Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Nauka

Na Evereście rośnie trawa. Nie ma się z czego cieszyć

Mount Everest Mount Everest Mariam Ktiri/Caters News Agency / Forum
W Himalajach wydłużył się okres wegetacji roślin. Zielenią się tereny między 4000 a 6000 m n.p.m., co może przyspieszyć topnienie lodowców i wywołać powodzie w regionie.

Używając danych satelitarnych z lat 1993–2018, badacze z uniwersytetu z Exeter są w stanie stwierdzić bez cienia wątpliwości, że roślinność Himalajów i regionu wokół łańcucha górskiego Hindukusz jest dziś dużo dłużej i bardziej zielona niż jeszcze trzy dekady temu. Choć wydłużenie się okresu wegetacji zaobserwowano we wszystkich przedziałach wysokościowych do poziomu 6000 m (uznawanego za górną granicę wysokości, na której mogą pojawiać się rośliny), najbardziej zauważalny przyrost odnotowano między 5000 i 5500 m n.p.m. Jeszcze kilkanaście lat temu kępki traw i mchów były tam rzadko spotykanym zjawiskiem, dziś tworzą skupiska, często towarzysząc himalaistom przez długie kilometry wędrówki.

Czytaj także: 2013 był czarnym rokiem w dziejach himalaizmu

Więcej roślin, mniej lodowców

Choć badania nie koncentrowały się na znalezieniu przyczyn zielenienia się zboczy i dolin, sami naukowcy skłaniają się ku tezie, że stoi za tym ocieplenie klimatu. Ich wyniki są bowiem komplementarne z całą masą innych badań botanicznych i klimatycznych prowadzonych w obrębie Hindukuszu. Achyut Tiwari, botanik z nepalskiego Tribhuvan University, powiedział w wywiadzie dla BBC, że już wcześniej zaobserwował podobne migracje na niższych wysokościach w tym regionie. Z jego badań wynika, że w Hindukuszu podnosi się linia drzew – lasy zaczynają porastać coraz wyższe tereny, wcześniej albo zajmowane przez niższą roślinność, jak krzewy, albo w najlepszym razie pokryte łąkami. Dziś mniejsze skupiska drzew można znaleźć nawet na wysokościach zbliżających się do ponad 4500 m n.p.m.

Wybitni naukowcy apelują: Sadźmy lasy!

Nieznane są na razie dokładne przyczyny roślinnego wybuchu w Himalajach, ale wiadomo dość dobrze, do czego to może doprowadzić. Dłuższy okres wegetacji i większa obecność roślin ma przełożenie na cyrkulację wody. Obecność traw na terenach, które jeszcze niedawno w całości były zajęte przez lodowiec, najprawdopodobniej przyspieszy topnienie pokrywy lodowej w całym Hindukuszu. Woda krążyć będzie szybciej, będzie też jej więcej, bo zostanie uwolniona z lodowców. Przy takim ciągu przyczynowo-skutkowym łatwo zobaczyć, co czeka na końcu tego łańcucha – gwałtowne i coraz częstsze powodzie.

Czytaj także: Co lodowiec ma w środku

Wielkie szkody w całej Azji

Himalajskie lodowce i tak są już w katastrofalnym stanie. Niedawne badania naukowców z nowojorskiego uniwersytetu Columbia pokazały, że ich pokrywa kurczy się w tempie pół metra rocznie od początku obecnego stulecia. Od 2000 do 2016 r. obszar oddany przez lodowiec niemal się podwoił. Najnowsze szacunki wskazują, że do końca XXI w. zupełnie roztopić może się nawet jedna trzecia wszystkich himalajskich lodowców.

Trudno sobie nawet wyobrazić skalę zmian hydrologicznych, jakie mogłoby to przynieść dla Hindukuszu, ale i całej południowo-wschodniej części kontynentu. Źródła wypływające z masywu zasilają 10 największych rzek Azji, co przekłada się na dostęp do wody pitnej dla niemal półtora miliarda ludzi – od Afganistanu na północy po Myanmar na południowym wschodzie. Jakiekolwiek zachwianie równowagi tego systemu mogłoby mieć drastyczne konsekwencje dla całych narodów.

Topnienie lodowców bezpośrednio przełożyłoby się na więcej wody spływającej z gór, wyższy poziom rzek – a co za tym idzie, ich częstsze i gwałtowniejsze wylewy. Jeśli dodać do tego, że mowa o obszarze ogromnym, gęsto zaludnionym, niesamowicie biednym i już mocno poturbowanym przez katastrofę klimatyczną, dodatkowy cios zadany przez lodowce mógłby okazać się trudny do zamortyzowania. Już teraz częstsze niż dotychczas powodzie w Indiach i Bangladeszu niemal co roku sieją spustoszenie – mimo że nie mają akurat nic wspólnego z topnieniem lodowców.

Czytaj także: Z Kanału Panamskiego znika woda, a z nią pieniądze

Himalaje, Australia, świat

Sprawcą ostatniej wodnej katastrofy na subkontynencie indyjskim był ubiegłoroczny monsun – czyli mimo wszystko zjawisko cykliczne. Najsilniejszy od ćwierćwiecza, doprowadził do śmierci prawie 2 tys. osób, a koło miliona musiało opuścić dotychczasowe miejsca zamieszkania i zostało przeniesionych w głąb kraju. Rządy państw azjatyckich od dawna apelują o pomoc, mówiąc, że same z wielką wodą nie dadzą sobie rady. Bez względu na monsuny rośnie przecież i tak poziom mórz i oceanów, co z czasem będzie zmuszało do przesiedleń. W drugiej połowie stulecia pod wodą znaleźć się może spora część Bangladeszu, a także wielkie ośrodki miejskie w Indiach, jak Mumbaj. Jeśli dodać ryzyko rzek często i gwałtownie występujących z brzegów, otrzyma się obraz wodnej apokalipsy.

Badania dotyczące ekspansji roślin w wysokich partiach Himalajów to jedynie ostatnia cegiełka na globalnym stosie informacji o zmianach klimatycznych. W dodatku coraz bardziej widoczne zaczynają być powiązania między poszczególnymi procesami klimatycznymi. Dłuższy okres wegetacji w górach przyspiesza kurczenie się pokrywy lodowej, co z kolei ma wpływ na poziom wody w dolinnych rzekach. Australijskie pożary generują emisje dwutlenku węgla i pył, który zmienia kolor i przyspiesza topnienie lodowców w odległej Nowej Zelandii. Coraz cieplejsze warunki bytowe w górach powodują zmiany w zachowaniach zwierząt, które migrują wyżej, szukając dla siebie nowych terenów mieszkania i łowów. Ubiegłoroczne badania organizacji Global Tiger Forum wskazały np., że wyższe, wcześniej niedostępne partie Hindukuszu mogą stać się naturalnym miejscem bytowania azjatyckich tygrysów.

Czytaj także: Wenecja znów pod wodą. Kiedyś może całkiem zatonąć

Ekosystem naczyń połączonych

Dlatego ważne jest, by na katastrofę klimatyczną patrzeć holistycznie, całościowo. Co jest zadaniem o tyle trudnym, że degradacja środowiska nie ma precedensu w historii ludzkiej cywilizacji. Nie mamy w swoim repozytorium żadnego punktu odniesienia, zjawiska czy procesu, do którego moglibyśmy tę katastrofę porównać. W dodatku odczuwamy ją bardzo różnie – powodzie w Indiach czy pojawienie się traw w Himalajach ciężko będzie zrozumieć mieszkańcom ogarniętej pożarami Australii czy targanej suszami Europy.

Globalny ekosystem jest jednak systemem naczyń połączonych, w których naprawdę każdy proces ma swoje miejsce i wpływ na pozostałe – również w przyspieszaniu zniszczeń w tym systemie. I chociażby z tego powodu zielone łąki w Himalajach, choć z pewnością piękne, nie zwiastują raczej niczego dobrego.

Czytaj także: Woda ze ścieków? El Paso jest gotowe, by ją pić

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną