Agencja kosmiczna NASA zdecydowała niedawno, że przygotuje dwie duże misje, które polecą na Wenus (najbliższą Ziemi planetę): DAVINCI+ i VERITAS. Obie mają wystartować w końcu tego dziesięciolecia, a każda realizować inne cele, zaś ich przygotowanie pochłonie w sumie miliard dolarów. Ale to nie wszystko – Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) szykuje wyprawę do Wenus orbitera EnVision, a rosyjska – Roscosmos – orbitera i lądownika Wenera-D. One również mają wystartować pod koniec bieżącej dekady.
Natomiast indyjska agencja kosmiczna (ISRO) zapowiada wysłanie w kierunku Wenus sondy Shukrayaan-1 już w 2024 r. Z kolei prywatna amerykańska firma Rocket Lab, specjalizująca się w wystrzeliwaniu niewielkich satelitów telekomunikacyjnych, od kilku lat współpracuje z Massachusetts Institute of Technology w przygotowaniu kilku (najpóźniej w połowie dekady) małych obiektów badawczych, które znajdą się na orbicie Wenus. Także Chińczycy mówią o rychłej własnej wyprawie.
Co sprawiło, że największe organizacje kosmiczne świata wzięły Wenus na swoje celowniki? Ma ona bardzo zbliżone do Ziemi rozmiary, budowę (jest skalistą planetą), masę i grawitację, jak również posiada gęstą atmosferę, która blisko powierzchni zachowuje się bardziej jak ciecz niż gaz (ciśnienie jest tam 92 razy wyższe od ziemskiego). Ponadto znajduje się na pograniczu strefy ekologicznej, czyli sprzyjającej życiu odległości od centralnej gwiazdy (Ziemia jest wewnątrz tej strefy).
Dzień dłuższy niż rok
Krążąc o 50 mln km bliżej Słońca niż nasza planeta, Wenus otrzymuje od niego niemal dwa razy tyle energii co Ziemia. Dlatego na jej powierzchni panuje ekstremalne gorąco – średnia temperatura wynosi 460 st. C (ołów topi się przy 327,5 st. C). Wenus nie ma magnetosfery (pola magnetycznego), a poza tym obraca się najwolniej ze wszystkich planet Układu Słonecznego (pełny obrót wokół własnej osi trwa 243 ziemskie doby).