Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Nauka

Brytyjski wariant SARS-CoV-2. Co o nim wiemy?

Ewolucja żadnego wirusa nie była pod tak baczną kontrolą, jak ma to miejsce w przypadku SARS-CoV-2. Ewolucja żadnego wirusa nie była pod tak baczną kontrolą, jak ma to miejsce w przypadku SARS-CoV-2. Gorodenkoff / PantherMedia
Informacja o pojawieniu się w Wielkiej Brytanii nowego wariantu koronawirusa zaalarmowała świat. Co wiemy o B.1.1.7, a czego jeszcze nie?

Ewolucja żadnego wirusa nie była pod tak baczną kontrolą, jak ma to miejsce w przypadku SARS-CoV-2. Oczywiście wiemy, że wirusy mutują znacznie szybciej niż inne organizmy – to nic nowego. Z kolei wirusy RNA, do których należy koronawirus, na ogół szybciej niż wirusy DNA. Koronawirusom daleko jednak pod tym względem do wirusów RNA takich jak np. wirus grypy. W przeciwieństwie do nich ich polimerazy RNA zależne od RNA mają bowiem system korekty błędów powstających w procesie replikacji materiału genetycznego – w rezultacie zmieniają się istotnie wolniej. Tempo mutacji SARS-CoV-2 oceniano dotychczas na jedną, dwie mutacje na miesiąc.

Czytaj także: Szczepionki na koronawirusa. Powstały tak szybko, czy są więc bezpieczne?

Historia i natura wariantu B.1.1.7

Po raz pierwszy wariant B.1.1.7 (znany też jako VUI-202012/01, VUI od ang. variant under investigation) zaobserwowano w połowie listopada w Wielkiej Brytanii – szacuje się, że odpowiadał za ok. 25 proc. zakażeń. W pierwszej połowie grudnia w hrabstwie Kent, na południowym wchodzie Anglii, gdzie odnotowano gwałtowny wzrost zakażeń, stwierdzono już, że połowa z nich była spowodowana właśnie tym wariantem SARS-CoV-2. W mniej niż dwa tygodnie zaczęto go notować na terenie całej Wielkiej Brytanii. Z pewnością wydostał się już poza terytorium Wysp.

Czytaj także: SARS-CoV-2 zaatakował wcześniej, niż sądziliśmy

B.1.1.7 jest wariantem, który skumulował aż 17 różnych mutacji jednocześnie i to zdecydowanie wyróżnia go spośród innych wariantów. 14 z nich prowadzi do substytucji aminokwasowej, a pozostałe do delecji. Pośród tych mutacji aż osiem dotyczy sekwencji genowej kodującej białko szczytowe, najważniejsze dla wirusa w mechanizmie zakażania. Niepokój rodzą dwie z nich. Jak wykazano niedawno, mutacja N501Y umożliwia bardziej ścisłe wiązanie się białka szczytowego z receptorem ACE2, który jest punktem wejścia wirusa do ludzkich komórek. Pierwszy raz zaobserwowano ją w kwietniu w Brazylii.

Druga mutacja, znana jako 69-70del, prowadzi do utraty dwóch aminokwasów w białku szczytowym (których łącznie jest ponad 1270). Warto wspomnieć, że 69-70del jest jedną z mutacji obserwowanych w tzw. wariancie Cluster 5, który wyizolowano od duńskich norek. Obserwowano również, że inne niż B.1.1.7 warianty z mutacją 69-70del umykają układowi immunologicznemu pacjentów z poważnymi deficytami odporności. Jej obecność prowadzi również do niewykrywania jednej z sekwencji markerowych w teście diagnostycznym RT-PCR (jeżeli test jest trzygenowy, to pozostałe dwie zostają wykryte w przypadku obecności materiału genetycznego takiego wariantu).

Podejrzewa się, że linia B.1.1.7 mogła być wynikiem przeniesienia SARS-CoV-2 od osoby przewlekle zakażonej, z deficytem odporności. A to dlatego, że u takich osób wirus może w spokoju i przez długi czas mutować i kumulować zmiany w materiale genetycznym. To oczywiście na ten moment tylko hipoteza.

Czy B.1.1.7 może rozprzestrzeniać się szybciej niż inne warianty?

Czy B.1.1.7 faktycznie jest bardziej zakaźny? Choć Boris Johnson stwierdził, że o ok. 70 proc., to na chwilę obecną nie ma na to dostatecznych dowodów. Kwestia wymaga wnikliwych analiz, a te będą dopiero przeprowadzone. Wcześniej, pod koniec stycznia, stwierdzono mutację D614G, powstałą w trakcie cyrkulacji wirusa pośród ludzi. Ona faktycznie umożliwiała większe tempo zakażania komórek, była więc korzystna dla wirusa, podlegała pozytywnej selekcji, szybko się upowszechniła. Możliwe, że podobnie jest z mutacjami obserwowanymi w B.1.1.7. Ba, może i cały wariant podlega pozytywnej selekcji, właśnie dlatego że rozprzestrzenia się bardziej efektywnie niż inne. Już wcześniej stwierdzono, że inny wariant SARS-CoV-2, którego genom charakteryzuje się obecnością mutacji N501Y, jedną z tych, którą posiada też B.1.1.7, jest bardziej zakaźny.

Nie można jednak wykluczyć, że obserwowany wzrost zakażeń B.1.1.7 jest kwestią działania innych czynników, które nakładają się z jego zaobserwowaniem. Warto tu przytoczyć przykład innego wariantu, o bardzo podobnej, i w związku z tym mylącej, nazwie – B.1.177. Badacze zaobserwowali go wpierw w Hiszpanii, skąd bardzo szybko rozprzestrzenił się w całej Europie. Okazuje się jednak, że najprawdopodobniej nie było to rezultatem jego większej zakaźności, ale wzmożonego ruchu turystycznego do i z Hiszpanii. A zatem przemieszczanie się ludzi, a nie cechy biologiczne wirusa, zdecydowały o jego upowszechnieniu się na kontynencie. Czy tak samo jest w przypadku B.1.1.7? Na razie tego nie wiemy, potrzeba badań, w których będzie można przetestować to bezpośrednio. Potrzebę tę podkreśla również raport rady doradczej rządu ds. wirusów NERVTAGS. Samo wiązanie obserwowanego wzrostu liczby zakażeń z częstością B.1.1.7 to wykazanie korelacji. A nie każda korelacja ma charakter związku przyczynowo-skutkowego. W przypadku tego wariantu trzeba brać jednak pod uwagę, że jego rozprzestrzenianie nastąpiło w momencie, gdy w Wielkiej Brytanii wprowadzony był już lockdown.

Czytaj także: Amantadyna i covid. Słuchajmy ekspertów, a nie polityków

Czy B.1.1.7 zmniejszy skuteczność szczepionek?

Informacja o nowym wariancie, który kumuluje aż 17 nowych mutacji, w momencie gdy w niektórych krajach program szczepień na covid już ruszył, a w innych stanie się to lada moment, niewątpliwie może niepokoić. Fakt, że w jego materiale genetycznym pojawiają się mutacje, nie jest jednak jednoznaczny z tym, że wprowadzane szczepionki nie będą skuteczne. Po pierwsze, z ich punktu widzenia istotne są tylko zmiany w genie kodującym białko szczytowe. To właśnie produkcję tego i tylko tego białka ludzkim komórkom umożliwiają szczepionki Pfizer/BioNTech, Moderny czy AstryZeneki. Po drugie, przeciwciała neutralizujące produkowane w odpowiedzi na pojawienie się białka szczytowego mogą wykorzystywać różne, a nie tylko jeden epitop – fragment antygenu (którym w tym przypadku jest właśnie białko szczytowe), który łączy się bezpośrednio z przeciwciałem. Po trzecie, nie ma przesłanej na ten moment, by sądzić, że zakażenie B.1.1.7 ma jakiś istotny wpływ na przebieg kliniczny covid. Gdyby tak było, to prawdopodobnie już byśmy o tym wiedzieli.

Czytaj także: Jest zielone światło dla szczepionki w Europie

Szczepmy się!

Specjaliści póki co są więc raczej zgodni: proponowane szczepionki powinny działać na wariant B.1.1.7. Najlepiej jednak, gdybyśmy zaszczepili się jak najprędzej. Im dłużej bowiem SARS-CoV-2 będzie cyrkulował z takim nasileniem jak obecnie, tym większa szansa, że będzie kumulował kolejne mutacje. Być może i takie, które będą miały istotne znaczenie dla kontroli dynamiki szerzenia się jego zakażeń. Mierzymy się z wrogiem, którego średnica pojedynczego wirionu mierzona jest wprawdzie w nanometrach, ale w którym drzemią potężne siły adaptacyjne. Możemy je zlekceważyć i pozwalać mu dalej je wykorzystywać bądź odpowiedzieć kontratakiem i się zaszczepić.

Obalamy fakenewsy: Szczepionka na koronawirusa – co jest prawdą, a co nie?

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi. Zamów już dziś najnowszy Pomocnik Historyczny „Polityki”

Już 24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny „Dzieje polskiej wsi”.

Redakcja
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną