Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Nauka

Puste szkoły i galerie. Czemu służą nowe restrykcje?

Galerie handlowe od soboty 7 listopada znów opustoszeją. Galerie handlowe od soboty 7 listopada znów opustoszeją. Roman Bosiacki / Agencja Gazeta
Nie ma już ognisk zakażeń. Tam, gdzie gęstość zaludnienia jest największa, koronawirus rozprzestrzenia się najgwałtowniej. Dlatego siedzenie w domu ma sens.

Najnowsza wersja strategii walki z pandemią oraz obostrzenia, które zaczynają obowiązywać od soboty, to odpowiedź rządzących na pogłębiający się kryzys w ochronie zdrowia. Zamknięta będzie większość sklepów w galeriach handlowych, kina, teatry, muzea i galerie sztuki. Hotele mogą być otwarte jedynie dla gości podróżujących służbowo. Od poniedziałku wszyscy uczniowie, nawet z klas najmłodszych, przechodzą na zdalne nauczanie.

Mnóstwo osób jest niezadowolonych z tych decyzji i nie ma im się co dziwić. Pracujący rodzice znowu będą mieli problem z zapewnieniem opieki dzieciom, a handel odnotuje potężne straty. Już kiedy podobny los spotkał wcześniej restauracje, baseny i siłownie, pojawiły się protesty kwestionujące sensowność takich restrykcji. Zwłaszcza że ich właściciele przedstawiali argument, iż nie wykazano nigdzie, aby w wodzie lub podczas ćwiczeń dochodziło do zakażeń SARS-CoV-2.

Czemu więc służą nowe zasady bezpieczeństwa i czy są konsekwentne? Odpowiedź na to pytanie wcale nie jest jednoznaczna.

Czytaj też: Jakie jest ryzyko, że się zakazisz koronawirusem?

Uwięzieni w domach

Jak zapowiedział premier Mateusz Morawiecki, to już ostatni krok przed narodową kwarantanną – będzie ona prawdopodobnie oznaczać m.in. całkowity zakaz przemieszczania się. Bo to jest dziś główne marzenie rządzących niemal na całym świecie: usadzić ludzi w mieszkaniach, ograniczyć maksymalnie wszelakie kontakty, zredukować do zera pokusy wychodzenia z domu.

Wtedy uda się odciąć koronawirusa od dróg rozprzestrzeniania i podobnie jak wiosną epidemia może na jakiś czas wyhamować. Poluzowanie tych obostrzeń w dość krótkim czasie ponownie zwiększy liczbę zakażeń, ponieważ nadal większość ludzi nie jest odporna na wirusa SARS-CoV-2. W Polsce według oficjalnych statystyk covid-19 przechorowało do tej pory około pół miliona osób i choć w rzeczywistości ta liczba może być nawet kilkakrotnie większa, to do 70–80 proc. z 38 mln jeszcze bardzo wiele pozostało (a dopiero przy takim odsetku można liczyć na uzyskanie populacyjnej odporności zbiorowej, zwanej inaczej stadną).

Choć decyzja o zamknięciu kina, klubu fitness lub salonu obuwniczego w galerii handlowej, w której nadal będą mogły gromadzić się tłumy w dyskoncie spożywczym, nie wydaje się zdroworozsądkowo sensowna – ma drugie dno. Tak naprawdę nie chodzi bowiem o konkretne miejsca, w których wirus miałby okazję szczególnie się rozprzestrzeniać (zwłaszcza że wszędzie obowiązuje zasada noszenia masek i dezynfekcji rąk), lecz o ograniczenie okazji do wychodzenia z domu, przypadkowych spotkań, nawet niezamierzonych kontaktów między ludźmi. Im mniej takich atrakcji i przynęt – tym bezpieczniej.

Czytaj też: Odporność stadna w Polsce? To byłaby totalna zapaść służby zdrowia

Jakie korzyści z zamkniętych szkół?

Fakt, że uczniowie z najmłodszych klas nie będą znowu chodzić do szkoły, nie wynika z jakichś superważnych odkryć epidemiologicznych, że są oni nagle odpowiedzialni za ostatni dynamiczny wzrost zakażeń (podobnie jak nie można odpowiedzialnością za to obarczać uczestników demonstracji ulicznych).

Po prostu rodzice i dziadkowie, którzy odprowadzaliby te dzieci do szkoły, zazwyczaj nie poprzestają na takim krótkim spacerze, ale przy okazji załatwiają mnóstwo innych spraw, no i spotykają się przypadkowo ze sobą w szkolnych szatniach – stwarzają więc przez to mnóstwo okazji do niepotrzebnych zakażeń. Teraz zostaną zmuszeni, by czuwać nad dziećmi w swoich czterech ścianach, i rzadziej wychylą nos poza próg. Nie byłoby problemu, gdyby wychodzili na spacer na świeże powietrze, ale korzystanie z komunikacji miejskiej albo kolejki w sklepach do kas już ryzyko to zwiększają.

Niebagatelną sprawą jest też ochrona pracowników szkół. Dla nich kontakty w klasach nigdy nie były bezpieczne, zwłaszcza że mamy taką pogodę, kiedy nie można już prowadzić lekcji przy otwartych oknach. Śmiem twierdzić, że zamykane właśnie kina i teatry mają lepszą wentylację niż pokoje nauczycielskie i szkolne sale, a więc powód zamknięcia dzieci w domach ma dużo szersze konsekwencje – nie wyłącznie o zdrowie kilkulatków tu chodzi.

Czytaj też: Więcej zakażonych w statystykach. Efekt testów antygenowych

Potrzebne zaufanie

Ostry hamulec bezpieczeństwa, o którym mówili niedawno na konferencji prasowej premier Morawiecki i minister zdrowia Adam Niedzielski, niewiele pomoże, jeśli społeczeństwo nie będzie wierzyło, że restrykcje rzeczywiście mogą odnieść jakiś pozytywny skutek. Na razie wszyscy na lockdownie tracą finansowo i emocjonalnie – a korzyści zdrowotnych, które siłą rzeczy są odroczone w czasie, niestety nie widać.

Dlatego podczas każdego kryzysu dobrze mieć rząd, któremu można ufać. Ten nasz wielokrotnie udowodnił, że na kredyt zaufania nie zasługuje, więc trudno się teraz dziwić irytacji obywateli, którzy nie rozumieją sensu wprowadzanych restrykcji, gdyż ci, którzy im je tłumaczą, już dawno zawiedli.

Czytaj też: Lockdown na raty. Czy zatrzyma wzrost zachorowań

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną