Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Nauka

Pat patologa

Wykrywają najgroźniejsze choroby, ale ich pozycja spada

Patomorfolog – specjalista, którego pacjent na ogół nigdy nie spotka, choć od niego w dużej mierze zależeć będą jego losy. Patomorfolog – specjalista, którego pacjent na ogół nigdy nie spotka, choć od niego w dużej mierze zależeć będą jego losy. Lev Dolgachov/Alamy Stock Photo / BEW
Znaczenie patologów w medycynie rośnie. Ale ich pozycja w służbie zdrowia spada. To paradoks, który fatalnie odbije się na chorych.
Od wielu lat problemy patomorfologii spadają na koniec kolejki pilnych spraw do załatwienia w naszej służbie zdrowia.Lightpoet/PantherMedia Od wielu lat problemy patomorfologii spadają na koniec kolejki pilnych spraw do załatwienia w naszej służbie zdrowia.

W tej pracy najlepiej być wzrokowcem. Przez wiele godzin trzeba wpatrywać się w okular mikroskopu, by to, czego nie widać gołym okiem, znaleźć w dużym powiększeniu. Odróżnić od tła, porównać z otoczeniem, czasem policzyć. Wszystkie fragmenty tkanek, które wycięto z organizmu – podczas badania jelit, żołądka, biopsji wątroby lub piersi – każde znamię usunięte ze skóry, powinny być dokładnie w ten sposób obejrzane. Czy to krwiak, torbiel, zapalenie, a może nowotwór? – Kiedyś wystarczyło proste rozpoznanie: rak. Teraz, aby móc skutecznie zacząć leczyć, musimy wiedzieć jaki – mówi prof. Jacek Jassem, kierownik Kliniki Onkologii i Radioterapii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.

Ukryty specjalista

To nie chirurdzy czy onkolodzy stawiają tak precyzyjną diagnozę. Odpowiada za nią patomorfolog – specjalista, którego pacjent na ogół nigdy nie spotka, choć od niego w dużej mierze zależeć będą jego losy. Czy trzeba szybko wycinać cały narząd, bo zmiana jest złośliwa? Jaką terapię zastosować? Zadecyduje o tym lekarz prowadzący – ale na podstawie opisu, który otrzyma od patologa.

Nasza praca jest odpowiedzialna, choć niedoceniana – kwituje prof. Andrzej Marszałek, prezes Polskiego Towarzystwa Patologów. – Nie jest tak, że lekarz wrzuca do czarnej dziury w ścianie pobrany wycinek, a z drugiej strony niewidzialna ręka, jak z bankomatu, wydaje mu wynik.

Po tej drugiej stronie na materiał czeka sztab ludzi, którzy mają przed sobą ogrom zadań. Muszą wyciętą tkankę najpierw przygotować do analizy, utrwalić, sporządzić z niej preparaty, które będzie można obejrzeć lub wykorzystać do badań innymi technikami. – Laboratoria są coraz bardziej zautomatyzowane, ale nic nie zastąpi wprawnego oka – podkreśla prof.

Polityka 3.2017 (3094) z dnia 17.01.2017; Nauka; s. 64
Oryginalny tytuł tekstu: "Pat patologa"
Reklama