Ptasi spis powszechny
Rozmowa z dr. Tomaszem Wilkiem o ptakach, które wymierają i które mają się dobrze
ALEKSANDRA KOZŁOWSKA: – Gawron, ten kraczący, wydawałoby się nieodłączny element polskiego krajobrazu, jest gatunkiem narażonym na wyginięcie?
TOMASZ WILK: – No właśnie. Wiele osób się dziwi. Przecież gawrony widujemy w miastach i na wsi. A jednak ten ptak zdecydowanie zasługuje na miejsce na „Czerwonej liście ptaków Polski”. W ostatnich 15 latach jego populacja lęgowa zmniejszyła się o prawie 60 proc. Duże stada ptaków, które widujemy jesienią czy zimą, to przede wszystkim osobniki przylatujące do nas z północy i wschodu kontynentu. A przygotowując „Czerwoną listę”, liczymy wyłącznie gatunki lęgowe, a nie populacje zimujące czy migrujące.
Ale dlaczego liczba naszych gawronów tak spadła?
Ludzie za nimi nie przepadają. Nie lubią zakładanych na drzewach kolonii lęgowych, bo ptaki w nich gniazdujące są hałaśliwe i brudzą. Samorządy wnioskują więc o usuwanie kolonii albo płoszenie ptaków. Ta presja skutkuje coraz większymi trudnościami w znalezieniu odpowiedniego miejsca na zakładanie gniazd. Jest jeszcze jeden, równie ważny powód spadku gawroniej populacji. Intensyfikacja rolnictwa, upraszczanie krajobrazu rolnego, nadmiernie stosowane pestycydy – to wszystko sprawia, że ptakom tym coraz trudniej znaleźć pożywienie.
Nie tylko im. Zagrożonych wymarciem jest 47 gatunków, spośród których aż 12 krytycznie. To o jedną trzecią więcej niż w 2002 r., kiedy powstała poprzednia polska „Czerwona lista”.
Tak, i na pewno nie możemy ignorować tego niepokojącego sygnału. Okazuje się bowiem, że wymieranie to nie jest kwestia odległych tropikalnych regionów, egzotycznych gatunków znanych z filmów Davida Attenborough – to dzieje się tu i teraz, na naszych polach, lasach, bagnach.