pimm twierdzi też, że lepsze wyniki dają dokładne i oddzielne analizy poszczególnych grup zwierząt, na przykład tylko ptaków lub tylko ryb itd.
Co ciekawe, ludzkość dobrze umie chronić zwierzęta. Że tak jest, przekonuje przypadek tygrysów, które jeszcze niedawno były krytycznie zagrożone, ale drakońskie metody walki z kłusownictwem – na jednym z tzw. szczytów tygrysich, zorganizowanym cztery lata temu w Rosji, pojawił się nawet rozważany poważnie projekt, by zabicie tygrysa karać śmiercią – oraz tworzenie dla tych zwierząt zamkniętych i ściśle chronionych enklaw, dały rezultaty. Populacje żyjących w Azji tygrysów zwiększają się. Podobnie jest z pandą wielką. Z kolei w Europie bezwzględny zakaz polowań i specjalne programy wspomagania populacji rysia europejskiego dały bardzo dobre wyniki. Także w Polsce. Dzięki temu od 1960 r. liczba rysi europejskich zwiększyła się aż pięciokrotnie. Tak samo jest z krytycznie zagrożonymi do niedawna azjatyckimi pangolinami. Niestety są to tylko wyjątki.
3.
Wydaje się, że zwierzęta będą wymierać, dopóki nie zmieni się stosunek ludzi do korzystania z dóbr naturalnych. Obecnie wciąż jeszcze dominuje na świecie prymitywny i ukształtowany wieki temu model patologicznej eksploatacji tych dóbr. Ale to może się w końcu obrócić przeciwko ludziom, ponieważ zwierzęta stanowią niezwykle ważne ogniwo w całym łańcuchu przyrodniczym świata i bez nich wiele rzeczy, na których zresztą ludziom zależy, nie powiedzie się.
Wciąż niestety dominuje paradygmat człowieka zdobywcy, który eksploatuje naturę do granic jej możliwości. Po trupach. To właśnie ten paradygmat spowodował, że nie ma już na świecie turów, żółwi słoniowych, krów morskich Stellera czy drontów z Maskarenów. Tarpany, delfiny z rzeki Jangcy – tzw. baiji – wilki tasmańskie, tygrysy kaspijskie, tygrysy balijskie, a dzisiaj także lamparty amurskie (tych zostało w warunkach naturalnych kilkanaście osobników i zdaniem znawców nie mają już szans na przeżycie) – wszystkie te stworzenia, i wiele wiele innych, zginęły lub giną na naszych oczach i to wcale nie tylko dlatego, że mają dobre mięso lub wartościową skórę.
Giną, ponieważ po prostu w naturalnym środowisku nie mają już gdzie żyć.