Służby wywiadowcze Stanów Zjednoczonych przeżyły w sierpniu 2021 r. szok: Chińczycy zademonstrowali pocisk hipersoniczny zdolny do przenoszenia ładunku jądrowego. Wyniesiony w przestrzeń przez rakietę kosmiczną Długi Marsz, po osiągnięciu orbity okołoziemskiej został zwolniony i lotem szybowcowym okrążył Ziemię. Ze swoim celem ćwiczebnym na terenie Chin rozminął się o kilkadziesiąt kilometrów, co jednak nie zmniejszyło zdumienia amerykańskich wojskowych. Najwyraźniej Chińczycy ich wyprzedzili, mimo że prace nad systemami wykorzystującymi pociski poruszające się co najmniej pięciokrotnie szybciej od dźwięku trwają w USA od lat 50. XX stulecia.
Gen. George Milley, przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów, stwierdził nawet, że militarno-technologiczna rywalizacja z Chinami zbliżyła się do „momentu sputnikowego”. Przypomniał osłupienie, w jakie USA wprawił Związek Radziecki w 1957 r., umieszczając na orbicie pierwszego sztucznego satelitę, pokazując tym samym, że nie tylko przoduje w rywalizacji o podbój kosmosu, lecz także dysponuje rakietami zdolnymi przenieść ładunek w dowolne miejsce na świecie. Tym razem Chińczycy pokazali, że dysponują pociskami zdolnymi do ataku na terytorium Stanów Zjednoczonych, przed którym Amerykanie nie byliby w stanie się obronić.
Twarda konsekwencja
Jak jednak do tego doszło? Dlaczego nieliczne głosy wojskowych ostrzegających przed możliwą chińską przewagą wywoływały ironiczne odpowiedzi? Na przykład taką, że Chińczycy może i są mistrzami, ale w kopiowaniu cudzych technologii i z tego względu nie mają dostępu do granicy technologicznej, czyli rozwiązań najbardziej zaawansowanych, gdzie nieustannie prym wiodą Stany Zjednoczone.
Częściowej odpowiedzi na te pytania udzielił 10 marca Paul F.