Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Nauka

Jeszcze nie upolował Cię covid? Nie ciesz się

Szczeciński punkt szczepień Szczeciński punkt szczepień Dariusz Gorajski / Forum
Bądź ostrożny, bo zakażenie może nadejść w każdej chwili. Zdaniem naukowców przy bardziej zakaźnych wariantach nawet superodpornym będzie coraz trudniej uniknąć infekcji.

Letnia fala pandemii, wywołana superzaraźliwymi subwariantami omikrona, zaatakowała głównie tych, którzy od jej początku przynajmniej raz byli już chorzy lub przyjęli co najmniej jedną dawkę szczepionki. Osoby, które infekcji jeszcze nie przeszły, a wśród nich są też tacy, którzy zlekceważyli szczepienia, podnoszą wysoko głowę i nie wierzą, by koronawirus kiedykolwiek ich dopadł.

Trzeba przyznać, że mają kilka argumentów po swojej stronie: uniknęli covidu na początku pandemii, gdy wszyscy ludzie wobec niego mieli podobną, na ogół bardzo niską odporność, nie zachorowali jesienią ubiegłego roku, kiedy szpitale uginały się pod naporem chorych, ani ostatniej zimy, gdy wszystkim zaczął zagrażać omikron. Mało tego, wielu z tych szczęśliwców opiekowało się bliskimi, którzy nie mieli tyle szczęścia co oni, i choć mieszkali z nimi pod jednym dachem, też uniknęli zakażenia.

Ale czy to wystarczające dowody, że na pewno nie zachorują nigdy? Takie przekonanie opiera się na kruchym fundamencie.

Dr Grzesiowski dla „Polityki”: Będziemy chorować, może nawet wiele razy

Posiadacze szczęśliwych genów

Przede wszystkim musimy pamiętać o ważnym zastrzeżeniu: ile osób spośród uważających się za niepokonane przez covid w rzeczywistości nie uniknęło zakażenia, lecz przeszło je bezobjawowo?

Akurat takich można nazwać szczęśliwcami, bo w sposób najmniej dla siebie dolegliwy poddali swój układ odpornościowy identycznemu treningowi co wszyscy pozostali, którzy go odchorowali. Po przeciwnej stronie są pechowcy – przeszli zakażenie raz czy drugi, szczepili się trzy razy, a i tak leżą teraz w łóżku z gorączką, bólem gardła, chorymi zatokami. 90-proc. odporność populacyjna, którą od maja rzekomo posiada nasze społeczeństwo (już kilkakrotnie powoływał się na nią minister zdrowia Adam Niedzielski), nic im nie dała. Czyżby więc ci, którzy uważali tak jak oni lub mniej, byli ulepieni z innej gliny?

Wielu uzna to pewnie za rozczarowujące, ale naukowcy i lekarze nie potrafią jednoznacznie wyjaśnić tego fenomenu. Czym oczywiście narażają się na zarzut wróżbiarstwa, skoro jedna z podstawowych zagadek tej pandemii pozostaje w sferze szczęścia i pecha.

Ale jeśli w grę może wchodzić szczęście, to na pewno również genetyka. Wykryto konstelacje genów, które predestynują do cięższego przebiegu covidu, więc pewnie są też takie, które wzmacniają odporność organizmu do walki z tym zakażeniem. Choć trzeba przyznać, że przy okazji odkrycia wspomnianych cech genetycznych wskazujących na większe ryzyko powikłanego covidu niektórzy eksperci z rezerwą odnosili się do tych ustaleń.

Opowiadanie o tym, że lekarze będą podejmować decyzje w izbach przyjęć na podstawie testów genetycznych, brzmi dla mnie naiwniemówił „Polityce” prof. Michał Witt, dyrektor Instytutu Genetyki Człowieka PAN w Poznaniu. Powątpiewał w to również prof. Wojciech Szczeklik, kierownik Ośrodka Intensywnej Terapii i Medycyny Okołozabiegowej Collegium Medicum UJ w Krakowie: – Wiadomo przecież, że starszy wiek, otyłość, cukrzyca oraz nadciśnienie istotnie zwiększają ryzyko ciężkiego przebiegu covid-19, więc czy dodanie profilu genetycznego poprawiłoby nasze przewidywania?

Na ile warianty genetyczne mogą kogoś trwale uodpornić na koronawirusa, tego jeszcze nie wiemy. Ale z pewnością wyjaśnienie tej tajemnicy tkwi w sile reakcji układu odpornościowego, a na to nieokreślone geny też mają swój wpływ.

Czytaj też: „Łagodniejszy” omikron, który zgotuje nam armagedon

Odporni lżej przechodzą covid

Zdaniem naukowców przy bardziej zakaźnych wariantach (a omikron BA.5 bezwzględnie do nich należy) nawet superodpornym będzie coraz trudniej uniknąć infekcji. Nieszczepieni są nadal najbardziej narażeni, zwłaszcza na poważniejsze skutki covidu – przy kolejnej fali pandemii już trochę zapomnieliśmy, jak to było przy pierwszej, drugiej i trzeciej. Chorzy musieli trafiać do szpitali na oddziały intensywnej terapii, bo nie mogli samodzielnie oddychać. Masywny proces zapalny wywoływał w ich organizmie tak gwałtowną reakcję, że trzeba było wspomagać pracę nerek, serca i innych narządów wewnętrznych. A teraz u większości zakażonych BA.5 (i wcześniej zaszczepionych!) to jednak tylko męczący katar albo dolegliwy ból gardła i głowy. Niektórzy przechodzą te infekcje bardzo ciężko, ale w domu, ich stan na pewno nie jest zagrożeniem życia.

U osób, które nie są zaszczepione nawet jedną dawką (a to wciąż blisko 40 proc. naszego społeczeństwa), ryzyko ciężkiego covidu jest jednak nadal znaczne i porównywalne z początkiem pandemii. Dlatego ci, którzy dotąd nie zachorowali, nie mogą tracić czujności, nadal powinni starać się unikać zakażenia. Przede wszystkim warto być na bieżąco ze szczepieniami podstawowymi i uzupełniającymi. W zatłoczonych, zamkniętych pomieszczeniach należy nosić maseczki, czyli postępować tak, jak powinni to w tej chwili – przy zwyżce liczby zakażeń – robić wszyscy.

Wskazówki dla superodpornych są więc takie same jak dla innych, głównie dlatego, że odporność na infekcje zanika z czasem. Wariant BA.5 zakaża nawet tych, którzy zaledwie kilka miesięcy temu mieli kontakt z wcześniejszą wersją omikrona, więc infekcja sprzed roku, a co dopiero dwóch, może nie być wystarczająca i skuteczna, aby układ odpornościowy szybko zwalczył obecny atak zarazka w nowym przebraniu.

Czytaj też: Późne powikłania nawet po lekkim covidzie. Strach się bać

Zbyt pewni siebie zachorują

W wielu artykułach na temat trwałej odporności przeciwko covid-19 można przeczytać, że epidemiologów w gruncie rzeczy nie cieszy grupa „nigdy niezakażonych”. Bo coraz trudniej ich przekonać do respektowania zaleceń, przyjmowania kolejnych dawek szczepionek i wytrwania w reżimie sterylności (czy korzystnym dla organizmu długoterminowo, to już inna sprawa). Autorka artykułu w „The Atlantic” powołuje się na partnera, z którym mieszka – należy on właśnie do grupy owych szczęśliwców, choć wielokrotnie w ciągu ostatnich dwóch lat oboje byli narażeni na obcowanie z wirusem. Który z niewyjaśnionych z naukowego punktu widzenia powodów za każdym razem dopadał właśnie ją, a narzeczony nigdy do tej pory się nie zakaził.

Ale nie ucieszyła go informacja, którą dziennikarka przekazała mu od ekspertów, że mimo braku danych na temat tego, kto zakaża się covidem w obecnej fali, w Nowym Jorku pierwsze infekcje występują teraz pięciokrotnie częściej niż ponowne. To ostrzeżenie, że liczba „nigdy niezakażonych” będzie stopniowo się kurczyć. Nie powinno być to jednak powodem trwogi ani porażki. Wcale was szczęście nie opuściło! Już wygraliście, bo dostęp do szczepionek i leczenia jest obecnie nieporównywalnie lepszy niż na początku pandemii. Więc w gruncie rzeczy, jeśli już trzeba doświadczyć trudów zakażenia covidem, to lepiej teraz niż rok czy dwa lata temu. I na tym to wasze szczęście polega.

Czytaj też: Covid znów okazał się szybszy. Co włożyć do szczepionki?

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną