Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Nauka

Kwestia Ch@mstwa

Okładka POLITYKI nr. 31/2009 z tekstem Okładka POLITYKI nr. 31/2009 z tekstem "Ch@mowo"
Dyskusja na naszym forum, zapoczątkowana przez raport POLITYKI 'Ch@mowo', przyciągnęła rekordową liczbę uczestników. Tematem zajęły się również inne media. To ważne, bo być może otwieramy właśnie w ten sposób jedną z poważniejszych publicznych debat ostatnich lat.

Opublikowany dwa tygodnie temu tekst o niskim poziomie dyskusji w polskim internecie wywołał burzę. O przyczynach chamstwa w sieci na naszym forum wypowiedziała się rekordowa liczba internautów (link do dyskusji na forum). Za wszystkie głosy serdecznie dziękujemy. Jak to często bywa, samo życie dopisało puentę tej hitorii. Oto bowiem kilka dni po ukazaniu się tekstu w POLITYCE swą sportową karierę postanowiła zakończyć siatkarka Dorota Świeniewicz. Przyczyną – co szybko ustalili dziennikarze – stały się liczne i niewybredne komentarze, jakimi internauci uraczyli byłą już kapitan drużyny Złotek Niemczyka.


Odejście Świeniewicz nadało jednak dyskusji o chamstwie w sieci wymiar powszechny. Tematem zajął się również Newsweek, a Wyborcza opublikowała polemikę Jacka Żakowskiego oraz Michała Olszewskiego i Pawła Wujca. Autorzy zastanawiają się, jak i czy należy walczyć z tym problemem.

Bo że jest to problem, nikt już chyba nie ma wątpliwości. Dziś internauci piszą o „beksie” i „strzelaniu fochów”, ale mam nadzieję, że choć część z nich ma teraz sporego kaca. Zarówno Żakowski w tekście w „GW”, jak i Daniel Passent na swoim blogu przeprosili publicznie siatkarkę - choć za nie swoje przecież komentarze.

Dobrze, że media tak o tym trąbią, bo sprawa Doroty Świeniewicz powinna stać początkiem debaty o sile internetu, zarówno tej pozytywnej, jak i niszczącej. Teraz nie da się już udawać, że nic się nie stało. Parafrazując tytuł pewnego przełomowego tekstu sprzed 15 lat – coś w internecie pękło, coś się skończyło.

Przyczyn polskiego internetowego ch@mstwa, jest co najmniej kilka. Pisząc tekst do POLITYKI zastrzegałem, że temat nie jest profesjonalnie przebadany przez socjologów. Jednak dzięki licznemu gronu osób komentujących na forum zebraliśmy juz sporą próbkę badawczą. Głosy z sieci z grubsza potwierdzają to, co pisze się i mówi „na czuja” – że internet pełni dziś rolę pewnego wentyla bezpieczeństwa, bieżącego sondażu, w którym ludzie komunikują się z władzą. Daje możliwość wypowiedzenia tego, co każdy z nas zapewne raz w tygodniu sobie myśli słuchając jakiegoś polityka („co on bredzi...”). Taki Hyde Park, tyle tylko, że w sieci odpowiednio wyeksponowany głos dyskutanta dotrzeć może nawet do kilkuset tysięcy osób.

Większość dyskutantów z naszego forum zdaje się również potwierdzać tezę, że nieskrępowanemu bluzganiu w sieci sprzyja jej pełna anonimowość. Inni z kolei wskazują typową polską nad-krytyczność, pieniactwo, chęć zaistnienia, wreszcie zawiść, złość, frustrację i inne niskie pobudki. Kontrowersyjna jest odpowiedź na pytanie, czy rozjeżdżanie osób publicznych na internetowych forach jest tylko naszą specjalnością, czy też – jak twierdzą w swym tekście w „GW” Olszewski i Wujec – specyfiką sieci w ogóle. W naszej dyskusji pojawiło się kilka głosów osób stale mieszkających poza granicami Polski, które przyznają, że zjawisko to u nas jest wyjątkowo nasilone. Niestety – tu w dyskusji dalej się nie posuniemy bez twardych danych. Brakuje badań i naukowych opracowań.

Wszystkich dyskutantów, którzy zarzucili mi brak ukazania pozytywnych aspektów sieci (m.in. współzałożyciela Salonu24 Radosława Krawczyka) zapewniam, że mam ich świadomość. Co więcej – jestem wielkim fanem. Dziś sam, przed zakupem telewizora czy nawet odtwarzacza MP3, sprawdzam głosy jego użytkowników w sieci. Nie boleję, że dziennikarze utracili monopol na dostarczanie informacji. Paradoksalnie mam wrażenie, że to nawet dobrze dla tego zawodu. Bo przynajmniej część z nas, pismaków, nie straciła wciąż jeszcze monopolu na dostarczanie sensu. Co w zalewie sieciowego szumu zdaje się mieć znaczenie niebanalne.

I wbrew temu, co sugerują niektórzy dyskutujący na forum (oraz polemizujący z Żakowskim w „GW” Wujec i Olszewski), nie marzy mi się powrót do czasów, gdy jakiś ober-redaktor czy ober-cenzor decydował o tym, komu udzielić głosu, a komu nie, kto intelektualista, a kto hołota. Doszliśmy jednak do krawędzi, za którą liczba pozytywów płynących z sieci zostanie zagłuszona przez bełkot, jad i wynurzenia frustratów. Podobnie jak uczciwe głosy użytkowników danego telewizora może być zmanipulowana przez wynajętych przez producenta PRowców. Szkoda by było, bo to najdoskonalsze medium komunikacji, jakie wymyślił człowiek.

Głęboko wierzę w samo-organizację sieci. I tu popieram tych, którzy ostrzegają, że próby jej cenzurowania mogą być groźniejsze niż leczona choroba. Pomijając już fakt, że przy idących w miliony postach na forach jest to technicznie niewykonalne. Sieć została na razie puszczona na żywioł i dajmy jej czas, aby się ułożyła. Gdy formuje się grupa ludzi, na początku mówią wszyscy i wszystko. Szybko jednak okazuje się, że grupa sama wybiera tych, którzy mają coś sensownego do wniesienia. A tych, którzy gadają bzdury, wypiera, lub przynajmniej litościwie przemilczy. Raz jeszcze warto zauważyć, że dyskusja w miejscach, które wymagają choć częściowego ujawnienia się (poprzez logowanie, pokazanie swego profilu) jest bardziej merytoryczna. Gdy użytkownik ujawnia swą twarz, gdy wypowiadając się wystawia na szwank swą reputację, samo-dyscyplina jest większa.

Emocjonalna redakcja Doroty Świeniewicz powinna nam dać do myślenia. Potrzebna nam jest debata o sieciowej debacie. Sieć sobie poradzi, ale też możemy jej pomóc. Wtedy ten proces przebiegnie szybciej. Leo, jeden z dyskutujących pod tekstem „Ch@mowo”, tak pisał: "omijać idiotów, tworząc pozytywne więzi z mądrymi. Czytać książki i o nich pisać. Słuchać muzykę i o niej pisać. Podziwiać krajobrazy, rośliny, zwierzeta i fotografować je i rozmawiać w sieci o tym wszystkim. To nie jest tak, że w sieci jesteśmy na coś, lub na kogoś zdani. Ta przestrzeń jest wolna i to od nas zależy, jakie relacje z nią zbudujemy."

I to jest racja.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną