Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Nauka

Z baru wzięte

Barcampowcy, (od lewej) Daniel Owsiański, Marcin Kaszyński, Zbigniew Sobiecki. Fot. Leszek Zych Barcampowcy, (od lewej) Daniel Owsiański, Marcin Kaszyński, Zbigniew Sobiecki. Fot. Leszek Zych
Przy kuflu piwa, w luźnej atmosferze internauci dzielą się swoimi doświadczeniami, które mogą zmienić polską rzeczywistość. Na takich spotkaniach coraz częściej pojawiają się też inwestorzy poszukujący pomysłów na dobry interes.
Zwykle zaczyna się w Internecie, na forum poświęconym programowaniu, liście dyskusyjnej czy na innym społecznościowym portalu. W końcu ktoś proponuje spotkanie. Załatwia małą salę w firmie lub zamawia stolik w knajpie licząc, że przyjdzie pięć osób, które przy kuflu piwa porozmawiają o przyszłości światowej sieci. Pojawia się ich kilka razy więcej: siedzą na ziemi, schodach, stoją w drzwiach. Entuzjazm w powietrzu można ciąć nożem. Bo ludzie chcą robić nowe rzeczy, poznawać innych z branży, dzielić się problemami i przede wszystkim nauczyć się, jak zarobić na tym całym Internecie pieniądze. Bo ani szkoła, ani uczelnia ich tego nie nauczyły. I tak się tworzy barcamp.

Zaczęło się w Kalifornii w 2005 r. Idea była prosta: miało to być nieformalne, otwarte, interaktywne spotkanie ludzi związanych z branżą internetową. Celem była integracja środowiska, wymiana doświadczeń, pomysłów oraz, a może przede wszystkim, dobra zabawa. Wszystko na fali entuzjazmu związanego z rozwojem oprogramowania open source, takiego jak edytor tekstu Open Word czy system operacyjny Linux.

Zorganizowanie pierwszego barcampu zajęło tydzień. Przyszło 200 osób. Pomysł okazał się bardzo chwytliwy i w niespełna trzy lata rozprzestrzenił się po świecie. Podobne imprezy organizuje się w Indiach, Niemczech, Wielkiej Brytanii czy Australii. W Polsce pierwszy był Grill IT we Wrocławiu (www.grillit.pl). Potem pojawił się Bootstrap w Warszawie (www.bootstrap.pl), Barcamp w Poznaniu (www.barcamp.pl), Spodek 2.0 z Katowic (www.spodek20.pl) i jeszcze kilka innych.
 

Spotkania odbywają się zwykle raz w miesiącu w weekend. – Przychodzą na nie ludzie związani, czasami bardzo luźno, z branżą, poszukujący wyzwań intelektualnych albo biznesowych. Tacy, których nudzi praca, i tacy, którzy chcieliby robić więcej, bo wiedzą, że czas, kiedy mogą pracować na sto procent, wcale nie jest taki długi i jeśli go nie wykorzystają, to będą przedmiotem zdarzeń, a nie ich kreatorem – mówi Daniel Owsiański, jeden z organizatorów warszawskiego Bootstrapa. Jego pomysł na biznes: stworzył aplikację sieciową webankieta.pl, która umożliwia badania ankietowe za pomocą Internetu. Kilkugodzinne spotkania raz w miesiącu to polska specyfika. Na świecie normą jest dwu-, trzydniowa impreza raz w roku. Być może u nas potrzeba integracji jest większa. Z kolei tam barcamp to wielka impreza, kilkanaście prelekcji, wiele sal. U nas wystarczy jedno barowe pomieszczenie i projektor.

Ludzie z branży internetowej to często zapaleńcy z pomysłami, które dla większości są trudne do zrozumienia. Potrafią pracować po kilkanaście godzin dziennie. Najpierw jedna praca, później własny projekt, w weekendy spotkania branżowe. A w międzyczasie trzeba znaleźć jeszcze chwilę dla rodziny. – Emocji, które pojawią się, kiedy wokół twojego serwisu internetowego tworzy się realna społeczność, nie daje chyba żaden narkotyk. To niesamowite, jak internetowy byt potrafi łączyć ludzi – zwierza się Adam Zygadlewicz, jeden z organizatorów poznańskiego Barcampu. Wraz z Kubą Filipowskim, Wiktorem Schmidtem, Zygadlewicz jest jednym z pionierów co-workingu w Polsce, czyli pracy wielu ludzi, którzy robią coś indywidualnie na wspólnej przestrzeni przeznaczonej specjalnie do tego celu (POLITYKA 5/08). Z idei powstał zespół netguru, który tworzy serwisy m.in. dla Agory, wydawcy „Gazety Wyborczej”, BZ WBK i organizuje spotkania w Poznaniu. – Wzorując się na sukcesie Barcampów z Krzemowej Doliny postanowiliśmy zrobić taką imprezę u siebie i po 12 edycjach, znając efekty tych spotkań, możemy powiedzieć, że to była trafna decyzja – twierdzi Wiktor Schmidt.

Poznańskie środowisko prócz barcampów organizuje także m.in. maratony programistyczne czy democampy, czyli imprezy, na których start upy spotykają się z inwestorami. Bo tak naprawdę przecież w tym wszystkim chodzi o pieniądze. Dla wielu młodych informatyków Internet wydaje się ziemią obiecaną, elektronicznym eldorado, gdzie z niczego można zrobić coś. Co chwila wyobraźnię rozpalają rozdmuchiwane przez prasę opowieści o sukcesie YouTube czy Naszej-klasy. Bańka internetowa z początku dekady powoli odchodzi w niepamięć. Zresztą ten mit jednego pomysłu kusi także poważne firmy. W ostatnim czasie w Polsce powstają kolejne fundusze typu venture-capital, których właściciele chcą wyłapywać i inwestować w ciekawe pomysły sieciowe. Funduszem Phenomind kieruje Sebastian Kulczyk, syn Jana. Z kolei Business Angels Seed Fund to wspólny projekt Jędrzeja Wittchena, mięsnego potentata Macieja Dudy oraz Jacka Kawalca i Macieja Grabskiego (obaj współtworzyli Wirtualną Polskę). Wszystkim śni się, że zainwestują w pomysł, który zrewolucjonizuje światową lub przynajmniej polską sieć.

Taką małą barcampową rewolucją jest portal Spryciarze.pl. To założony przez Marcina Radziwonia i Artura Olszewskiego serwis, na którym internauci zamieszczają swoje wideoporadniki, na przykład jak rozśmieszyć towarzystwo za pomocą pomarańczy, jak zrobić maszynkę do produkcji waty cukrowej, czujnik poziomu wody itp. Zaczęło się od zarobkowego wyjazdu do Wielkiej Brytanii i problemu braku przejściówek do tamtejszych gniazdek elektrycznych. – Postanowiliśmy rozwiązać ten problem, wkładając do angielskiego kontaktu w trzecią dziurkę patyczek do czyszczenia uszu. Jednak gdy chcieliśmy opisać to innym znajomym w e-mailu – pojawiły się trudności. Właśnie wtedy wpadliśmy na pomysł nagrania filmu instruktażowego i umieszczenia go na jednym z wideoportali. Okazało się to strzałem w dziesiątkę – opowiada Marcin Radziwoń.

To zainspirowało ich do stworzenia Spryciarzy.pl. Pomysł zaprezentowali na poznańskim barcampie i zrobili takie wrażenie, że niemal natychmiast znalazł się inwestor, który wyłożył pieniądze na rozbudowę portalu. Obecnie mają pół miliona unikalnych użytkowników i 10 mln odsłon miesięcznie. Jednak Spryciarze.pl to prawdziwy rodzynek wśród polskich start-upów, a równie dobrych pomysłów nie ma tak dużo.

Na poznańskim barcampie poruszenie wywołała wypowiedź jednego z uczestników, który stwierdził, że kryzys czy nie kryzys, pieniądze na inwestycje zawsze się znajdą. To z dobrymi pomysłami jest kłopot – a konkretnie, właściwie ich nie ma. – Pomysł na start-up oznacza teraz nazwę domeny, kilka obrazków i kolejny serwis społecznościowy, np. dla hodowców kanarków. A kiedy pojawia się pytanie, a jak chcecie na tym zarabiać, to odpowiedź zawsze brzmi: jeszcze nie wiemy, ale gdy będziemy mieć milion użytkowników, to jakoś będzie – mówi Daniel Owsiański.

Ale z pieniędzmi też nie jest najlepiej. I to nie tylko ze względu na kryzys. W USA sektor funduszy venture-capital jest znacznie bardziej rozwinięty. Do dobrego tonu należy, by człowiek, który odniósł sukces, potem się nim dzielił, inwestując w obiecujące firmy. Dobrze na tym wyszedł m.in. Google. W początkowej fazie działalności firmę uratował Andy Bechtolsheim – jeden z założycieli Sun Microsystems, który wypisał twórcom wyszukiwarki czek na 100 tys. dol.

Kolejny kłopot to brak podstawowej wiedzy o prowadzeniu firmy. Studenci politechniki skarżą się, że nie mieli kontaktu ze światem biznesu. Lekcje przedsiębiorczości w szkołach średnich nie wystarczą. Spotkania barcampowe pełnią więc funkcję przyśpieszonego kursu przedsiębiorczości. Ci, którym już się udało, dzielą się wiedzą.

Wiele funduszy, zwłaszcza z Polski i Europy, jest nastawionych na bezpieczne inwestowanie. A to wyklucza innowację. – W Europie nie mamy tej gorączki złota, która zbudowała Kalifornię i Krzemową Dolinę – mówi Daniel Owsiański. Niechęć budzi też podstawowy warunek rozpoczęcia każdej rozmowy o finansowaniu start-upu. Chodzi o biznesplan. – Wiele osób wierzy, że ma on moc sprawczą. A biznes to bycie elastycznym. Poza tym, jeśli jesteś w stanie napisać przekonujący biznesplan, to znaczy, że ten pomysł już ktoś zrealizował. Jeśli robi się coś nowego, to nie ma podstaw do napisania rzetelnego biznesplanu, a jeśli już ktoś go napisał, to jest on fikcją – mówi z przekąsem Daniel Owsiański. W branży panuje opinia, że istnieje bardzo duża przepaść pomiędzy ludźmi biznesu a ludźmi technologii. I wiele firm w tę przepaść wpadło. Informatyków również. 

Barcampy ujawniły słaby punkt polskiej informatyki. A przy okazji polskiej nauki w ogóle. Jest nim brak platformy dla wolnej wymiany myśli, pomysłów, poglądów. Problem ten szczególnie dotyczy ludzi młodych, początkujących przedsiębiorców, którzy najbardziej potrzebują pomocy. Taką platformą nie są ani uniwersytety, ani nawet organizacje branżowe. – Istnieją zawody, gdzie wszystko można zrobić samemu. My natomiast potrzebujemy współpracowników. Musimy uczyć się od siebie nawzajem – nie tylko programowania, ale też biznesu. To sport zespołowy, samemu dosłownie nic się nie da zrobić – mówi Bartłomiej Rycharski, który na poznańskich barcampach pojawia się od roku. Sam postanowił stworzyć Ecoosystem.com, czyli trochę bardziej wyrafinowany system społecznościowy, który sam nazywa platformą otwartej innowacyjności. – Idea polega na stworzeniu internetowej platformy współpracy międzysektorowej: Nauka–Biznes–NGO–GO. Ma to być portal, który będzie łączył te sektory wokół ich pomysłów i problemów.

Portal ma się składać z dwóch modułów. Pierwszy to Projekty: ma umożliwiać ogłaszanie przedsięwzięć biznesowych, naukowych i społecznych. Każdy będzie mógł znaleźć o nich informację: potencjalny wspólnik, pomocnik czy inwestor. Drugi moduł – Wyzwania – polega na tym, że organizacje, które mają problem, z którym nie mogą sobie same poradzić, mogą ogłosić konkurs na jego rozwiązanie. Dzięki temu np. naukowcy otrzymują zupełnie nową możliwość współpracy z biznesem, na zasadzie pracy nad jednym konkretnym problemem, bez konieczności zatrudniania się w danej organizacji i wiązania się z nią na lata. Przede wszystkim jednak Ecoosystem.com ma być miejscem, gdzie ludzie mogą się wymieniać pomysłami i inspirować nawzajem. – Człowiek, który naprawdę chce coś osiągnąć, sam sobie zorganizuje społeczność, która mu w tym pomoże – mówi Bartłomiej Rycharski.

I w gruncie rzeczy tak się właśnie dzieje na Grill IT we Wrocławiu, na barcampie w Poznaniu, Bootstrapie w Warszawie czy Spodku 2.0 w Katowicach.
 

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną