Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Solidarnie już było?

Polska zawalczy o unijny budżet

Musimy trzymać kciuki za Duńczyków, którzy po nas przejmują prezydencję w UE, aby udało im się rozwiązać jak najwięcej spornych kwestii. Musimy trzymać kciuki za Duńczyków, którzy po nas przejmują prezydencję w UE, aby udało im się rozwiązać jak najwięcej spornych kwestii. Matthias Kulka / Corbis
Przed Polską arcytrudna kampania: w cieniu kryzysu strefy euro będziemy walczyć o unijne pieniądze na kolejne siedem lat.
Polityka

Pod koniec 2005 r. Kazimierz Marcinkiewicz szalał z radości na konferencji prasowej, gdy skończyły się negocjacje unijnego budżetu. Dostaliśmy w sumie 67,3 mld euro do wykorzystania w ciągu siedmiu lat. Czy w grudniu 2012 r. premier Donald Tusk też będzie mógł tak się cieszyć? Na razie wiadomo tylko jedno – gorszą atmosferę dla negocjacji trudno byłoby sobie wyobrazić.

Z jednej strony jest Polska i inne nowe kraje członkowskie, które już nie liczą na znacznie więcej pieniędzy niż dotychczas, ale chciałyby kontynuować modernizację. Po drugiej stronie są płatnicy netto, zajęci ratowaniem strefy euro, albo – jak Wielka Brytania – państwa w ogóle próbujące osłabić integracyjne więzy. One nie tylko nie widzą możliwości zwiększenia unijnego budżetu, ale nawet utrzymania go na dotychczasowym poziomie. Pośrodku stoją instytucje unijne, które muszą wypracować kompromis.

W połowie 2011 r. Komisja Europejska przedstawiła pierwszy projekt, który zakładał niewielki wzrost budżetu: Unia w latach 2014–20 miałaby do wydania o 5 proc. więcej niż w okresie 2007–13. – Ten dokument będzie podstawą negocjacji w najbliższych miesiącach. Kluczowe zadanie przypadnie duńskiej prezydencji – mówi Paweł Świeboda, prezes think tanku demosEUROPA. Dania jest co prawda płatnikiem netto, ale ma też duże doświadczenie w godzeniu interesów różnych stron. Właśnie za jej poprzedniej prezydencji zakończyliśmy nasze negocjacje akcesyjne w grudniu 2002 r. Musimy trzymać kciuki za Duńczyków, aby udało im się rozwiązać jak najwięcej spornych kwestii. Tym bardziej że po nich przewodnictwo w Unii obejmują w drugiej połowie roku Cypryjczycy, zbyt słabi, aby sami mogli podołać takiemu zadaniu.

Dla Polski najważniejsze jest tak naprawdę zakończenie negocjacji w tym roku. W przeciwnym razie w 2014 r. nie będą mogły wystartować nowe edycje unijnych programów. Bez względu na wielkość przyszłego budżetu i tak przypadnie nam spora jego część – w optymistycznym wariancie ok. 80 mld euro. Co zrobić, by przekonać płatników netto? Wbrew pozorom mamy mocne karty w ręku. Polska jest dziś przykładem sukcesu polityki spójności. Próbujemy także przekonać bogate kraje, że one same na wspomaganiu biedniejszych regionów korzystają – mamy opracowaną dla Ministerstwa Rozwoju Regionalnego analizę, która pokazuje, że unijny budżet wspiera zachodni eksport. Np. każde euro wydane przez Niemców wraca do nich w postaci aż 85 eurocentów dochodów dla ich firm ze wzrostu eksportu do nowych państw członkowskich. Inni płatnicy netto również zyskują, choć w mniejszej skali, bo nie są tak silnymi eksporterami. Polska może wskazywać na swój wzrost gospodarczy (znacznie szybszy od europejskiej średniej) jako dowód, że unijny budżet spełnia podstawową rolę – prowadzi do zmniejszania różnic w poziomie rozwoju poszczególnych części kontynentu.

Komisja Europejska w przygotowanym projekcie próbuje pogodzić różne interesy i choć trochę osłodzić życie niezadowolonym płatnikom netto. Umieściła kilka rozwiązań, które mają sprawić, by nowe ramy finansowe zaakceptowali wszyscy. I tak stworzony zostanie odrębny fundusz na projekty transportowe o wartości ok. 50 mld euro, dostępny dla wszystkich, a nie tylko najuboższych regionów. Osiągnięto równowagę między wydatkami na politykę rolną i fundusze strukturalne. Wreszcie najwięcej wpłacający, jak Niemcy i Wielka Brytania, mają skorzystać z nowego systemu rabatowego dla płatników netto. To wszystko oznacza, że Polska dostanie mniej, niż gdyby nowy wieloletni budżet konstruować tak samo jak poprzednio. Ale jesteśmy w stanie to zaakceptować, bo przecież to właśnie nam najbardziej zależy na szybkim porozumieniu.

A będzie o nie trudno, co pokazały choćby niedawno zakończone negocjacje nad rocznym budżetem 2012 r. Udało się go co prawda przyjąć w terminie, ale cena była wysoka. Wzrost wydatków na poziomie poniżej 2 proc. oznacza (po uwzględnieniu inflacji), że budżet unijny na ten rok, w porównaniu z poprzednim, po prostu się skurczył. Do tego nie wiadomo, czy pieniędzy wystarczy na wszystkie uzgodnione wcześniej programy. Komisja i Parlament Europejski sygnalizują, że płatnicy netto zbyt mocno postanowili zacisnąć pasa. I właśnie w takiej atmosferze mają być ustalane nowe ramy wieloletnie.

Politycy wielu państw znajdą się pod podwójną presją. Z jednej strony muszą ograniczać wydatki, by nie obciążać swoich narodowych budżetów. Z drugiej – ograniczenia budżetu unijnego oczekują od nich społeczeństwa, niemające ochoty w kryzysie pomagać biedniejszym. Dodajmy do tego antyunijną atmosferę, panującą już nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale też w Holandii czy Szwecji. Cała nadzieja w polskich politykach, przed którymi stoi jedno z najtrudniejszych zadań w ich karierze – przekonać płatników netto, że na bogatszej Europie Środkowej i oni w przyszłości zarobią.

Polityka 01.2012 (2840) z dnia 03.01.2012; Rynki; s. 60
Oryginalny tytuł tekstu: "Solidarnie już było?"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną