Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Rynek

Komputer kieszonkowy

Smartfon – urządzenie do wszystkiego

W Google już to widzą - coraz więcej osób korzysta z internetu przez smartfony. W Google już to widzą - coraz więcej osób korzysta z internetu przez smartfony. materiały prasowe
To będzie rok lawinowego przyrostu liczby użytkowników smartfonów.
Alexander Kirch/PantherMedia

Co to jest smartfon?

Po długim i kłopotliwym okresie narzeczeństwa telefon komórkowy wreszcie zawarł trwały związek z Internetem. Jego owocem jest smartfon – multimedialne kieszonkowe urządzenie do wszystkiego, które podbija świat. Według danych firmy badawczej IDC, już co trzeci z 11 mln sprzedanych w Polsce w 2011 r. aparatów komórkowych był smartfonem. Według tej samej firmy na całym świecie łączna sprzedaż smartfonów kilka miesięcy temu przekroczyła łączną sprzedaż komputerów PC. Najpopularniejsze modele, jak np. Samsungi z serii Galaxy, rozchodzą się w setkach tysięcy sztuk. To imponujący wynik, szczególnie jeżeli chodzi o urządzenie, którego precyzyjna definicja jest nieznana.

– To trochę tak jak z koniem – jaki jest, każdy widzi – śmieje się Marek Kujda, analityk IDC. Jego zdaniem prościej opisać smartfony poprzez ich funkcjonalność. M.in. powinny mieć system operacyjny, który można dowolnie rozbudowywać poprzez ściąganie i instalowanie dodatkowych aplikacji, do tego zazwyczaj duże, dotykowe wyświetlacze, które zastąpiły tradycyjną klawiaturę z cyframi. Coraz częściej mają w sobie nowoczesne, dwurdzeniowe procesory, co zmienia je tak naprawdę w wydajne, kieszonkowe komputery. – Producenci komórek od dawna poszukiwali urządzenia, na którym wygodnie można korzystać z Internetu. Smartfon jest naturalną odpowiedzią – mówi Marcin Gruszka, rzecznik sieci Play.

Kariera pomysłu.

W powszechnym odczuciu smartfona wymyślił Steve Jobs i jego koncern Apple, wprowadzając w 2007 r. do sklepów aparat iPhone (aktualnie w modelu iPhone 4S). To nieprawda, gdyż wcześniej eksperymenty z dotykowymi ekranami prowadziła Nokia, a firmy takie, jak tajwański HTC czy kanadyjska BlackBerry, od początku postawiły na produkcję rozbudowanych aparatów z zaawansowanymi systemami operacyjnymi. Były to jednak produkty przeznaczone głównie dla biznesmenów – drogie, cegłowate i niewygodne w użyciu.

Jobs pierwszy wpadł na pomysł, że urządzenie ma mieć dotykowy ekran, intuicyjny sposób obsługi i na tyle mocną elektronikę w środku, aby dało się na tym oglądać filmy i grać w gry. Estetyczne wysmakowanie i designerski sznyt były dodatkowym atutem, jak się później okazało – podstawowym.

Cena początkowo nie grała roli. I tak telefony od Apple’a rozchodziły się na pniu (do dziś zresztą, kupowane bez umowy z operatorem, kosztują 2–3 tys. zł i znajdują amatorów). Ale w miarę jak na rynek wkraczali inni gracze, m.in. Samsung, LG, wreszcie Nokia (która przespała kilka lat), zaczęła się konkurencja. Dziś smartfony mają w ofercie wszyscy liczący się producenci, a Sony Ericsson ogłosiło właśnie, że będzie produkować tylko taki typ aparatów. Według danych firmy analitycznej Gartner, cena średniej klasy smartfona powinna w 2012 r. osiągnąć równowartość 75 dol., a to oznacza, że będą one dostępne nawet dla mniej zamożnych klientów sieci telefonii komórkowych (w tzw. promocjach za złotówkę). I to właśnie obniżka ceny uznawana jest za główną przyczynę szalonej popularności smartfonów.

Drugi powód to ich elastyczność. Sama idea – aby telefon był urządzeniem z systemem operacyjnym, do którego można załadować dowolne potrzebne nam oprogramowanie – bardzo dokładnie przypomina to, co oferują od lat klasyczne komputery osobiste. Różnica jest jednak taka, że o ile na laptopach króluje Windows, o tyle w smartfonach najczęściej jest to Google Android lub iOS (system Apple). Koncern Microsoft, podobnie jak Nokia, przespał narodziny nowej generacji sprzętu i teraz musi odrabiać straty. Obie firmy zawarły w tym celu sojusz.

Sklep plus Internet.

Do systemu operacyjnego przypięty jest – to akurat autorski pomysł Apple – sklep z aplikacjami, czyli programami. A tam wszystko: mapy, elektroniczne książki, kolorowanki dla dzieci, kursy walut, elektroniczne książki kucharskie, muzyka, filmy, przewodniki, gry (ze sławnymi „Angry Birds” na czele). Do sklepu jest też przypięta karta kredytowa. Klikamy, ściągamy, instalujemy w telefonie. Prosta, genialna maszynka do zarabiania pieniędzy. Dlatego oprócz App Store w sieci działa konkurencyjny Google Android Market. W obu sklepach jest już pół miliona różnych aplikacji. Samsung Apps, który wystartował w 2009 r., jest około 10 razy mniejszy od konkurentów.

Aby to wszystko ściągać i używać, potrzebny jest dostęp do Internetu. – Smartfon bez dostępu do sieci jest jak Ferrari trzymane w garażu – mówi Marcin Gruszka z sieci Play. Operatorzy telefonii komórkowych, którym wpływy z tradycyjnych rozmów głosowych spadają z roku na rok, w sprzedawaniu dostępu do mobilnego Internetu znaleźli nowe źródło przychodów. Według raportu domu mediowego MEC, użytkownicy smartfonów korzystają z nich znacznie aktywniej niż klasyczni komórkowcy, używają ich też w ciągu dnia częściej i dłużej. W upowszechnianiu się smartfonów mają więc interes wszystkie zaangażowane strony – również klienci.

Polityka 01.2012 (2840) z dnia 03.01.2012; Rynki; s. 70
Oryginalny tytuł tekstu: "Komputer kieszonkowy"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną