Klasyki Polityki

Wariacje autobusowe

Wlepki powstają wyłącznie z potrzeby ich twórców. Wlepki powstają wyłącznie z potrzeby ich twórców. AN
Wlepkarze pojawili się ponad 20 lat temu. O co im chodziło?

Artykuł ukazał się w tygodniku POLITYKA w sierpniu 1998 r.

Jeżeli jadąc autobusem zobaczycie małą naklejkę z napisem: „Miłej podróży życzy Pinokio”, to właśnie zapoznaliście się z twórczością wlepkarzy, zwanych też wlepkowcami.

Działalność wlepkowców rozpoczęła się przed mniej więcej trzema laty. Inaugurację stanowiła naklejka (nie stworzono jeszcze wówczas słowa wlepka), wykonana przez Pinokia: „Otwarcie sezonu długich nosów i czapeczek”. Pomysł Pinokia szybko został podchwycony – w autobusach, tramwajach, windach zaczęły pojawiać się robione domowym sposobem naklejki.

Kim są wlepkowcy

– Wlepki powstają wyłącznie z potrzeby ich twórców – mówi jedna z wlepkarek, Bambi, prywatnie studentka polonistyki i dziennikarka jednego z pism poświęconych modzie. Bambi była członkinią grupy nnk, po jej rozpadzie działalność wlepkarską kontynuuje samodzielnie, prowadząc jednocześnie archiwum wlepek.

Większość wlepkowców to studenci, na ogół nie związani z subkulturami, choć niektórzy przyznają, że zerkali w stronę techno.

Oprócz studentów działają też licealiści, jednak ich twórczość organizuje się raczej wokół pierwszych przygód cielesnych. Sama Bambi mówi jednak, że starsi wlepkarze też są raczej dziećmi podszyci, skoro ciągle bawią ich naklejki.

Naklejki najczęściej posługują się rysunkiem i tekstem, choć zdarzają się takie, na których jest tylko napis – te nazywane są tekstówkami. Rysunki z konieczności są raczej proste. Prym w oszczędności wiodła wspomniana już grupa nnk, której ulubionym motywem były koty rysowane pojedynczą linią. Pojawiał się również cytat z Bułhakowa: „Snujące się koło werandy koty wyglądały porannie”. Były więc: koty śpiochy, kotek niecnotek, narkotek, a nawet kotek, który pali faję. Z kolei Pinokio wymyślił wlepki modułowe, których cechą charakterystyczną było to, że przedstawiały ludzką twarz, wykonaną we fragmentach przez różnych wlepkarzy. I tak Pinokio robił nosy, Czayers – dół twarzy, nnk – oczy, lub jeśli ludzik prezentowany był w całości, także tułów, którego wzorcem była sylwetka Bożeny Dykiel przed odchudzaniem, propagowana przez reklamę pewnego produktu. Autobusowi artyści niczego nie reklamują ani nie narzucają. Niektóre hasła to czysta poezja: „Marność barwi płomienie na czerwono”, „Wyemituj swoje ja przed ubogą publicznością i zjedz jej podziw”. Zdarzały się hasła światopoglądowe, np. wyraźnie opowiadające się przeciw rasizmowi.

Nie będzie jutra?

Jeżeli wlepkarze mieliby się za czymś zdecydowanie opowiedzieć, byłaby to ekologia. Ostatnio wlepkarze z Lewicowej Alternatywy protestują przeciwko oddawaniu lasów w prywatne ręce. W ogóle wydaje się, że wlepkarze są w umiarkowanym stopniu zachwyceni kapitalizmem. Dzięki wlepkom mogą się bawić w sztukę całkowicie niezależną. Jak głosi hasło umieszczone na jednej z wlepek: „Tworzenie zamiast pieniędzy, religii, zabawy”. Seria „W strasznych mieszkaniach” kojarzy się z wierszem o strasznych mieszczanach. Najwyraźniej zauroczona ideologią hippisowską Abstrakcja postuluje: „Stwórzmy kwiatowe autobusy”. Od czasu do czasu autorzy tracą ochotę do żartów, by poinformować o nie najlepszych stanach swej duszy: „Gdy coś w tobie wrze, to krzycz!!!”, „Co robi z tobą ból?”, „Nie będzie jutra?”.

Pinokio woli działania totalne

Wlepki produkowane są samodzielnie przez ich twórców metodami chałupniczymi. Pinokio i Bujnos swoje dziełka produkują za pomocą sitodruku. Bambi całkowicie zdała się na komputer i drukarkę. Licealiści natomiast najchętniej kserują swoje wlepki, choć reszta wyraża się o tym z pogardą. Zdarzają się także tacy maniacy jak Abstrakcja, która cały nakład potrafi wykonać ręcznie. Ponieważ wlepkarzy nie finansuje nikt z zewnątrz, to czy nowa wlepka ukaże się, czy nie, zależy wyłącznie od możliwości finansowych i determinacji autora. Pudełko papieru naklejkowego, zawierające 50 arkusików, kosztuje około 100 złotych. Dużo jak na studencką kieszeń, dlatego z konieczności nakłady wlepek są ograniczone. Zresztą wielkość nakładu, jeśli określenie to jest tu właściwie użyte, różnicuje samych autorów. Pinokio wypuszcza serie po 200, 300 sztuk, ale za to rzadko zmienia projekty. Nastawiony na działania totalne, ostatnio wypuścił ogromne serie (mówi się o tysiącu) wlepek i plakatów: „Plądrujmy ruiny rzeczywistości” i „Antychryst będzie artyst”. Grupa nnk wolała natomiast wypuszczać często krótkie serie po 50, 100 wlepek, by móc szybko zmieniać wzory.

Naklejanie wlepek nie jest wcale tak łatwe, jak mogłoby się wydawać, patrząc na ich niewielkie rozmiary. Dzieje się tak głównie za sprawą wszechobecnego w środkach komunikacji miejskiej brudu. Wlepkarz chcący umieścić naklejkę w autobusie, musi najpierw starannie oczyścić miejsce pod nią, czym najczęściej wzbudza uwagę pasażerów, a czasem kierowców. O ile reakcje pasażerów zazwyczaj są przychylne i ograniczają się do korekty błędów językowych, to o reakcjach zwierzchników pojazdów niech świadczy naklejka Bujnosa: „Nie należy antropomorfizować kierowcy, kanara ani policjanta”. Sam Bujnos za nalepianie został przez kierowcę kopniakiem wyproszony z autobusu. Dżepetto przestrzega natomiast działających na szkodę wlepek: „Zrywacze róbcie co chcecie, wszystkich naklejek i tak nie zerwiecie”, a nieco subtelniej wtóruje mu Bodzio: „Nawet niesprzyjające warunki atmosferyczne nie powstrzymają naszych naklejek”.

Bambi mówi, że wlepkowanie jest to jej jedyny nałóg. Marzy jej się wielka akcja wlepkarska, która przyniesie określony skutek, na przykład ekologiczna. Na razie z bratem zaczęli od siebie i na makulaturę oddają nawet bilety. Prawdziwych wlepkarzy cieszy, że pojawiają się nowi. Niektórzy wypuszczą po parę naklejek i znikają, inni wciągają się. Ktoś ma komputer i trochę forsy, zrobi próbną serię i okazuje się, że już nie może tak zwyczajnie jeździć autobusem.

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama