Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Rynek

Smartfonem po kieszeni

Internet w komórce - bardzo drogi za granicą

Mimo wysiłków Komisji Europejskiej roaming jest i pozostanie usługą skomplikowaną, która łatwo może nas narazić na olbrzymie koszty. Mimo wysiłków Komisji Europejskiej roaming jest i pozostanie usługą skomplikowaną, która łatwo może nas narazić na olbrzymie koszty. Alamy / BEW
Choć ceny rozmów spadły, używanie komórki za granicą wciąż może nas sporo kosztować. Operatorzy dyktują horrendalne stawki za korzystanie z Internetu. Taniej ma być dopiero za rok.
Polityka

Wyposażeni w najnowsze smartfony Polacy ruszyli na urlop. Ale biada tym, którzy spróbują używać komórek w taki sam sposób jak w kraju. Jeśli przyzwyczaili się do korzystania z Internetu w telefonie, powinni jak najszybciej wrócić do dawnych obyczajów, gdy dostęp do sieci w komórce był fanaberią, a nie zwyczajną funkcją. W przeciwnym razie Internet w komórce za granicą może szybko przestać działać.

Nie będzie to wina lokalnego operatora ani skutek awarii telefonu. Nastąpi po prostu automatyczne odcięcie usługi dla dobra klienta, aby nie zrujnował go rachunek otrzymany po powrocie. Specjalny mechanizm zabezpieczający zadziała pod warunkiem, że sami nie poprosiliśmy operatora o jego wyłączenie przed wyjazdem. Jeśli wydatki za transmisję danych zaczną szybko rosnąć, otrzymamy esemes powiadamiający nas o zbliżającym się limicie. Wynosi on w tej chwili ok. 250 zł. Po jego przekroczeniu Internet nie będzie dostępny aż do chwili powrotu do Polski. Prawdopodobieństwo takiej blokady jest spore, bo ceny za transmisję danych przez telefon trudno sobie nawet wyobrazić.

Większość polskich sieci każe sobie płacić za każdy megabajt, który ściągniemy lub wyślemy podczas pobytu w krajach Unii Europejskiej, aż 20 zł. Jedynie T-Mobile – w ramach jednej z promocji rozpoczętych podczas zmiany nazwy sieci z Ery – obniżył stawkę do 8 zł, ale to i tak bardzo dużo. Szczególnie że dziś megabajt to bardzo mała ilość danych. Zwłaszcza gdy wysyłamy czy ściągamy zdjęcia, nie mówiąc nawet o filmach.

Jak możliwe są tak horrendalne cenniki, skoro od kilku lat nieustannie słyszymy o tańszym roamingu dzięki kolejnym decyzjom Unii? Niestety, spadki cen nadal nie dotyczą opłat za transmisję danych, czyli korzystania z Internetu czy wysyłania ememesów. Maksymalne stawki zostały wprowadzone dzięki Komisji i Parlamentowi Europejskiemu w 2007 r. i na początku objęły tylko połączenia głosowe. Kiedyś minuta rozmowy mogła nas kosztować nawet 5 zł, teraz w granicach UE jest trzykrotnie tańsza. Potem Bruksela nakazała również obniżkę cen za esemesy. Dziś ich wysłanie to wydatek niewiele przekraczający 50 gr. A jeszcze niedawno operatorzy za krótką wiadomość żądali prawie 2 zł.

Podobne limity ciągle nie dotyczą Internetu. Dzieje się tak z dwóch powodów. Do niedawna, czyli do upowszechnienia się smartfonów, korzystanie z niego przez komórkę było nie tylko nieporęczne, ale też na tyle drogie (nawet we własnym kraju), że traktowano go jako usługę niszową. Poza tym Komisja Europejska (KE) uznała, że skoro raz pokazała operatorom swoją siłę, zmuszając ich od obniżenia cen za rozmowy i esemesy, nie będą chcieli czekać na kolejne regulacje i sami zrezygnują z wygórowanych taryf w przypadku transmisji danych.

Płonne nadzieje

Po raz kolejny urzędnicy okazali się zbyt wielkimi optymistami. Do dzisiaj na rynku telefonii komórkowej o żadnej konkurencji w roamingu nie ma mowy. Jedyna możliwość radykalnej poprawy sytuacji to przyjęcie kolejnego unijnego rozporządzenia.

Będziemy musieli na nie poczekać prawdopodobnie do lipca przyszłego roku. Na razie KE zaprezentowała swoją propozycję zmian i przyznała, że nadzieja na dobrowolne obniżenie cen Internetu przez koncerny okazała się płonna. Sprawa jest tym bardziej bulwersująca, że już obowiązują maksymalne stawki hurtowe, jakie płacą sobie operatorzy. Nie mogą żądać we wzajemnych rozliczeniach więcej niż 50 eurocentów, czyli 2 zł za megabajt. Warto zatem mieć świadomość, jak wiele zarabiają koncerny telekomunikacyjne dzięki klientom, którzy podczas wakacji chcą korzystać z Internetu w komórce.

KE proponuje, żeby od połowy przyszłego roku 1 megabajt kosztował nie więcej niż 90 eurocentów netto. Razem z podatkiem VAT oznaczałoby to dla nas wydatek niespełna 5 zł. Takiej stawki w standardowych taryfach nie ma żaden z działających w Polsce operatorów. Najtańszy T-Mobile każe sobie płacić prawie dwa razy tyle, a Orange, Plus i Era mają ceny ponad czterokrotnie wyższe. Komisja chciałaby również stopniowo obniżać maksymalne stawki w połowie 2013 i 2014 r. Przy okazji, dzięki nowemu rozporządzeniu nadal spadałyby też koszty połączeń głosowych. Minuta rozmowy za trzy lata miałaby kosztować wewnątrz Unii niespełna 1,20 zł.

KE konsultuje swój projekt m.in. z naszym Urzędem Komunikacji Elektronicznej (UKE). Na szczęście dla abonentów jest on w walce z drogim roamingiem równie radykalny jak w bojach z Telekomunikacją Polską na krajowym rynku. – Uważamy, że propozycje Komisji są sensowne, ale niewystarczające. Chcemy, aby maksymalne stawki były jeszcze niższe. Już w przyszłym roku koszt przesłania megabajta w unijnym roamingu nie powinien przekroczyć 45 eurocentów. To dwa razy mniej, niż planuje Komisja. Poza tym można jeszcze szybciej obniżać ceny rozmów i esemesów – przekonuje Piotr Dziubak, rzecznik prasowy UKE.

 

Polskie propozycje są na tyle radykalne, że pewnie nie uda się ich przeforsować. Ale ceny za Internet w komórce najprawdopodobniej rzeczywiście drastycznie spadną w lipcu 2012 r. Komisja pokazała już kilkakrotnie, że dzięki wsparciu Parlamentu Europejskiego potrafi ograniczać apetyty koncernów telekomunikacyjnych. Ale najważniejszą zmianą ma być nie ustalanie taryf maksymalnych, tylko uwolnienie roamingu. Na czym to polega?

W tej chwili za granicą mamy do dyspozycji tylko tych operatorów, z którymi nasza rodzima sieć podpisała umowy. Z usług innych nie możemy skorzystać. Jeśli w europejskim prawie nastąpią odpowiednie zmiany, w każdym kraju będziemy mogli bez ograniczeń wybrać operatora. – To może zdecydowanie pobudzić konkurencję. Wiele koncernów obawia się takiego rozwiązania, bo wiedzą, że wówczas ceny zaczną spadać. Niestety, ta możliwość, według obecnych planów, ma być dostępna dopiero w 2014 r. – mówi Magda Borowik, analityk telekomunikacyjny w firmie IDC. Taki scenariusz byłby spełnieniem marzeń KE, bo wyeliminowałby potrzebę ustalania urzędowych cen maksymalnych. Wolny rynek zacząłby wreszcie normalnie działać – także w roamingu. Czy pozostaje nam tylko czekać na spadek cen?

Osoby, które chcą korzystać za granicą z Internetu w komórce, a przy tym kontrolować koszty, powinny sprawdzić u swojego operatora ofertę specjalnych pakietów. Dzięki nim można mniej płacić za transmisję danych. Trzeba jednak pamiętać o włączeniu takich pakietów przed wyjazdem i zwracać uwagę, że większość z nich może być wykorzystana tylko w krajach Unii. Oszczędności mogą być spore, bo choćby w Orange cena 1 megabajta spada wówczas poniżej 2 zł, a w T-Mobile jest jeszcze taniej.

Pakiety mają swoje ograniczenia. W Play działają maksymalnie 7 lub 14 dni, w zależności od wybranej opcji. Ale jeśli zbyt aktywnie korzystamy z roamingu i szybko przekroczymy wybrany pułap cenowy, pakiet zostanie wyłączony, a stawka za korzystanie z sieci znacznie wzrośnie. Zanim jednak wejdą w życie nowe przepisy, pakiety są jedyną możliwością uniknięcia ogromnych kosztów. Pamiętajmy bowiem, że nawet jeśli w naszym abonamencie jest już zawarty spory limit na korzystanie z Internetu w kraju (nierzadko kilka gigabajtów w miesiącu), nie dotyczy on używania telefonu w roamingu.

Zawrót głowy

Niestety, władza KE nie sięga poza Unię i trzy kraje powiązane z nią w ramach Europejskiego Obszaru Gospodarczego (Norwegia, Islandia, Liechtenstein). W przypadku korzystania z komórki w innych państwach nie jesteśmy, i w najbliższym czasie nie będziemy, w żaden sposób chronieni. Ceny za rozmowy, esemesy i oczywiście Internet podczas pobytu nie tylko na drugim końcu świata, ale też na Ukrainie, w Szwajcarii, Rosji czy Turcji przyprawiają o zawrót głowy. To najlepszy dowód na brak konkurencji między operatorami. W ten sposób próbują oni zrekompensować sobie niższe taryfy, narzucone im w ramach Unii, i żądają często nawet po 5 zł za minutę rozmowy, 1,50 zł za krótką wiadomość tekstową i nierzadko 50 zł lub więcej za 1 megabajt danych. Czy są szanse, by i tu pohamować apetyty koncernów?

Nic na to nie wskazuje. Najrozsądniejszym wyjściem byłoby zawieranie dwustronnych porozumień między Brukselą i krajami sąsiadującymi z Unią o wzajemnym stosowaniu eurotaryfy, czyli maksymalnych cen ustalonych przez KE. Ale rządy innych państw do tej pory z taką inicjatywą nie wystąpiły. A problem jest poważny, bo dotyczy wielu krajów, w których tysiące Polaków spędzają urlop. Za dwa lata śmielej z komórki będą mogli korzystać wyjeżdżający do Chorwacji, bo kraj ten w 2013 r. ma się stać członkiem UE. Ale dla wyjeżdżajacych na wczasy w Turcji, Tunezji czy Egipcie dobrych wiadomości nie ma.

Być może operatorzy z czasem zaproponują im pakiety obniżające ceny, jeśli uznają, że taka oferta im się opłaca. Mimo wysiłków KE roaming jest i pozostanie usługą skomplikowaną, która łatwo może nas narazić na olbrzymie koszty. A postęp technologiczny, przynoszący dodatkowe usługi, takie ryzyko jeszcze zwiększa.

Polityka 35.2011 (2822) z dnia 24.08.2011; Rynek; s. 32
Oryginalny tytuł tekstu: "Smartfonem po kieszeni"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wstrząsająca opowieść Polki, która przeszła aborcyjne piekło. „Nie wiedziałam, czy umieram, czy tak ma być”

Trzy tygodnie temu w warszawskim szpitalu MSWiA miała aborcję. I w szpitalu, i jeszcze zanim do niego trafiła, przeszła piekło. Opowiada o tym „Polityce”. „Piszę list do Tuska i Hołowni. Chcę, by poznali moją historię ze szczegółami”.

Anna J. Dudek
24.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną