Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Nauka

Nie tylko Polska – wysycha nam cały świat

Susze są wielkim zmartwieniem nie tylko dla Afryki – to problem globalny. Susze są wielkim zmartwieniem nie tylko dla Afryki – to problem globalny. Josh Withers / Unsplash
Susza w dobie zmian klimatycznych to jedno z największych wyzwań dla ludzkości, przekonują naukowcy na łamach amerykańskiego „Science”.
Wydanie „Science” poświęcone suszyScience/• Wydanie „Science” poświęcone suszy

Jedno z najważniejszych czasopism naukowych świata – amerykański tygodnik „Science” – niedawno poświęciło suszy specjalny raport, na który złożyło się aż 10 artykułów. Został zapowiedziany na okładce zdjęciem z Afryki. I choć fotografia mogłaby sugerować, że susze są wielkim zmartwieniem głównie dla tego kontynentu, to teksty pokazują, iż jest to zdecydowanie problem globalny.

Długotrwałe niedobory wody są w wielu regionach przyczyną m.in. ogromnych strat w rolnictwie, większych niż te powodowane przez wszystkie szkodniki i choroby roślin razem wzięte. Szacuje się, że w ciągu ostatniej dekady za sprawą suszy farmerzy ponieśli straty sięgające 30 mld dol. W Stanach Zjednoczonych jest ona drugim najdotkliwszym rodzajem klęski żywiołowej po huraganach i w ciągu ostatnich trzech dekad zabiła co najmniej 3 tys. osób.

Czytaj też: Dlaczego nie pada? Susza meteorologiczna to dopiero początek

Drzewa jak koralowce

Oczywiście susze zagrażają nie tylko ludziom i uprawom roślin, ale również dzikiej przyrodzie, w tym lasom. Dlatego jeden z artykułów w „Science” został poświęcony właśnie temu problemowi. Autorzy zwracają uwagę, że wolno rosnące drzewa, trochę podobnie do ginących morskich raf koralowych, mogą nie być w stanie przystosować się do stosunkowo szybkich zmian powodowanych przez globalne ocieplenie, przede wszystkim niedoborów wody. I chociaż wydawało się, że wzrost zawartości dwutlenku węgla w atmosferze będzie sprzyjał wegetacji roślin, to ostatnie dane sugerują, że większa ilość tego gazu nie rekompensuje innych negatywnych dla roślin skutków zmian klimatu. Dlatego obserwuje się w różnych miejscach świata wolniejszy wzrost drzew i pogorszenie ich kondycji zdrowotnej.

Dzieje się tak, bo susza m.in. negatywnie wpływa na ryzosferę roślin. Co to takiego? W ostatnich latach dużo pisze się i mówi w mediach o mikrobiomie człowieka, czyli mikroorganizmach żyjących w naszym ciele, np. bakteriach zasiedlających jelita. Rośliny mają podobnie bogaty mikrobiom, czyli właśnie ryzosferę. Jest to otaczająca ich korzenie strefa intensywnej działalności mikrobiologicznej i relacji między rośliną, glebą a mikroorganizmami. Naukowcy apelują na łamach „Science” o pilne zintensyfikowanie badań ryzosfery, szczególnie w kontekście suszy oraz procesów globalnego ocieplenia.

Tygodnik zwraca również uwagę, jak istotne, szczególnie z punktu widzenia rolników, są przewidywania nadchodzących okresów suszy. To bardzo skomplikowane zadanie, głównie z powodu złożoności samego zjawiska, na które wpływa mnóstwo czynników, więc wymaga tworzenia złożonych modeli komputerowych. Problemem jest także brak potrzebnych w tym celu porządnych danych. A tymczasem w Afryce liczba naziemnych stacji mierzących m.in. poziom opadów atmosferycznych i udostępniających zarejestrowane informacje spadła w ciągu ostatnich 30 lat o 80 proc. i na tym ogromnym kontynencie pozostało ich zaledwie ok. 600.

Czytaj też: Polska wysycha. Czy jesteśmy skazani na susze i pustynnienie?

Amerykańska megasusza

Aż dwa artykuły składające się na raport specjalny „Science” poświęcone zostały dramatycznej sytuacji w południowo-zachodniej Ameryce Północnej, czyli przede wszystkim na terenach stanu Kalifornia oraz północnego Meksyku. Wprawdzie co pewien czas w europejskich mediach pojawiają się informacje o gwałtownych pożarach w tamtym regionie, ale dopiero lektura tekstów w „Science” uświadamia skalę problemów. Przy czym nie są to tylko kłopoty lokalne, gdyż tamtejsza sytuacja pod wieloma względami przypomina tę w innych rejonach świata.

Dolina Kalifornijska, czyli nizina w stanie Kalifornia w USA o długości 700 km i szerokości 100 km, to wielkie rolnicze zagłębie Stanów Zjednoczonych. A z tego powodu również obszar ogromnego popytu na wodę, która od dekad jest czerpana spod ziemi. Jednym ze skutków jest jej zapadanie się, w niektórych rejonach doliny w latach 2012–16 aż o 60 cm rocznie. Problem jest tak duży, że władze stanu wprowadzają właśnie różne programy naprawcze, mające uchronić region przed katastrofą hydrologiczną. Kalifornia staje się więc laboratorium metod ochrony wód gruntowych, a uzyskane tam wyniki mogą być pomocne dla 17 krajów, gdzie znajdująca się pod powierzchnią woda również jest intensywnie eksploatowana. Warto dodać, że na terenach tych państw żyje dziś jedna czwarta światowej populacji.

Czytaj też: Rolnictwo i hodowla bydła rujnują naszą planetę. Alarmujący raport IPCC

Nadmierne wykorzystywanie wody w rolnictwie to nie jedyny problem Kalifornii. Jak bowiem piszą naukowcy w „Science”, południowy zachód Ameryki Północnej doświadczył w latach 2000–18 tzw. megasuszy, czyli niedoborów wody wynikających przede wszystkim z bardzo skąpych opadów atmosferycznych utrzymujących się przez lata. Dla tego rejonu świata nie jest to wprawdzie zjawisko zupełnie wyjątkowe na przestrzeni ostatnich 1,2 tys. lat, ale do tej pory dysponowaliśmy głównie anegdotycznymi relacjami o nim z czasów hiszpańskich podbojów południowych rejonów Ameryki Północnej w połowie ostatniego tysiąclecia.

Teraz zaś naukowcom udało się zdobyć znacznie dokładniejsze dane dzięki analizie słojów drzew, gdyż na ich budowę wpływa wilgotność powietrza w lecie. Okazało się, że południowo-zachodnie rejony USA i północnego Meksyku doświadczyły czterech okresów megasuszy: pod koniec IX w., w połowie wieków XII i XIII oraz w końcówce XVI. Nie wiemy dokładnie, czym były spowodowane, ale mocnym kandydatem są zimne powierzchniowe wody Pacyfiku, których oddziaływanie blokowało napływ chmur burzowych z obfitymi opadami nad południowy zachód Ameryki Północnej.

Czytaj też: Woda ze ścieków? El Paso jest gotowe, by ją pić

Walka o pół stopnia

Z tych analiz porównawczych w „Science” wynika, że ostatnia długotrwała susza 2000–18 okazała się drugim najgorszym pod względem niedoborów wody okresem w ciągu ostatnich 12 wieków. Palmę pierwszeństwa dzierży bowiem megasusza z końca XVI w., o której wspominali hiszpańscy konkwistadorzy. Za to susza z lat 2000–18 przebiła inne podobne traumatyczne doświadczenia Ameryki w XX w. Okazała się gorsza niż słynne „Dust Bowl”, czyli czasy burz pyłowych przetaczających się przez Wielkie Równiny USA, a spowodowanych właśnie wieloletnim niedoborem wody oraz erozją gleb na skutek intensywnego uprawiania ziemi (przede wszystkim stosowania głębokiej orki).

Czytaj także: Zabójcza susza. Jakie mogą być jej konsekwencje

Czy w takim razie ostatnie ciężkie lata na południowym zachodzie Ameryki Północnej nie są tylko kolejnym naturalnym zjawiskiem charakterystycznym dla tych terenów? Naukowcy odpowiadają zdecydowanie: nie. Za intensywność megasuszy 2000–18 w 47 proc. odpowiada globalne ocieplenie. Gdyby nie ono – piszą – mielibyśmy tylko kolejny epizod mniejszych opadów, zmniejszenia wilgotności gleby i słabszej wegetacji roślin. I przestrzegają, że to dopiero początek rosnącego wpływu antropogenicznych zmian klimatu na wysychanie południowego zachodu Ameryki Północnej.

Zresztą nie tylko jego, gdyż susze na całym świecie będą w dużym stopniu zależały od tego, co zrobimy z emisją gazów cieplarnianych. W wielu regionach świata, m.in. w Ameryce Centralnej, na Karaibach, w Amazonii, zachodniej Europie i południowej Afryce, nawet 0,5 st. C zrobi wielką różnicę. Innymi słowy, susze będą mniej dotkliwe, jeśli globalna temperatura wzrośnie o 1,5 st. zamiast 2. Dlatego, apelują naukowcy, warto inwestować środki w szybkie ograniczanie emisji dwutlenku węgla.

Czytaj też: Najwięksi truciciele wciąż nie spełniają zobowiązań klimatycznych

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną