Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Nauka

Palić bez dymu

Jaka jest przyszłość palenia? Da się palić bez dymu? Debata „Polityki”

Technologia w służbie przemysłu tytoniowego może sprawić, że palacze pozostaną przy nałogu, ale istotnie zredukują jego szkodliwe skutki. Technologia w służbie przemysłu tytoniowego może sprawić, że palacze pozostaną przy nałogu, ale istotnie zredukują jego szkodliwe skutki. VAKSMANV101 / PantherMedia
Czy szansą na wyjście z nałogu palenia papierosów mogą być alternatywne produkty tytoniowe? Tak, jeśli nie staną się tylko modnym gadżetem.
W debacie udział wzięli: prof. Bartosz Łoza, prof. Sergiusz Nawrocki, prof. Jarosław Pinkas, dr hab. Paweł Miotła oraz Paweł Walewski (POLITYKA)Szymon Karpiński W debacie udział wzięli: prof. Bartosz Łoza, prof. Sergiusz Nawrocki, prof. Jarosław Pinkas, dr hab. Paweł Miotła oraz Paweł Walewski (POLITYKA)

To nie musi być sen – być może za kilka lat tradycyjne papierosy wyjdą całkowicie z mody i już nikt nie będzie wdychał ich szkodliwego dymu? A uzależnieni odetchną pełną piersią i choć pozostaną przy nałogu, zredukują jego szkodliwe skutki i nie będą musieli się z nim kryć.

Technologia w służbie przemysłu tytoniowego może sprawić ten cud, bo alternatywne produkty tytoniowe – początkowo e-papierosy, a obecnie również podgrzewacze tytoniu, podbijają światowe rynki (również te najbardziej zadymione) i szerokim frontem wchodzą do Polski, licząc też na zmianę nawyków naszych palaczy. Jak na to patrzy polska medycyna, dla której papierosy to wróg publiczny i główny zabójca? Jaki stosunek do tych przemian mają instytucje odpowiedzialne za regulacje prawne? Zapytaliśmy o to podczas debaty zorganizowanej w „Polityce”, w której udział wzięli: prof. Jarosław Pinkas, główny inspektor sanitarny i krajowy konsultant ds. zdrowia publicznego, prof. Bartosz Łoza kierujący Kliniką Psychiatrii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, prof. Sergiusz Nawrocki, kierownik Katedry Onkologii Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, oraz dr hab. Paweł Miotła z II Katedry i Kliniki Ginekologii UM w Lublinie.

Choć na świecie moda na palenie papierosów przemija, w Polsce nadal przyznaje się do tego aż 9 mln osób. Kobiety niewiele rzadziej od mężczyzn, ale – co szczególnie niebezpieczne – zaczynają palić w bardzo młodym wieku, wychodząc z błędnego przekonania, że papierosy light lub slim są mniej szkodliwe. – Obecnie rak płuca, w 90 proc. spowodowany paleniem tytoniu, jest częstszą przyczyną przedwczesnej śmierci Polek niż nowotwory piersi i szyjki macicy – informuje prof. Sergiusz Nawrocki. Ta złowroga statystyka wciąż nie przemawia do wyobraźni, podobnie jak ostrzeżenia lekarzy o szkodliwości substancji, które wraz z dymem papierosowym inhalowane są do płuc. – Tam jest niemal cała tablica Mendelejewa, włącznie z pierwiastkami promieniotwórczymi – ostrzega prof. Nawrocki. – Do tego produkty spalania smoły i inne silne składniki rakotwórcze.

Skąd więc bierze się przyzwolenie społeczne dla tej używki, traktowanej jak mniejsze zło w porównaniu z alkoholem lub narkotykami? – Trudno powiedzieć, co jest groźniejsze dla płodu, jeśli kobieta w ciąży jednocześnie pije i pali – oświadcza dr hab. Paweł Miotła. Jedno i drugie zwiększa ryzyko poronienia lub hamuje rozwój dziecka wewnątrz macicy. – Ale są schorzenia, które ewidentnie łączą się ze szkodliwym wpływem alkoholu, jak zespół FAS, czyli alkoholowy zespół płodowy, i takie, które łączymy z tytoniem: na przykład głuchotę lub zespół nagłej śmierci niemowląt.

Dlaczego łatwiej zacząć palić, a trudniej rzucić? – Uzależnienie nie bierze się z tego, że ktoś ma złą wolę lub chce sobie i bliskim zrobić na złość – odpowiada prof. Bartosz Łoza. – Nikotyna przynosi uzależnionym korzyści: pozwala skupić uwagę, zmniejsza lęk, redukuje napięcie i wprawia w krótkotrwałą euforię. I pewnie stąd porażka wielu akcji uświadamiających szkodliwość palenia, programów mających oduczać palaczy nałogu, łagodnej perswazji i wreszcie mało efektywnych środków farmakologicznych.

Moda na fit

Z badań Głównego Inspektoratu Sanitarnego wynika, że 1/3 palących zadeklarowała, iż w minionym roku podjęli próbę rzucenia palenia, ale tylko co dziesiątej osobie udało się to zrobić skutecznie. Farmakoterapia działa u najwyżej 25 proc. uzależnionych, psychoterapia – u 20 proc. Mimo to główny inspektor sanitarny chciałby, aby w 2030 r. Polska stała się wolna od tytoniu. – Ten cel jest możliwy, nawet jeśli pozostanie przy nałogu tylko co dziesiąta osoba – zapewnia Jarosław Pinkas, przypominając, że kilkanaście lat temu paliła jeszcze niemal połowa społeczeństwa. – Weźmy przykład z Finlandii, gdzie radykalnie ograniczono dostęp do wyrobów tytoniowych, także poprzez działania fiskalne, ale najważniejsza okazała się edukacja i doprowadzenie do sytuacji, że nikt nie jest mile widziany z papierosem w ręku.

Zdaniem prof. Nawrockiego zapytanie pacjenta przez lekarza, czy pali, a po uzyskaniu odpowiedzi twierdzącej stwierdzenie, że to „niedobrze, bo palenie powoduje szereg chorób”, niczego nie zmienia w zachowaniu palacza.

Onkolodzy i kardiolodzy, którzy na ogół leczą już skutki nikotynizmu po co najmniej kilkunastu latach trwania w nałogu, nie mają czasu na wnikliwsze rozmowy na ten temat, więc należałoby liczyć na większe zaangażowanie lekarzy rodzinnych. – Chcąc oduczyć palenia, należy koncentrować uwagę na pozytywnej zmianie stylu życia, a nie straszeniu. Moda na życie „fit” zmieniła obraz rozwiniętych społeczeństw – nie ma wątpliwości prof. Łoza. – Niestety w Polsce mamy zwyczaj, by chodzić do lekarzy rodzinnych z już konkretnymi dolegliwościami, a nie po zdrowie – komentuje prof. Pinkas. – Tymczasem ci specjaliści mają proste narzędzia, by pomóc rzucić palenie i gdyby tylko mieli czas i chęci, aby z nich skorzystać, byłby z tego dużo większy pożytek.

Trudno zrzucać odpowiedzialność za mizerne sukcesy w oduczaniu palenia wyłącznie na personel medyczny. Po pierwsze, wielu lekarzy pali, więc nie są wiarygodni. Po drugie, życiowa roztropność powinna nas nauczyć, że przede wszystkim samemu warto dbać o własne zdrowie. A zatem jeśli ktoś nie potrafi zmusić się do odstawienia tytoniu, powinien starać się choć zminimalizować wynikające z tego konsekwencje. Pomaga w tym stosowana coraz powszechniej polityka tzw. redukcji ryzyka. Wypróbowana już z dużym powodzeniem przy ograniczaniu epidemii HIV (w myśl tej koncepcji np. we Francji i Holandii heroinistom rozdawano czyste igły i prezerwatywy) lub narkomanii (w zastępstwie narkotyków podaje się metadon, który też jest używką, ale pod kontrolą lekarską likwiduje narkotyczny głód).

Mniejsze zło

W przypadku nałogu palenia redukcja szkód mogłaby polegać na odchodzeniu od tradycyjnych papierosów na rzecz mniej szkodliwych alternatyw, które już pojawiają się na rynku. – Należę do zwolenników takiej polityki, bo na tym polega pragmatyczna psychiatria – nie ukrywa prof. Bartosz Łoza. – U osób, które z powodów biologicznych, czyli biochemicznych uwarunkowań funkcjonowania, nie są w stanie przerwać uzależnienia, zamieńmy palenie z bagażem trucizn na dostarczanie nikotyny w sposób bezpieczniejszy, z mniejszym poziomem toksyn o 90–95 proc.

Gumy, spreje i tabletki nie przynoszą zadowalających rezultatów, ponieważ poza substancją chemiczną palacz nie potrafi wytrzymać bez nawyku trzymania papierosa. Psychiczne uzależnienie jest nie tylko zakorzenione głęboko w mózgu, ale także związane ze sposobami reagowania na różne sytuacje. Rzucającym palenie nie brakuje tak bardzo smaku tytoniu, ale zaciągania się i gestu trzymania papierosa w dłoni. Nazywa się to uzależnieniem behawioralnym.

Jak zauważa prof. Sergiusz Nawrocki, Amerykańska Agencja Żywności i Leków FDA proponuje drastyczne ograniczenie ilości nikotyny w tradycyjnych papierosach, choć eksperci nie wierzą, by taki manewr na dłuższą metę zniechęcił palaczy do nałogu. Używka traci na znaczeniu, jeśli nie sprawia przyjemności. Po bezalkoholowe piwa i bezkofeinową kawę nie sięgają smakosze, tylko ci, którzy z różnych powodów nie mogą napić się alkoholu ani tradycyjnego espresso. Beznikotynowe papierosy nie będą satysfakcjonujące dla palaczy, bo nie zaspokoją głodu nikotynowego. Co innego produkty alternatywne – i to nie tylko e-papierosy (choć te rozczarowały część ekspertów, gdy okazało się, że można w nich domowymi sposobami umieszczać mnóstwo niebezpiecznych trucizn), ale urządzenia podgrzewające tytoń (zamiast jego spalania) lub kapsułki z solami nikotyny.

Prof. Sergiusz Nawrocki: – Naukowcy nie mają wątpliwości, że podgrzewany tytoń szkodzi komórkom mniej od spalanego, ale potrzeba więcej badań długookresowych, finansowanych przez instytucje niezależne od producentów.

Alternatywa dla papierosów

Tego typu badania prowadzone są również w Polsce – np. naukowcy z Instytutu Biologii Doświadczalnej im. M. Nenckiego Polskiej Akademii Nauk przez rok obserwowali zmiany, jakie zachodzą w mitochondriach ludzkiego nabłonka oskrzeli pod wpływem aerozolu wytwarzanego przez jedno z urządzeń podgrzewających tytoń. Wykazano, że przy używaniu IQOS-a powstaje mniej toksyn niż w wyniku spalania tradycyjnego papierosa.

Wraz z pojawieniem się alternatywnych wyrobów tytoniowych świat nauki i medycyny wpadł w konfuzję, komu i w jaki sposób można je proponować? Doświadczenie z e-papierosami pokazało, że z oferty kierowanej do nałogowych starszych palaczy (dla których porzucenie tradycyjnych szlugów na rzecz vapowania też byłoby korzystne) niezdrowy użytek zrobiła niestety również młodzież. – Nie chciałbym, aby nowoczesne alternatywy młodzież potraktowała jak modny gadżet – stanowczo stwierdza Jarosław Pinkas. – Może być to lepsze rozwiązanie tylko dla tych, którzy nałogowo palą, nie potrafią rzucić i decydują się na mniejsze zło. Trzeba o tym informować, ale nie stymulować.

Powinna istnieć jakaś droga dojścia do pozyskiwania takich informacji – precyzyjnie określona, rzetelna. Potrzebne są zatem rozwiązania systemowe. Na tym może polegać społeczna odpowiedzialność przemysłu tytoniowego, by wspólnie z ekspertami ds. zdrowia publicznego i politykami zaproponować tego typu działania – ukierunkowane nie do wszystkich, ale ściśle określonej grupy, która mogłaby na tym skorzystać. – Takiej edukacji nie powinna prowadzić pani w kiosku ani w galerii handlowej – nie ma wątpliwości prof. Pinkas i dodaje, że w dobie internetu nie należy pozostawać nadmiernie ortodoksyjnym i nie zauważać nowości, które łatwo ściągnąć ze świata i które mogą się medycynie przysłużyć. – Widziałbym tu rolę dla profesjonalistów medycznych, którzy widząc, że żadne dostępne środki nie są w stanie pomóc pacjentowi, mogliby zastosować, na zasadzie redukcji szkód, którąś z tego typu alternatyw.

W różnych krajach przyjęto odmienne strategie wobec produktów tytoniowych o obniżonym ryzyku – od Japonii, gdzie lekarze już wprost informują palaczy o nowych opcjach (w ostatnich 2–3 latach te alternatywne w stosunku do papierosów urządzenia zdobyły niemal 1/5 tamtejszego rynku), do USA i Europy, gdzie gremia naukowe przyglądają się im uważnie, oczekując jednak wyników długofalowych badań.

– Digitalizacja życia codziennego sprawia, że nie uciekniemy od niej również przy paleniu papierosów – podsumowuje doc. Paweł Miotła. Jedna z firm wyprodukowała taki elektroniczny gadżet przypominający pendrive, czyli przenośną pamięć USB, i szybko stał się on przebojem w amerykańskich i izraelskich szkołach. Nie chodzi więc o to, by alternatywne wyroby tytoniowe w zabawny sposób oswajały i wprowadzały nastolatków w uzależnienie, ale powinna być to metoda dla tych, którzy nie potrafią z niego wyjść inaczej. Właśnie tak zapatruje się na ten problem prof. Bartosz Łoza: – Jeśli dzięki nowym technologiom pojawia się szansa zrobienia w tym kierunku małego kroku, warto tę długą podróż w ten właśnie sposób zacząć.

Polityka 17/18.2019 (3208) z dnia 23.04.2019; Nauka; s. 114
Oryginalny tytuł tekstu: "Palić bez dymu"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi - nowy Pomocnik Historyczny POLITYKI

24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny POLITYKI „Dzieje polskiej wsi”.

(red.)
16.04.2024
Reklama