Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Nauka

Zięba i Socha znów w natarciu. Kto zyskuje, a kto traci na zdrowotnej dezinformacji?

Jerzy Zięba rozprawia o epidemii SARS-CoV-2 i szczepionkach w PorozmawiajmyTV. Jerzy Zięba rozprawia o epidemii SARS-CoV-2 i szczepionkach w PorozmawiajmyTV. PorozmawiajmyTV / Youtube
Pandemia Covid-19 to światowe oszustwo, a szczepienia przeciw SARS-CoV-2 wsparte technologią 5G to sterowane przez rządy państw ludobójstwo? Są tacy, którym przez usta przejdzie każda bzdura, półprawda czy pseudonaukowa teoria. Korzystają na zdrowotnej dezinformacji.

Minęło już trochę czasu od pojawienia się w mediach społecznościowych prelekcji Jerzego Zięby, który doradzał swoim wiernym wyznawcom wlewy z witaminy C jako najlepszą odtrutkę na koronawirusa. Film usunięto ze wszystkich platform cyfrowych (o ile jest to w ogóle możliwe, by zamazać po kimś ślad w internecie), ale inż. Zięba wciąż pojawia się w mediach społecznościowych z regularnymi pogadankami na temat obecnej pandemii (przezornie już nie jako terapeuta, lecz „niezależny publicysta”).

Czy nią dziś straszy, tak jak kiedyś robił to, obierając za swój cel szczepionki, branżę farmaceutyczną, a nawet lekarzy? Ależ skąd! Epidemia jest według Zięby wymysłem i spiskiem tych, którzy chcą nam odebrać wolność, a przy okazji wprowadzić nieludzkie metody profilaktyki i leczenia. Choćby na przykład szczepionkę przeciwko SARS-CoV-2.

Szklanka do połowy pełna

Jak wynika z ostatnich doniesień Jerzego Zięby, pandemia Covid-19 to światowe oszustwo. Na jakiej podstawie rzucono świat na kolana? Jedną z podstaw były według niego testy, wskazujące na to, że wszyscy są zakażeni „chińskim wirusem”.

Zdaniem pana Zięby media w sojuszu z politykami (oprócz Donalda Trumpa, bo ten chwalony jest przez polskiego guru za krytykę Światowej Organizacji Zdrowia i odebranie jej subwencji) błędnie przekonują opinię publiczną, że zakażamy się jednym konkretnym zarazkiem. Tymczasem testy są niewiarygodne, bo „wykrycie sekwencji RNA wirusa nie oznacza jego obecności w organizmie ani że jest to przyczyna powstania symptomów klinicznych”.

Wywody pana Zięby są niezwykle bałamutne. Nawet ja muszę przyznać mu rację, gdy wyśmiewa niedawny wpis na Twitterze byłego ministra nauki Jarosława Gowina, który upomniał się o najwyższe nagrody państwowe dla twórców polskiego testu molekularnego z Poznania. Nasz były minister nauki napisał, że test jest „stuprocentowo skuteczny, uratuje życie wielu z nas i pozwoli szybciej uruchomić polską gospodarkę”. Sporo w tym przesady i niepotrzebnego triumfalizmu, z których Jerzy Zięba nie bez racji szydzi. Wiceministrem w resorcie nauki pan Gowin uczynił prof. Wojciecha Maksymowicza, którego skłonności do wykorzystywania komórek macierzystych w terapiach najcięższych schorzeń można złośliwie porównać do praktyk stosowanych przez Ziębę, ale wiedza z zakresu diagnostyki molekularnej powinna być chyba w resorcie nauki większa. Więc szkoda, że neurochirurg zawczasu nie przeszkolił swojego szefa na temat subtelności związanych z testami, znanymi ich ograniczeniami i celem wykonywania – bo po co dawać paliwo człowiekowi, który cynicznie teraz wykorzystuje niewiedzę tysięcy ludzi?

Jerzy Zięba wszak o ministerstwo nauki nigdy się nie otarł, a subtelności związane z ewentualnymi błędami w wynikach rozciąga na całą diagnostykę i do jednego worka wrzuca koronawirusa, grypę, a nawet… chlamydie pojawiające się przy zakażeniach przenoszonych drogą płciową. Natomiast tak jak w przypadku swoich wcześniejszych wypowiedzi, a zwłaszcza tych o „szkodliwości” szczepień i „zbawiennej mocy” niektórych suplementów, przekazuje w swoich regularnych prelekcjach na temat epidemii Covid-19 półprawdy i pseudonaukowe teorie. Tak sprytnie przedstawione, że gdyby ktoś chciał go podać do sądu, niełatwo byłoby mu z nim wygrać – nie dlatego, że ma rację, ale dlatego, że operuje niedomówieniami i korzysta na tym, że w medycynie nie można niczego z góry zadekretować.

Modele matematyczne, z których wyśmiewa się, uważając je za tendencyjne i kłamliwe, są co prawda oparte na twardych danych, ale w zależności od postawionej tezy można na ich podstawie skonstruować odmienne wnioski: pandemia jest niebezpieczna i szybko się rozwija, albo – śmiertelność w najstarszych grupach wiekowych nie powinna nikogo zaskakiwać i nie grozi nam zagłada ludzkości. To tak jak z przysłowiową szklanką, która dla jednych jest do połowy pełna, a dla innych do połowy pusta – można te dane różnie interpretować. Pan Zięba zawsze będzie po tej stronie, która kontestuje oficjalne stanowiska ekspertów od spraw zdrowia i dzięki temu umacnia swoją popularność, bo jakże miło być w dzisiejszych czasach przeciw „dyktaturze nauki i polityki”!

Czytaj także: Koronawirus zostanie z nami na długo. Nawet (lub przynajmniej) na 5 lat

Czy Justyna Socha zostanie wolontariuszką

Justyna Socha ze Stowarzyszenia Wiedzy o Szczepieniach Stop-NOP również od początku epidemii nie milczy. Wprawdzie sytuacja zmusiła ją do drobnego przebranżowienia i stała się orędowniczką walki o prawa rodziców do opieki nad dziećmi w zamkniętych z powodu koronawirusa szpitalach. Ale nie zapomina o swoich apologetach i pod wszystkimi jej postami trwa ożywiona dyskusja przeciwników szczepień, którzy w obecnie narzuconych restrykcjach upatrują przemyślanego spisku branży farmaceutycznej.

Na swoim facebookowym profilu pani Socha już zresztą rozpoczęła krucjatę przeciwko temu, co ma nastąpić w przyszłości – pod pozorem szczepionek przeciw koronawirusowi odbędzie się mianowicie sterowane przez rządy państw ludobójstwo (również przy okazji wprowadzania technologii 5G, przeciwko czemu nie można dziś masowo protestować z powodu narodowej kwarantanny).

„Będziemy trwać na posterunku mimo tymczasowego zawieszenia obowiązku szczepień dzieci i widma przymusowych szczepień i obowiązku dla wszystkich” – zapowiada pani Socha. Niestety paliwa tym wypowiedziom dostarczają też naukowcy z zagranicy. Oto prof. Luc Montagnier, francuski współodkrywca wirusa HIV, został w sobotę zacytowany przez Stowarzyszenie Stop-NOP i uznany za eksperta również w dziedzinie Covid-19.

A to z tej przyczyny, że jego zdaniem „chiński koronawirus został stworzony przez człowieka przy pracy nad szczepionką na AIDS”. No cóż, Montagnier otrzymał wprawdzie w 2008 r. Nagrodę Nobla, ale co najmniej od trzech lat zaskakuje swoimi teoriami na temat wartości homeopatii i medycyny chińskiej. Zwłaszcza że nieoczekiwanie zainteresował się promieniowaniem elektromagnetycznym i snuje na jego temat fantasmagorie nieznajdujące potwierdzenia w nauce. Teraz na przykład uważa, że za pomocą interferencyjnych fal można wyeliminować „szkodliwe sekwencje wirusa stworzonego w laboratorium podczas majsterkowania molekularnego” i w rezultacie zatrzymać pandemię.

Czytaj także: Genialni naukowcy też błądzą

Poziom dyskusji, jakie pod tego typu wpisami prowadzone są na profilu Stowarzyszenia Stop-NOP, dobrze oddaje wymiana poglądów na temat zacytowanych opinii Montagniera. Pani Ewelina zauważyła bowiem: „Przecież nigdy nie udało się wysegregować wirusa HIV”, na co pan Kamil dodał: „No właśnie, AIDS to też ściema. 40 lat szukają i jeszcze nie znaleźli tego wirusa”.

Błędem byłoby więc sądzić, że portale straszące szczepieniami i promujące suplementy diety lub witaminę C jako najlepsze antidotum na SARS-CoV-2, są pożywką dla osób, które podczas pandemii są w panice. Jest właśnie na odwrót – najwierniejsi odbiorcy teorii przedstawianych przez Stowarzyszenie Stop-NOP to niezwykle dzielni ludzie, którym żaden wirus nie straszny i nawet nie wierzą, że zarazki te istnieją.

Sprytnie wykorzystał to niedawno dr Jacek Górny, kierujący SOR w szpitalu zakaźnym w Poznaniu, który przekazał Justynie Sosze zaproszenie: „Rozumiem, że pani jako nieszczepiona przeciwko grypie czuje się bezpieczna, nie boi się zachorować na koronawirusa. Widzę panią jutro u siebie na oddziale ratunkowym. Po co? To oczywiste, skoro pani koronawirus nie grozi, to będzie pani pomagać naszym pacjentom. Jeżeli pani jutro nie będzie, oznacza to, że nie wierzy pani w słowa, które wypisuje” – zaznaczył.

A jakże, pani Socha odniosła się do tej propozycji, skarżąc się przy okazji na hejt pod jej adresem, podczas gdy sama „zabiega o respektowanie prawa do wolnej i świadomej zgody w medycynie”. Swoją pomoc w opiece nad pacjentami uzależniła jednak od tego, kiedy szpital zacznie leczyć pacjentów z Covid-19 (za ich zgodą): wlewami z witaminy C, homeopatią lub TCM (tradycyjną medycyną chińską). Z naszych informacji wynika, że poznańska placówka, mimo braków kadrowych, na warunki szefowej Stop-NOP jak dotąd nie przystała.

Czytaj także: Dlaczego placebo działa, a homeopatia ma coraz więcej zwolenników?

Od ludobójstwa do egoizmu

Kto więc traci na błędnych informacjach zdrowotnych, a kto zyskuje? O ile odpowiedź na pierwszą część pytania wydaje się prosta – są to zazwyczaj ludzie, którzy dają się uwieść znachorom i tracą swoje zdrowie oraz życie na niesprawdzonych kuracjach – o tyle wylistowanie korzyści, które wynikają z dezinformacji, jest bardziej skomplikowane. Motywy finansowe (jak u Jerzego Zięby, który wciąż prowadzi internetową sprzedaż swoich suplementów) lub wzmożenie popularności (casus pani Sochy, która z agentki ubezpieczeniowej stała się celebrytką i sejmową asystentką jednego z posłów Konfederacji) są dość oczywiste. Ale co ze skutkami długoterminowymi i erozją zaufania do poważnych instytucji naukowych – jest tu jakiś zysk? Skoro eksperci są dyskredytowani i stają się zbędni, to równolegle być może następuje wzrost indywidualnej odpowiedzialności ludzi za własne zdrowie?

Niestety tak nie jest. Nie od dziś wiadomo, że weryfikacja materiałów źródłowych zajmuje mnóstwo czasu, na co większość osób wymieniających się ochoczo poglądami pod wpisami swoich ewangelistów medycznych w mediach społecznościowych nie ma ochoty. A nawet więcej – nie odczuwa takiej potrzeby. Spora grupa ludzi najwyraźniej nie jest zainteresowana faktami naukowymi, a jedynie mieszaniem tego, co można sobie wykoncypować, obserwując świat przez własne okno.

Zbiorowy brak zaufania do placówek naukowych i renomowanych specjalistów był do tej pory w medycynie widoczny szczególnie w onkologii i wakcynologii – przecież to właśnie na pseudonaukowych metodach leczenia raka oraz kontestowaniu kalendarza szczepień wypłynęli Jerzy Zięba, Justyna Socha, Hubert Czerniak i kilku innych. Teraz to, o czym mówią na temat pandemii Covid-19, jest tylko odpryskiem ich dawnych poglądów. W dodatku bez gwarancji, czy rzesza dawnych zwolenników naprawdę im jeszcze ufa.

Bo jestem ciekaw, czy jeśli pojawiłaby się szczepionka przeciwko koronawirusowi, osoby wspierające Stop-NOP za wszelką cenę chciałyby jej uniknąć, tak jak to dziś zapowiadają, nazywając ją zaplanowanym ludobójstwem? Może tak, licząc na to, że i tak wyszczepi się większość, więc dzięki odporności stadnej nie będą odczuwali zagrożenia. Nie wiadomo, co w tym wypadku jest gorsze: luki w wiedzy, bezmyślność czy po prostu egoizm.

Czytaj także: Przychodzi Polak do znachora

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną