Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Nauka

„Łagodniejszy” omikron, który zgotuje nam armagedon

O ile omikron zestawiony 1 do 1 z deltą jest łagodniejszy pod względem przebiegu klinicznego, o tyle nadrabia znacząco zwiększoną transmisyjnością. Wstępne analizy wskazują, że na wczesnym etapie infekcji, kiedy jeszcze wiele osób nawet nie wie, że w ich organizmie namnaża się koronawirus, zakaźność omikrona jest aż czterokrotnie wyższa niż w przypadku delty. O ile omikron zestawiony 1 do 1 z deltą jest łagodniejszy pod względem przebiegu klinicznego, o tyle nadrabia znacząco zwiększoną transmisyjnością. Wstępne analizy wskazują, że na wczesnym etapie infekcji, kiedy jeszcze wiele osób nawet nie wie, że w ich organizmie namnaża się koronawirus, zakaźność omikrona jest aż czterokrotnie wyższa niż w przypadku delty. Timon Studler / Unsplash
Tak, omikron jest łagodniejszym wariantem SARS-CoV-2, ale nie jest mniej groźny. Nie dopatrujmy się w nim nadziei, bo możemy się mocno przeliczyć – zwłaszcza w najbliższych tygodniach.

Wykryty w połowie listopada 2021 r. w Botswanie i RPA nowy wariant koronawirusa został w iście ekspresowym tempie wpisany przez Światową Organizację Zdrowia na listę „budzących obawy”. I bardzo dobrze, bo dzięki temu ruszył ogrom badań, które umożliwiły jego szybkie scharakteryzowanie. Wyniki analiz epidemiologicznych wskazują, że omikron jest faktycznie klinicznie łagodniejszą formą SARS-CoV-2.

Co to dokładnie oznacza? Otóż ryzyko hospitalizacji i zgonu wskutek zakażenia jest istotnie niższe w porównaniu do wariantu delta. Niedawne badania przeprowadzone w USA i obejmujące blisko 70 tys. osób wykazały, że zainfekowani omikronem trafią do szpitali o połowę rzadziej, o ok. 75 proc. mniejsze jest prawdopodobieństwo, że będą wymagać intensywnej terapii, a ryzyko, że umrą, było zredukowane aż o ok. 90 proc. Ponieważ na przebieg covid-19 wpływ ma bardzo wiele zmiennych, warto podkreślić, że powyższe wyniki uzyskano po kontroli takich parametrów jak wiek i płeć, występowanie chorób przewlekłych, przebycie zakażenia koronawirusem oraz status zaszczepienia.

Czytaj także: Omikron. Więcej zakażeń, mniej ciężko chorych?

Łagodniejszy, ale o wiele szybszy

Rezultaty te mogłyby napawać optymizmem. Wcześniejsze badania wskazywały, że ogólny odsetek zakażonych SARS-CoV-2, który wymaga hospitalizacji, wynosi ok. 7 proc. A zatem jeśli ryzyko trafienia do szpitala jest w przypadku infekcji omikronem zredukowane o połowę, to zamiast siedmiu hospitalizacji na 100 przypadków zakażeń obserwować powinniśmy ok. 3,5. Biada jednak temu, kto od razu wywnioskuje, że w najbliższym czasie system opieki zdrowotnej będzie mógł odetchnąć. Wręcz przeciwnie.

Problem polega bowiem na tym, że o ile omikron zestawiony 1 do 1 z deltą jest łagodniejszy pod względem przebiegu klinicznego, o tyle nadrabia znacząco zwiększoną transmisyjnością. Wstępne analizy wskazują, że na wczesnym etapie infekcji, kiedy jeszcze wiele osób nawet nie wie, że w ich organizmie namnaża się koronawirus, zakaźność omikrona jest aż czterokrotnie wyższa niż w przypadku delty. Dodatkowo niedawne badania z Danii sugerują, że omikron łatwiej od innych wariantów może rozprzestrzeniać się między osobami zaszczepionymi, zwłaszcza tylko dwiema dawkami. Z kolei francuscy badacze oszacowali, analizując ok. 130 tys. przypadków przetestowanych osób, że omikron rozprzestrzenia się o ponad 100 proc. łatwiej niż delta.

Wszystko to oznacza, że liczba hospitalizacji, której należy się spodziewać, będzie per saldo wyższa niż w przypadku delty. Daje się to zauważyć w populacjach, w których omikron już stał się dominującym wariantem koronawirusa. Rośnie liczba pacjentów m.in. w szpitalach brytyjskich, hiszpańskich, francuskich czy amerykańskich. O tym, że omikron to nie jakiś „łagodny koronawirus”, niech świadczy niedawna dobowa liczba zgonów w Nowym Jorku: 400 – najwięcej od maja 2020 r. Niepokojące są również doniesienia dotyczące hospitalizacji małych dzieci. Według analizy z Wielkiej Brytanii odsetek dzieci do pierwszego roku życia, które z powodu covid-19 trafiły do szpitali, wzrósł wraz z pojawieniem się omikrona o 12 proc.

Łóżka nie wyleczą polskich pacjentów

Nie ma podstaw, by sądzić, że w Polsce będzie inaczej, a przecież już jest wystarczająco ciężko, nawet jeśli liczba hospitalizacji spadła do „zaledwie” 13,6 tys. Według przewidywań w ciągu dwóch następnych tygodni omikron może odpowiadać już za 90 proc. infekcji SARS-CoV-2. Jak powiedział w wywiadzie dla „Menedżera Zdrowia” dr Franciszek Rakowski z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego, powinniśmy się spodziewać, że podczas fali omikronowej liczba hospitalizacji sięgnie ok. 30 tys. Gdyby ziścił się najczarniejszy scenariusz – aż 70 tys. Różnice wynikają z trudności przełożenia obserwacji z innych krajów na nasze podwórko, przede wszystkim z powodu wyszczepialności, w Polsce niskiej, co czyni nas populacją podatną na potężniejsze uderzenie omikrona.

Czytaj także: Prognoza grupy MOCOS. Do Polski nadchodzi omikron

Czy jesteśmy na nie gotowi? Rząd zapewnią, że łóżka dla pacjentów na pewno się znajdą. Ale nie o łóżka chodzi, kluczowe jest to, czy wystarczy personelu i leków. Nie chodzi tylko o to, by uchronić ich przed zgonem, ale by zmniejszyć ryzyko wystąpienia poważnych, długotrwałych powikłań pocovidowych.

Wstawienie dodatkowych łóżek nie odciąży już wycieńczonego systemu opieki zdrowotnej w zakresie usług świadczonych w zupełnie innych wskazaniach niż covid-19. A na tym cierpieć będą ponownie pacjenci kardiologiczni, onkologiczni i wielu innych – dla nich zabraknie czasu, personelu, leków i… łóżek. W efekcie omikron przyczyni się do nadmiarowych zgonów. Tylko ignorant uznałby go za mniej groźny wariant, doszukiwał się w nim uzasadnienia swojej decyzji o niezaszczepieniu bądź postulował, by iść na żywioł i w oparciu o naturalne infekcje zbudować odporność zbiorowiskową.

Czytaj także: Omikron kontra szczepionki i nasza odpowiedź komórkowa. Jakie mamy szanse?

Więcej infekcji to większe ryzyko dalszego mutowania

Jest jeszcze inny, słabo dostrzegany problem związany z wysoką transmisyjnością omikrona. Im więcej zakażonych, tym więcej komórek ludzkich, w których wirus może namnażać swój materiał genetyczny. A przecież to podczas tego procesu zachodzą losowe pomyłki zwane mutacjami. WHO prognozuje, że w ciągu następnych dwóch miesięcy omikronem może zakazić się połowa Europy. To zwiększa prawdopodobieństwo, że w krótkim czasie linia rozwojowa omikrona zacznie się zmieniać – wskutek kumulowania przystosowawczych mutacji – w kierunkach niełatwych do przewidzenia.

Omikron to przecież nie jakaś wersja ostateczna SARS-CoV-2, ale po prostu jedna z jego gałęzi, która dość niespodziewanie wyrosła w Afryce i z której ewoluować mogą kolejne gałązki. Zresztą już znane są trzy: BA1, BA2 i BA3. Dane z Danii, która wykonuje bardzo dużo analiz sekwencjonowania genomu SARS-CoV-2, wskazują, że BA1 była dominującą wersją omikrona w pierwszym tygodniu stycznia, by zostać „wygryziona” przez BA2. A to oznacza, że w linii rozwojowej wariantu omikron trwa ewolucyjna przepychanka o przetrwanie.

Czytaj także: Prosimy się o kłopoty. Wariant omikron to już ostatnie ostrzeżenie

I to nieprawda, że wirusy z czasem muszą bezwzględnie zmieniać się w coraz łagodniejsze klinicznie wersje. Dla patogenu liczy się tylko możliwość tworzenia swoich kopii. Jeżeli może się efektywnie rozprzestrzeniać, jeszcze zanim u pacjenta wystąpią symptomy infekcji bądź na samym początku fazy objawowej, to nie ma już dla niego większego znaczenia, czy nosiciel umrze po jednym, czy dwóch tygodniach walki w szpitalu. W takim scenariuszu wirus i tak zdąży zrealizować swój plan.

Bierzmy sprawy w swoje ręce i utrudnijmy omikronowi życie

Bardzo nie chciałbym, żeby w linii omikrona rozwinęły się groźniejsze formy. Podobnie jak nie chciałbym, by ziściły się prognozy dotyczące liczb hospitalizacji w najbliższych dwóch miesiącach w Polsce. Nie będę ułatwiał koronawirusowi życia i innym radzę to samo. Kto w ogóle się nie zaszczepił, naprawdę powinien to teraz zrobić – zdąży wytworzyć wystarczającą odporność jeszcze podczas przewalania się fali omikronowej w Polsce.

Na zaszczepionych ostatnią dawką przynajmniej pięć miesięcy temu czeka w punktach szczepień booster, który warto przyjąć – dane wskazują, że redukuje ryzyko infekcji i cięższego przebiegu w przypadku infekcji omikronem. W przestrzeniach zamkniętych i podczas spotkań postawmy na dobre maski – dla mnie od dawna nie istnieje już nic poniżej FPP2 (N95). Badajmy się regularnie, jeżeli nie oficjalnie, to samodzielnie testami antygenowymi – zwłaszcza gdy pojawią się u nas objawy przypominające przeziębienie. To wszystko ze świadomością, że nie chodzi tu tylko o nas, ale przede wszystkim o zdrowie publiczne i wspólne dobro.

Czytaj także: Ilu Polaków ocaliły dotąd szczepionki? A ilu mogłyby ocalić? Można to policzyć

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną