Paweł Walewski
27 grudnia 2016
Embriolog Magdalena Żernicka-Goetz – przyszła noblistka?
Pytania w zarodku
Odkrycia prof. Magdaleny Żernickiej-Goetz z Cambridge obalają dogmaty dotyczące najwcześniejszego okresu rozwoju człowieka.
Co dzieje się w pierwszych dniach od zapłodnienia? Skąd się biorą różnice w komórkach embrionu? Jak przenieść techniki hodowli in vitro zarodków myszy na zarodki ludzkie? Profesor Magdalena Żernicka-Goetz z Cambridge University w Wielkiej Brytanii ma dar stawiania dobrych pytań. Była pierwszą Polką, która została profesorem na tej renomowanej uczelni. – Zajmuję się dziedziną, która jest podobna do odkrywania nowych planet – mówi. – Jest jeszcze tyle zagadek, które warto rozwiązać!
Co dzieje się w pierwszych dniach od zapłodnienia? Skąd się biorą różnice w komórkach embrionu? Jak przenieść techniki hodowli in vitro zarodków myszy na zarodki ludzkie? Profesor Magdalena Żernicka-Goetz z Cambridge University w Wielkiej Brytanii ma dar stawiania dobrych pytań. Była pierwszą Polką, która została profesorem na tej renomowanej uczelni. – Zajmuję się dziedziną, która jest podobna do odkrywania nowych planet – mówi. – Jest jeszcze tyle zagadek, które warto rozwiązać! Embriologia zawsze była nauką pełną wyzwań. Dotyka zagadnień związanych z początkiem życia, więc wywołuje liczne kontrowersje: kiedy powstaje człowiek, do którego momentu zezwalać na aborcję, jaka jest rzetelność badań prenatalnych? Byłoby łatwiej odpowiedzieć na te pytania, gdyby naukowcy nie mieli wątpliwości, jak przebiega proces formowania zygoty i co dzieje się z embrionem od samego początku. Tymczasem biolodzy wciąż więcej wiedzą o rozwoju zarodkowym ryby, myszy lub żaby niż ludzi. – To problem wynikający nie tylko z ograniczeń technicznych, ale i tabu wokół ludzkiego poczęcia, oporów natury etycznej i politycznej, jakie trzeba pokonać – powiada prof. Jacek Kubiak, który kieruje laboratorium biologii rozwoju w CNRS/Université de Rennes 1 we Francji. Był asystentem w Zakładzie Embriologii Uniwersytetu Warszawskiego, gdy Magdalena tam jeszcze studiowała (rozpoczęła studia na Wydziale Biologii w 1982 r.). Później pracowali razem w zespole znakomitego embriologa prof. Andrzeja Krzysztofa Tarkowskiego. Pod jego wpływem zajęła się tą dziedziną nauki. – Znalazłam się w sali wykładowej, w której prof. Tarkowski bez slajdów i innych fajerwerków mówił o tworzeniu chimer z embrionów myszy. Opowiadał w taki sposób, że oczarował mnie pięknem zarodków – wspomina Żernicka-Goetz swój pierwszy kontakt z embriologią. – To było niesamowite, wprost magiczne przeżycie. Już wtedy dała o sobie znać ciekawość: dlaczego, skąd, jak? Uznałam, że w biologii nie szuka się recept na rozwiązanie problemu, lecz raczej odpowiedzi na pytania, których miałam mnóstwo. Wychowywała się w domu lekarzy i naukowców. Mama stomatolog, ojciec wybrał karierę badawczą związaną z neurobiologią. Ale to od taty usłyszała w II klasie podstawówki, żeby szkołą na razie nie zawracała sobie głowy. Zapisał ją na naukę tenisa, którą od pierwszego wejścia na kort polubiła bardziej niż odrabianie lekcji. Również w późniejszych latach dla ojca – który pozostał dla niej wzorem – najważniejsze było to, jakim będzie człowiekiem, a dopiero na drugim miejscu, jakim naukowcem. Drugą osobą, która uformowała jej naukowy charakter, był wspomniany prof. Andrzej K. Tarkowski. – Nauczył mnie pasji, szacunku do pracy, rzetelności. Pracując w jego zespole, każdego dnia musieliśmy czegoś dokonać. Był mistrzem i autorytetem. Zakład Embriologii Uniwersytetu Warszawskiego nazywano jego stajnią (profesor był uczonym o światowej renomie, laureatem wielu prestiżowych nagród, twórcą współczesnej embriologii; zmarł we wrześniu 2016 r.). – Jedni z tej stajni galopowali, drudzy szli kłusem, jeszcze inni wybrali wyścig z przeszkodami – mówi prof. Kubiak. – Magda galopuje najlepiej z nas wszystkich. Ma znakomitą intuicję i potrafi sobie dobrać zdolnych współpracowników. Ona sama uważa jednak, że głównie skakała przez przeszkody. – Nie z własnego wyboru – zaznacza. W 1990 r. była jedną z nielicznych polskich studentek, która otrzymała stypendium na Uniwersytecie w Oxfordzie. Podczas pobytu w Wielkiej Brytanii poznała prof. Martina Evansa, późniejszego laureata Nagrody Nobla, który ściągnął ją do pracy w swoim laboratorium w Cambridge. Prof. Tarkowski namawiał ją wraz z rodzicami do powrotu do Polski, aby pomogła w kraju budować naukę po upadku żelaznej kurtyny. – Decyzję pozostawiłam losowi – wspomina. Wysłała trzy aplikacje na stypendia, które miały pozwolić jej otworzyć własną pracownię na obczyźnie. – Gdybym została z niczym, na pewno wróciłabym do Warszawy. Dostałam pozytywne odpowiedzi na wszystkie trzy. Wkrótce pokazała, że nie boi się wyzwań i potrafi zakwestionować najmocniej utrwalone idee. Tę odwagę, ba, prawdziwy hart ducha kobiety naukowca zaszczepił jej prof. Leszek Kołakowski, którego nazywa swoim trzecim mentorem. – Poznaliśmy się w Oxfordzie, gdzie roztoczył niemal ojcowską opiekę nad pierwszą w latach 90. grupą polskich stypendystów. Znajomość przerodziła się w bliską przyjaźń mimo różnicy wieku. Zaowocowała tym, że Żernicka-Goetz w pracy badawczej zaczęła korzystać z przydatnej odrobiny filozoficznego namysłu. – Kiedy jestem zafascynowana nowym pomysłem, staram się go realizować, nawet jeśli jest sprzeczny z panującą doktryną. Odwagi bycia innym nauczyłam się właśnie między innymi od Leszka. Za wiele takich pomysłów na początku swojej pracy w Cambridge była krytykowana. Fakt, że na uczelni tej pracowało zawsze więcej mężczyzn niż kobiet, nie miał jednak na to wpływu. – Również nigdy nie czułam w Anglii ostracyzmu ze względu na swoje pochodzenie, choć brakowało mi brytyjskiego akcentu i zostałam przy polskim nazwisku – wyznaje. Zdaniem prof. Kubiaka, który działalność prof. Żernickiej-Goetz od dawna obserwuje z perspektywy Francji, odwaga należy do jej cech szczególnych: – To, że chciała zrobić krok w kierunku przeniesienia technik hodowli in vitro zarodków myszy na zarodki ludzkie, wymaga uporu. Wiedziała, że będzie miała na karku różnego rodzaju moralistów i rozmaite bariery do pokonania. Zarodków myszy można mieć wiele. Zupełnie inna jest praca na zarodkach ludzkich, które pozyskuje się z klinik przeprowadzających zabiegi sztucznego zapłodnienia, po otrzymaniu zgody rodziców na przekazanie nadliczbowych zarodków na cele badawcze. Ale zanim na początku 2016 r. Polka opublikowała wyniki badań związanych z tym zagadnieniem, już wcześniejszymi eksperymentami wzbudzała ferment wśród co bardziej konserwatywnych embriologów. Na przykład przez długi czas sądzono, że komórki zarodkowe ssaków są identyczne, a fakt, że mogą się rozwijać w dowolnym kierunku, tworząc zawiązki poszczególnych organów, miał być jedynym dowodem niezwykłej plastyczności zarodka. Jednak badania pokazały, że komórki te na najwcześniejszym etapie rozwoju nie są takie same, mają własne predyspozycje, choć – gdy zajdzie potrzeba – mogą się przeprogramować, aby przejmować funkcje uszkodzonych „sióstr”. Jeśli z jakiegoś powodu zabraknie jednej komórki w programie organizacji ciała człowieka, druga podejmuje się wykonać jej zadanie. Zarodek ma niezwykłe zdolności regeneracyjne. W kolejnych eksperymentach, badając m.in. ekspresję genów, udało się udowodnić asymetrię wczesnych komórek i drogi ich różnicowania. Nie zdawano sobie przedtem sprawy, że zarodki w początkowym stadium rozwoju, na długo przed formowaniem zawiązków narządów nowego organizmu, posiadają komórki, które sobie z takim oddaniem pomagają. Badaniami prof. Żernickiej-Goetz interesował się też Watykan. – W pierwszym roku pontyfikatu papieża Benedykta XVI zaproszono mnie na konferencję prestiżowej rady naukowej, podczas której analizowano niektóre odkrycia pod kątem etyki. Jestem agnostyczką, ale cieszyłam się zaufaniem. Mamy początek 2017 r. i znów za sprawą polskiej uczonej iskrzy na styku embriologii i etyki. Udało się jej przełamać kolejne tabu:
Pełną treść tego i wszystkich innych artykułów z POLITYKI oraz wydań specjalnych otrzymasz wykupując dostęp do Polityki Cyfrowej.