Jennifer Dunne idzie przez las pod górę. Ścieżka kręta, kamienista, początkowo wyraźna, staje się niepostrzeżenie węższa, kluczy, aż w końcu gubi między drzewami. – Ups, na rozwidleniu skręciłam w złą stronę… Myślałam, że jestem gdzie indziej. Jest zaskoczona. Ale nie za bardzo. Bo chociaż nie taki był plan na dziś, to taki właśnie jest na życie: iść przed siebie, zejść z utartej ścieżki i wydeptać własną.
Plan Jeniffer Dunne jeszcze niedawno wydawał się niedorzeczny. Mogłaby kapitalizować wiedzę na Wall Street, jak większość koleżanek i kolegów z Harvardu, gdzie studiowała filozofię. Ale tak jak wymarzonym celem fizyków jest sformułowanie teorii oddziaływań podstawowych, tak celem tej amerykańskiej biolożki jest sformułowanie zasad ekologii. Z tym że nie tej, którą zwykle mamy na myśli, czyli ekologii praktycznej, ale ekologii fundamentalnej.
Kluczem do takiej teorii może być według Dunne idea sieci pokarmowych. – Ludzie wiedzą o drapieżnikach i ofiarach. To proste: gepard zabija antylopę i ją zjada. Wiedzą też co nieco o następnym kroku, czyli o łańcuchach pokarmowych. Uczą się o nich w szkole podstawowej. I tu się zazwyczaj zatrzymują. Tymczasem łańcuch pokarmowy jest ogromnym uproszczeniem złożoności oddziaływań między różnymi gatunkami i osobnikami.
Królik i łańcuch
Idea sieci pokarmowych nieśmiało zaznacza swoją obecność już od tysiąclecia. Wspominał o niej Al-Dżahiz, arabski uczony i poeta – i tak też, poetycko, owe sieci opisywał. W drugiej połowie XVIII w. o „sieci życia” mówił holenderski ekolog John Bruckner, później był oczywiście Karol Darwin. Ale na precyzyjniejsze opisy trzeba było jeszcze poczekać. – Pierwszy schemat sieci pokarmowej został opublikowany w zapomnianym włoskim periodyku pod koniec XIX w.