Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Nauka

Natura, czyli nadzieja

Rozmowa z prymatolożką Jane Goodall o naszych destrukcyjnych relacjach z naturą

Jane Goodall z pierwszym mężem, fotografem i reżyserem filmów przyrodniczych Hugo van Lawickiem, 1974 r. Jane Goodall z pierwszym mężem, fotografem i reżyserem filmów przyrodniczych Hugo van Lawickiem, 1974 r. AP / EAST NEWS
Musimy zdać sobie wreszcie sprawę, że jesteśmy integralną częścią tego świata. Polegamy na nim. Niszcząc go, kradniemy przyszłość naszym dzieciom – mówi Jane Goodall, brytyjska prymatolożka i antropolożka.
Jane GoodallBarnabas Honeczy/AP/EAST NEWS Jane Goodall

ANNA TATARSKA: – Należy pani do pokolenia, w którym dla kobiet wiele zawodów nie było osiągalnych. Jak z pani perspektywy zmieniło się postrzeganie naukowczyń i ich kompetencji na przestrzeni lat?
JANE GOODALL: – Zwierzęta kocham, odkąd pamiętam. Jeszcze w szkole marzyłam o tym, by zostać przyrodnikiem, pojechać do Afryki, żyć z dzikimi zwierzętami i pisać o nich książki. Ale nie myślałam o karierze naukowca. Nie dlatego, że nie wydawała mi się ciekawa, po prostu w tamtych czasach żadna kobieta nie robiła czegoś takiego. Nie było też mężczyzn, którzy by uważali to za możliwe.

Nie mogłam sobie pozwolić na studia ze względów finansowych, a ilekroć próbowałam, słyszałam, że jestem „tylko dziewczyną”. Potem ten brak dyplomu był problemem, kiedy mój mentor Louis Leakey próbował znaleźć dla mnie pieniądze, żebym badała w Gombe szympansy. Zamknięte koło. Leakey nalegał, abym uzyskała stopień naukowy. Powiedział, że nie ma czasu na tytuł licencjata, ale w Cambridge znajdzie się, ze względu na moje doświadczenie, miejsce na studiach doktoranckich w zakresie ochrony zwierząt. Byłam więc ósmą osobą w historii Cambridge i pierwszą kobietą, która uzyskała stopień doktora bez stopnia licencjata.

Pamiętam, że w 1960 r. w nauce było naprawdę niewiele kobiet. Nigdy się nie dowiemy dlaczego. Czy próbowały dostać się na uczelnię i, jak wielu ich kolegów, poniosły porażkę? Czy ze względu na uprzedzenia nie otrzymały szansy wykształcenia odpowiedniego dla naukowców? Zmiana dokonywała się na moich oczach. Teraz kobiety są mile widziane w nauce, co zapewnia pożądaną różnorodność. To dobrze, przecież jest jeszcze tak wiele do zrobienia.

W lipcu 1960 r. pierwszy raz postawiła pani nogę w Gombe, dziś Parku Narodowym.

Polityka 19.2020 (3260) z dnia 05.05.2020; Nauka i cywilizacja; s. 54
Oryginalny tytuł tekstu: "Natura, czyli nadzieja"
Reklama