Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Rynek

Kalkulator prezesa

Przemysław Wipler, główny ekonomista Kaczyńskiego

Wipler wie, że diagnoza to za mało, i chce przedstawiać konkretne rozwiązania, dlatego szykuje projekt likwidacji Ministerstwa Skarbu. Wipler wie, że diagnoza to za mało, i chce przedstawiać konkretne rozwiązania, dlatego szykuje projekt likwidacji Ministerstwa Skarbu. Tadeusz Późniak / Polityka
Przemysław Wipler dopiero się rozkręca, bada grunt, układy w swojej partii i zdobywa uznanie prezesa Kaczyńskiego. Ale ten sejmowy debiutant (wyróżniony w rankingu POLITYKI) już dziś uważany jest za czołowego eksperta gospodarczego PiS.
Jak na 34-latka CV ma imponujące: Centrum im. Adama Smitha, potem międzynarodowa korporacja Deloitte, gdzie pracował jako doradca podatkowy.Tadeusz Późniak/Polityka Jak na 34-latka CV ma imponujące: Centrum im. Adama Smitha, potem międzynarodowa korporacja Deloitte, gdzie pracował jako doradca podatkowy.

Ponad 15 lat temu młody Wipler dostał od Sławomira Nowaka książkę z taką dedykacją: „Przyszłemu premierowi, przyszły prezydent”. To było podziękowanie za pomoc w zwycięskiej kampanii wyborczej Donalda Tuska na senatora. Patrząc jak obaj konsekwentnie budują swoje polityczne kariery, można sądzić, że słowa Nowaka – dziś ministra transportu i budownictwa w rządzie PO, mogą okazać się prorocze. Wipler, rocznik 1978, sejmowy nowicjusz, jest dziś – jeśli idzie o problematykę gospodarczą – najważniejszą obok Beaty Szydło twarzą partii Jarosława Kaczyńskiego. Na mównicy sejmowej stanął już 40 razy, a słowa, które najczęściej padały z jego ust, to dochód, podatki, paliwo, przedsiębiorczość i rodzina.

Fundacja i jej goście

Za Wiplerem stoi cały sztab dobrze wykształconych, dynamicznych konserwatystów, którzy podzielają jego umiarkowanie liberalne poglądy gospodarcze. Piszą projekty, analizy, sypią pomysłami. Na co dzień dobrze zarabiają w korporacjach i własnych firmach doradczych, wykładają na Uniwersytecie Warszawskim, w SGH i Collegium Civitas.

Jesienią trzy lata temu wyłożyli 55 tys. zł i zarejestrowali Fundację Republikańską. – Aby stworzyć dobry think tank, trzeba mieć w CV trzy doświadczenia pracy: w dużej korporacji, w centralnym urzędzie administracji państwowej, na wyższej uczelni. I ja mam to wszystko na koncie – mówi Przemysław Wipler. Dodaje, że dobre zaplecze to warunek konieczny do tego, by mieć coś do powiedzenia w polityce.

Zanim jeszcze Wipler został posłem, fundacja, której już był prezesem, powoli stawała się zapleczem dla PiS – partii, która jest mu bliska ideowo. Marek Wróbel, jeden z pięciu założycieli FR, na rynku bardziej kojarzony jako właściciel dużej agencji PR, w odróżnieniu od wielu ekspertów od reklamy, krytykował w mediach hasło kompanii piwowarskiej „Zimny Lech”, które zawisło tuż obok Wawelu.

O poglądach zaangażowanych w fundację świadczy też lista prelegentów zapraszanych na coczwartkowe otwarte spotkania: Jerzy Polaczek, minister transportu w rządzie PiS, który mówił kilka miesięcy temu o chaosie w infrastrukturze; Ryszard Terlecki, były naczelnik w krakowskim oddziale IPN, dziś poseł PiS; Barbara Fedyszak-Radziejowska wykładająca o polskiej wsi oraz publicyści Michał Karnowski i Piotr Semka. Większość fundacyjnych ekspertów też była mocno związana z prawą stroną sceny politycznej: Krzysztof Bosak (związany kiedyś z LPR), Piotr Tutak, sekretarz stanu w Kancelarii Premiera Jarosława Kaczyńskiego czy Wojciech Arndt, szef gabinetu politycznego ministra edukacji Ryszarda Legutki (PiS). Wipler, kiedy został posłem, zrzekł się prezesury w fundacji, ale chcąc mieć oko na wszystko, na swoje biuro poselskie podnajął od FR pokój w jej lokalu, za który płaci z pieniędzy Kancelarii Sejmu 1200 zł miesięcznie. Dyrektorem biura poselskiego mianował Łukasza Wróbla, pełnomocnika fundacji. Sejmowi prawnicy nie dopatrzyli się tu nieprawidłowości.

Jak wynika ze sprawozdania za zeszły rok, które FR złożyła u ministra sprawiedliwości, na działalności analitycznej i eksperckiej zarobiła 326 tys. zł, co stanowi połowę jej ubiegłorocznych przychodów. 96 darczyńców dołożyło do tego 234 tys. zł. Kasę fundacji zasila też PiS. W maju posłowie Beata Szydło i Przemysław Wipler przedstawili w Sejmie, na konferencji prasowej, projekt ustawy o powołaniu rzecznika praw podatnika. – Ten projekt powstał w Fundacji Republikańskiej. PiS zapłacił za niego 4 tys. zł, co jest ceną bardzo preferencyjną w stosunku do tego, co oferuje rynek za napisanie projektu – mówi Wipler.

Przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi FR przeszkoliła posłów PiS z zakresu polityki gospodarczej państwa: podatków, nadzoru nad spółkami Skarbu Państwa, finansów publicznych i kryzysu strefy euro. – To szkolenie było przeznaczone tylko dla parlamentarzystów PiS, ale gdyby zgłosili się do nas przedstawiciele innej partii, to ich również moglibyśmy przeszkolić – mówi Krzysztof Bosak, koordynator szkolenia. W tej kadencji, kiedy PiS chce pokazać mniej smoleńską, a bardziej gospodarczą twarz, kilkudziesięciu posłów wysłuchało już wykładów ekspertów z Fundacji Republikańskiej, porównujących to, co robi rząd, z tym, co proponuje PiS. Raporty centrum analiz FR docenił też minister sprawiedliwości Jarosław Gowin zabierając się do deregulacji zawodów. Diagnozując, że w Polsce mamy 380 regulowanych zawodów, opierał się na zeszłorocznym raporcie firmowanym przez fundację Wiplera. Minister spotkał się nawet ze specjalnym zespołem PiS ds. deregulacji.

Lekka korekta partyjna

Politycy, którzy współpracują z Wiplerem w komisji finansów publicznych, mówią, że on ze swoimi poglądami na gospodarkę za bardzo do PiS nie pasuje. – Jest zaangażowany, często zabiera głos i zajmuje się meritum, co wyróżnia go na tle innych posłów – mówi Dariusz Rosati (PO), szef komisji. Wipler został też wiceprzewodniczącym parlamentarnego zespołu do spraw wolnego rynku, zasilanym głównie przez PO. – On wyrasta na nową twarz gospodarczą PiS, ale nie wiem, czy nawróci prezesa na liberalizm gospodarczy – mówi Michał Jaros, szef zespołu. Choć sam Wipler opowiada się za likwidacją PIT i zastąpieniem go podatkiem od funduszu płac, to na razie udało mu się przekonać prezesa do postulatu połączenia w jednej ustawie i uproszczenia podatków PIT i CIT, co Kaczyński ogłosił w swoim opozycyjnym exposé.

Wipler polityczne abecadło poznawał jako rzecznik prasowy UPR Janusza Korwin-Mikkego, szybko jednak zorientował się, że z takim szefem partia nie przekroczy progu wyborczego. Skończył prawo, nie zrobił aplikacji, ale postawił na karierę zawodową ukierunkowaną na finanse. Jak na 34-latka CV ma imponujące: Centrum im. Adama Smitha, potem międzynarodowa korporacja Deloitte, gdzie pracował jako doradca podatkowy. Po dwóch latach, kiedy, jak wspomina, do firmy doszlusował gen. Czempiński, Wipler z własnej woli odszedł do innego gracza tzw. wielkiej czwórki – Ernst&Young. Zaznacza, że nie chodziło o to, że nie w smak mu było pracować z generałem, ale o większe pieniądze, które mógł zarobić u konkurencji – ok. 220 euro za godzinę. Jak większość kolegów z korporacji kupił mieszkanie w Miasteczku Wilanów (słynne Lemingowo), które niedawno zamienił na dom w warszawskim Wawrze. Dla chłopaka z Piekar Śląskich, syna górnika dołowego, to już było coś.

Za rządów Kaczyńskiego trafił do Ministerstwa Gospodarki. Był prawą ręką jednego z najbardziej zaufanych ludzi Kaczyńskiego, wiceministra Piotra Naimskiego (z polecenia środowiska akademickiego z Nowego Sącza), i szefem zespołu do spraw dywersyfikacji nośników energii. Wipler do ministerstwa ściągał ludzi związanych z biznesem. Gratyfikacją za marną ministerialną pensję były posady w zarządach spółek Skarbu Państwa. Sam Wipler zasiadał wtedy w radach nadzorczych trzech kluczowych spółek: NAFTOPORT, PERN Przyjaźń i Naftoserwis. Czy dziś, z fotela posła PiS, chce rozliczać Platformę za obsadzanie zarządów państwowych spółek swoimi ludźmi? – Chcę ich rozliczać tylko z tego, czy mają kompetencje do swoich funkcji, jeśli tak, to nie przeszkadza mi, że są związani z jakąś partią polityczną – odpowiada Wipler.

W zeszłym tygodniu przed kamerami rozliczał premiera z rozrostu ministerialnej biurokracji. Na konferencji w siedzibie partii przy ul. Nowogrodzkiej wystąpił z Beatą Szydło i szefem FR Marcinem Chludzińskim. Na podstawie odpowiedzi na interpelacje, które wysłał do wszystkich resortów, wyliczył, że wbrew zapowiedziom premiera urzędnicze zasoby zamiast chudnąć, nabrały masy. Wipler wie, że diagnoza to za mało, i chce przedstawiać konkretne rozwiązania, dlatego szykuje projekt likwidacji Ministerstwa Skarbu; kompetencje właścicielskie tych spółek, które nie zostały sprywatyzowane, miałyby być przekazane właściwym resortom. Chce też zaproponować powołanie Ministerstwa Energetyki i Klimatu. Miałoby realizować zadania związane z bezpieczeństwem energetycznym Polski, m.in. dywersyfikacją dostaw gazu czy eksploatacją gazu łupkowego. Zapewnia przy tym, że ma analizy świadczące o tym, że nie będzie potrzeba pieniędzy na dodatkowe etaty.

Rodzinne atuty

Wipler wie, że wielu kolegów traktuje go wciąż – jako debiutanta – nieufnie. Jeden z posłów zainspirował tabloid, aby napisał o tym, jak Wipler wynajmuje lokal na biuro poselskie od swojej fundacji. On jest lojalny wobec tych, którzy rozdają karty. Kiedy wyszła sprawa interpelacji do premiera w sprawie Amber Gold, w której rzecznik rządu przyznał, że premier wiedział o sprawie już w maju, Wipler mówił, że napisała ją wiceprezes Beata Szydło. A tak naprawdę to był jego pomysł i jego pióro.

Choć nie zapisał się do zespołu smoleńskiego Antoniego Macierewicza i nie wierzy w zamach, to po falstarcie wyborczym w 2005 r. (zdobył 999 głosów) w ostatniej kampanii skutecznie zaistniał jako szef Ruchu 10 kwietnia, który domagał się prawdy o Smoleńsku. Po wyborach ruch umarł śmiercią naturalną, nie rejestrując nawet swojej działalności. – Można powiedzieć, że trochę z gorącą głową angażowałem się w pewne sprawy po Smoleńsku – mówi Wipler. Nie musi wystawać u drzwi prezesa, bo zaimponował mu merytorycznym przygotowaniem i konkretami, z którymi do niego przychodzi. – Po tragicznej śmierci naszych kolegów, gospodarczych ekspertów: Aleksandry Natalli-Świat i Grażyny Gęsickiej, potrzebujemy kogoś takiego jak Przemek Wipler – mówi Marek Suski. Krystyna Skowrońska, która spotyka Wiplera w komisji finansów publicznych, mówi, że poseł jednak poddaje się trochę kolorytowi swojej partii: – Na tle innych posłów PiS nie jest radykalnym populistą i ma dużą wiedzę. Ale zauważyłam, że początek kadencji miał bardzo dynamiczny i ekspercki, a teraz zaczął brnąć w polityczną retorykę. Widać, że cały czas stara się balansować między politycznymi układami w swojej partii, do której zapisał się zaraz po wyborach, a wiernością swoim przekonaniom, co na razie wychodzi mu całkiem nieźle.

Wie, że Jarosław Kaczyński widzi w nim szansę na uwiarygodnienie prorodzinnego programu partii. Wipler ma być przeciwwagą dla planów Zbigniewa Ziobry na pokonanie Kaczyńskiego rodzinną bronią. – Ziobro jest ojcem tylko jednego dziecka, a Przemek aż czwórki, więc będzie firmował naszą ofertę dla młodych rodzin – mówi jeden z posłów PiS. Ci, którzy go dobrze znają, mówią, że mierzy wysoko. Angażując się w politykę jako zawodowy poseł, zrezygnował z dobrych pieniędzy w korporacji i przyznaje, że nie stać go dziś na posłanie trzeciego dziecka do Sternika, szkoły należącej do Opus Dei w podwarszawskim Józefowie.

Gdzie wyobraża sobie siebie za kilka lat? – Dziś chcę być bardzo dobrym posłem, na tyle dobrym merytorycznie, by móc sprawować wysokie urzędy w państwie, gdy PiS przejmie władzę – odpowiada. Wciąż nie jest jasne, ile w tym polityku starego PiS, a ile młodego potencjału, który pomoże tę władzę zdobyć.

Polityka 37.2012 (2874) z dnia 12.09.2012; Rynek; s. 40
Oryginalny tytuł tekstu: "Kalkulator prezesa"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną