Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Rynek

Jeszcze pokopiemy

Węgiel trzyma się mocno, zwłaszcza chiński

Kopalnia Węgla Kamiennego „Budryk”. Kopalnia Węgla Kamiennego „Budryk”. Andrzej Grygiel / PAP
Debiutująca właśnie na giełdzie Jastrzębska Spółka Węglowa ma sporo szczęścia. Wróciła koniunktura na węgiel i koks. Ale to już ostatni moment na udany debiut. Los polskiego górnictwa zależy od Mongolii i Niemiec.
Do 2015 r. wydobycie węgla w Państwie Środka ma wzrosnąć do 3,8 mld ton.Jason Lee/Reuters/Forum Do 2015 r. wydobycie węgla w Państwie Środka ma wzrosnąć do 3,8 mld ton.
Świat produkuje coraz więcej węgla i będzie on coraz tańszy.Bill Ross/Corbis Świat produkuje coraz więcej węgla i będzie on coraz tańszy.
Polityka
Polityka

Świat wydobywa coraz więcej węgla i za parę lat ceny spadną. W tym samym czasie Polska i Unia Europejska nadal będą zwijać swoje górnictwo. Tak sprawnie zarządzanych spółek jak podlubelska Bogdanka, która zwiększa produkcję, a jednocześnie skutecznie obniża koszty, mamy w Europie niewiele. – Tani węgiel może zabić większość naszych kopalń – ocenia Mirosław Taras, prezes Bogdanki. Kopalnia weszła na giełdę w połowie 2009 r. Wyciągnęła z niej ponad 500 mln zł na inwestycje i rozwój. – My się uratujemy, ale na polskim rynku powstanie węglowa dziura.

Towar globalny

Wpływ na losy naszego górnictwa będą miały wydarzenia dziejące się tysiące kilometrów od Polski, np. w Mozambiku i mongolskim regionie Tavan Tołgoj. To tam, niemal w jednym kawałku, leży 10 mld ton dobrego węgla koksowego. Na głębokości od zera do trzystu metrów. Tak płytko, że można go niemal kopać łopatą. W takiej kopalni odkrywkowej tona węgla będzie kosztować 12–18 dol. (średni koszt wydobycia w polskich kopalniach głębinowych sięga już 100 dol.). Do granicy z Chinami jest 270 km, a do najbliższego portu Tianjin ok. 1700 km. Daleko stąd do rosyjskiego szerokiego toru, którym ten węgiel mógłby dojechać prawie do centrum Europy. Na razie w Mongolii brakuje infrastruktury transportowej, ale w ciągu paru lat zbudowana zostanie linia kolejowa do chińskiej Mongolii Wewnętrznej. Tym samym Mongolia stanie się głównym dostawcą węgla koksowego i energetycznego do Chin, a być może również Japonii, Tajwanu i Korei Południowej. Dzisiaj to najwięksi importerzy węgla na świecie. Kupują rocznie blisko 500 mln ton.

Chiny zaczną kupować mniej węgla w Australii i Indonezji, co oznacza, że trafi on na rynek europejski – przepowiada Jarosław Zagórowski, prezes JSW. – Przewidujemy, i to w wariancie optymistycznym, że w 2016 r. ceny węgla koksowego spadną do 200 dol. za tonę. Obecna koniunktura pozwoliła JSW zarobić w ubiegłym roku ponad miliard złotych netto. – Tak samo jak Bogdanka potrzebujemy pieniędzy na rozbudowę i unowocześnienie firmy.

Chiny w tym roku wyprodukują blisko 380 mln ton koksu. – Na szczęście zużyją go na potrzeby własnego hutnictwa, które wytapia połowę z 1,3 mld ton stali produkowanej w świecie – mówi Włodzimierz Hereźniak, prezes kontrolowanego przez JSW Polskiego Koksu. Polskie koksownie wytwarzają ok. 11 mln ton koksu. Po unowocześnieniu Koksowni Przyjaźń, należącej do Grupy Kapitałowej JSW, wyraźnie poprawiła się rynkowa pozycja spółki w Europie. – Jednak wobec gigantycznych światowych inwestycji w wydobycie węgla nie utrzymamy zamówień na kontynencie ani nawet w kraju bez obniżki kosztów – dodaje.

Jeszcze 30 lat temu światowe obroty węglem wynosiły 242 mln ton. W ubiegłym roku było to już blisko 1,2 mld ton. Aż 95 proc. tego surowca przewieziono morzem.

Węgiel przestał być przedmiotem lokalnego handlu, stał się towarem globalnym – mówi Jerzy Podsiadło, prezes Węglokoksu. – W skali świata, choć nie w Unii Europejskiej, wyraźnie wzrasta jego rola w energetyce. Jego parametry wszędzie są łatwo porównywalne bez względu na to, czy wydobyty został w kopalni odkrywkowej, czy głębinowej. – Za to koszty wydobycia są diametralnie różne, stąd wyraźną przewagę na tym rynku zyskują właściciele kopalń odkrywkowych – dodaje Podsiadło.

W 2010 r. wydobyto na świecie 6,5 mld ton węgla, w tym 800 mln ton koksowego (rok wcześniej 6,1 mld ton), a np. w 1980 r. 2,3 mld ton. – W ciągu trzech dekad produkcja węgla niemal się potroiła – mówi prof. Józef Dubiński, dyrektor Głównego Instytutu Górnictwa w Katowicach, przewodniczący Światowego Kongresu Górnictwa.

Wielcy gracze

Osobny rozdział węglowej historii zapisują w ostatnich latach Chiny. W 1949 r. wyprodukowały 32,4 mln ton węgla, a w ubiegłym już 3,24 mld ton, do tego chiński import wyniósł blisko 140 mln ton. Do 2015 r. wydobycie węgla w Państwie Środka ma wzrosnąć do 3,8 mld ton.

– Chińczycy bardzo sprawnie modernizują swoje górnictwo – zauważa prof. Dubiński. W ostatnich 5 latach zamknęli ponad 9 tys. małych kopalń i wybudowali 360 wielkich, w tym odkrywkowe, stosując najnowsze technologie. W najbliższych latach nie należy obawiać się wielkiego powrotu chińskiego węgla na światowe rynki. – Chiny będą się koncentrować na głębokim przetwórstwie – gazyfikacji i produkcji paliw płynnych – dodaje profesor.

W USA produkcja węgla ustabilizowała się na poziomie ok. 1 mld ton rocznie, ponad 0,5 mld ton fedrują Indie, a Australia, dla której węgiel jest głównym produktem eksportowym, przymierza się do ok. 400 mln ton. Do czołówki największych producentów dobija Indonezja (270 mln ton). Niebawem na tym rynku pojawi się kolejny wielki gracz – Wietnam.

Z punktu widzenia naszego górnictwa najważniejsza jest sytuacja w Rosji, która wydobywa 230–240 mln ton. Połowa węgla pochodzi z kopalń odkrywkowych. Rosja stała się trzecim największym eksporterem węgla na świecie – sprzedaje ok. 120 mln ton, większość w Europie. – Rosji brakuje jeszcze nowoczesnych technologii wydobywczych i transportowych, ale szybko nadrabia opóźnienia – mówi prof. Dubiński.

Rząd rosyjski zapowiada, że w ciągu 20 lat obecne wydobycie będzie podwojone. W Polsce w tym roku sięgnie przypuszczalnie 73 mln ton. Może to nie wystarczyć do zmieszczenia się w pierwszej dziesiątce producentów węgla kamiennego.

Jeszcze w 2001 r. wydobywaliśmy ponad 102 mln ton węgla (ok. 20 mln ton szło na eksport), w ub.r. już niecałe 77 mln ton. Zaczyna brakować węgla na zaspokojenie krajowych potrzeb, wzrasta więc import: w 2010 r. do Polski trafiło ok. 13 mln ton węgla (z tego 10 mln ton z Rosji), a nasz eksport wyniósł 10,2 mln ton. W Węglokoksie mówią, że w tym roku sprowadzimy do kraju prawie 15 mln ton, także w większości rosyjskiego, a wywieziemy za granicę 6–7 mln ton.

Dzisiaj importem węgla zajmuje się prawie 200 małych firm, ale szybko łączą się i rosną w siłę. Przełomowe dla przyszłości naszego górnictwa może być zakończenie inwestycji w Porcie Północnym w Gdańsku, gdzie budowany jest terminal węglowy do obsługi masowców. – To istotnie zwiększy import węgla do Polski i zmieni jego ceny na rynku wewnętrznym – zapowiada Podsiadło.

Nasze spółki produkujące węgiel energetyczny potrzebują ogromnych pieniędzy na rozbudowę i modernizację kopalń. A takich środków nie mają. To kwestia właściciela – głównie ciągle państwa – jak rozwiąże ten problem. – Inaczej zaleje nas rzeka importowanego węgla, nie tylko ze Wschodu – mówi prezes Węglokoksu.

Tylko do produkcji energii elektrycznej i ciepła (z węgla kamiennego wytwarzamy ok. 60 proc. energii, a z brunatnego blisko 30 proc.). Polska potrzebuje teraz rocznie 65 mln ton surowca. Jeżeli jakimś cudem udałoby się węgiel zastąpić gazem ziemnym, to potrzebowalibyśmy na ten cel około 45 mld m sześc. gazu. Skala inwestycji niemal niewyobrażalna. Owszem, bloki gazowe na pewno powstaną, ale podobnie jak elektrownie atomowe szybko nie wypełnią luki po węglu. Według prognoz Światowej Agencji Energii w 2030 r. nadal będziemy potrzebować 52 mln ton węgla (tylko kamiennego) do produkcji prądu. Niekoniecznie musi to być węgiel polski.

Czas na złapanie oddechu

O pozycji węgla, nie tylko polskiego, zdecyduje ostateczny kształt polityki energetyczno-klimatycznej Unii Europejskiej. Nazwano ją już polityką dekarbonizacji. Oprócz Polski węgiel kamienny w UE wydobywają jeszcze m.in. Niemcy, Wielka Brytania, Czechy i Węgry – razem z nami to ok. 133 mln ton rocznie. Francja zamknęła swoje kopalnie. Do tego UE importuje ponad 180 mln ton węgla. W skali Unii z węgla (kamiennego i brunatnego) powstaje 30 proc. energii elektrycznej, ale np. we Francji tylko 4 proc., w Niemczech blisko połowa, a w Polsce ponad 90 proc. Tak więc forsowana w Brukseli polityka klimatyczna, aby do 2050 r. ograniczyć emisję CO2 o 80 proc., będzie dla każdego kraju oznaczać coś innego. Dla Polski byłaby to śmierć elektrowni węglowych, a więc i górnictwa. Dlatego zgłosiliśmy weto na forum UE wobec pomysłu, żeby przyspieszyć tempo redukcji emisji CO2.

UE odpowiada za emisję 14 proc. CO2 w skali świata. USA wypuszczają go dwa razy tyle, podobnie jak Chiny. Gigantyczne ilości CO2 produkuje Rosja, a także wschodzące gospodarki, choćby Indie czy Brazylia. Ale te państwa nie chcą przystąpić do superkosztownego pakietu klimatycznego; obszar, którego ma on dotyczyć, dzisiaj przypomina zadymioną socjalistyczną restaurację z ustawionym na środku stolikiem dla niepalących. – Walka ze zmianami klimatycznymi jest ważna, ale ma sens tylko wtedy, gdy dotyczy wszystkich krajów świata – powiedział Jerzy Buzek, przewodniczący Parlamentu Europejskiego, na ostatnim Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach. – Dlatego nie możemy jednostronnie przyjmować rozwiązań, które obniżają konkurencyjność naszej gospodarki.

Roman Łój, prezes Katowickiego Holdingu Węglowego, wielkiego producenta węgla energetycznego, mówi, że UE nie może być na klimatycznej drodze osamotnionym liderem: – Wydamy setki miliardów dolarów i co w zamian osiągniemy? Spadek konkurencyjności poszczególnych gospodarek i zapewne transfer wielu przedsiębiorstw, a być może całych gałęzi przemysłu poza obszar UE, oraz wzrost bezrobocia – przekonuje.

Jerzy Markowski, były minister gospodarki, ekspert górniczy, także uważa, że polityka klimatyczna UE rozstrzygać będzie o losach polskiego górnictwa: – Ale wyraźnie widać, że siła lobbingu niektórych państw na rzecz pakietu przewyższa rachunek ekonomiczny w skali całej unii. Redukcja CO2 o 90 proc. to nie tylko, jego zdaniem, upadek europejskiego górnictwa, ale koniec przemysłu w Europie: – To się nie skończy na węglu, następny będzie gaz! Sens tej filozofii wydaje się jasny: chodzi o przejście na energetykę jądrową, bo przecież trudno sobie wyobrazić, aby gigantyczne potrzeby UE pokryła energia odnawialna.

Kiedy już wydawało się, że lobby klimatyczne bierze górę i polityka dekarbonizacji będzie kontynuowana, wielką woltę w ostatnich tygodniach wykonały Niemcy, zapowiadając wyłączenie do 2022 r., a więc w stosunkowo krótkim czasie, wszystkich elektrowni atomowych. To niemiecka reakcja na awarie siłowni jądrowych w Japonii. Nasi zachodni sąsiedzi, a więc największa europejska gospodarka, 25 proc. energii pozyskują z atomu, a z odnawialnych źródeł energii mają 17 proc. Kanclerz Angela Merkel powiedziała, że aby wypełnić tę atomową lukę, konieczna będzie budowa elektrowni zasilanych paliwami kopalnymi. Węglem lub gazem. Gaz niebawem popłynie pod Bałtykiem.

A węgiel? Niemcy zapowiadali zamknięcie do 2018 r. swoich węglowych kopalni, które wydobywają teraz ok. 15 mln ton węgla. Można zakładać, że przedłużą ich żywot. Tylko czy sięgną po swoje olbrzymie zasoby, czy też zwiększą import, który przekroczył już 40 mln ton rocznie? I czy nasze górnictwo jest w stanie wykorzystać tę niespodziewaną szansę?

Będzie trudno. Świat produkuje coraz więcej węgla i będzie on coraz tańszy. Polska z roku na rok zwija wydobycie i rodzimy węgiel jest coraz droższy. Na szczęście dla naszej energetyki, no i górnictwa, niemiecka niechęć do elektrowni jądrowych wymusi na Brukseli złagodzenie rygorów pakietu klimatycznego. Niemcom się nie odmawia. Jest więc czas na złapanie oddechu.

Polityka 28.2011 (2815) z dnia 07.07.2011; Rynek; s. 33
Oryginalny tytuł tekstu: "Jeszcze pokopiemy"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną