Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Rynek

Mała wódka

Polak już nie pije? To załamie rynek alkoholu

Systematycznie rosnąca konsumpcja whisky, win, a także eksplozja rynku piwa sprawiają, że przestajemy być krajem wódczanej monokultury. Systematycznie rosnąca konsumpcja whisky, win, a także eksplozja rynku piwa sprawiają, że przestajemy być krajem wódczanej monokultury. Luk Gojda / PantherMedia
Najwięksi producenci polskiej wódki mają kłopoty, osiem Polmosów zbankrutowało, a gorzelnie walczą o przetrwanie. Czyżby Polacy wybrali abstynencję?
Polityka
Polityka

Na sali przygasa światło, widownia zamiera w napięciu. Przy dźwiękach głośnej muzyki, w snopie reflektora pojawia się stolik, a na nim spore, pokryte ozdobną skórą, pudło o osobliwym kształcie. Obsługa unosi pokrywę, spod której wyłania się butelka koniaku Hennessy XO Mathusalem. Przybyły z Francji ambasador marki niczym komiwojażer zachwala towar, który został skomponowany ze starannie dobranych, bardzo starych koniakowych destylatów. To limitowana seria, licząca 100 sztuk, znanego francuskiego trunku w kolekcjonerskim wydaniu, z opakowaniem stworzonym przez izraelskiego projektanta. Butla ma 6 l pojemności i „otwiera drzwi do ekskluzywnego grona koneserów sztuki na świecie”, jak zapewnia dystrybutor, spółka Moët Hennessy Polska.

Dziennikarze dostają komunikat prasowy, zawierający na koniec lakoniczną informację: „sugerowana cena 74 200 zł”. Poprzednia limitowana seria koniaku, też w skórzanym sakwojażu, kosztowała zaledwie 55 tys. zł. No, ale takie jest życie – wszystko drożeje. W Polsce sprzedała się jedna butelka, o nową już dopytują się klienci. – I tym razem na Polskę przypadła jedna butelka. Do świąt ją sprzedamy – przewiduje Joanna Nowakowska z firmy Moët Hennessy Polska.

Część oficjalna zakończona. Zaproszone na polską premierę Mathusalema eleganckie towarzystwo rusza do baru, gdzie serwowane są nieco tańsze odmiany trunków. Barmani wrzucają kostki lodu do szklaneczek i leją na nie koniak lub komponują tajemnicze koktajlowe mikstury. Dla tradycjonalistów to zgroza, ale tak teraz pije się szlachetny alkohol.

A pije się go coraz więcej. Polacy chętnie poznają smak luksusu. – Rynek alkoholi z najwyższej półki rośnie w dwucyfrowym tempie – mówi Joanna Nowakowska. Dlatego LVMH (Louis Vuitton Moët Hennessy), znany producent produktów luksusowych (odzież, galanteria skórzana, alkohole, zegarki, perfumy), zdecydował się otworzyć w Polsce lokalną spółkę. Wśród zestawu trunków LVMH jest jeden pochodzący z Polski, o który w ostatnich latach toczyła się zażarta walka między kilkoma firmami: wódka Belvedere z żyrardowskiego Polmosu. Firma uczestniczy także w powstawaniu barów szampańskich – lokali, gdzie luksusowe szampany można zamawiać w kieliszkach. – Chcemy przekonać Polaków, że szampana można pić nie tylko raz do roku w sylwestra – komentuje Nowakowska.

Jednak największą karierę robi w Polsce whisky. W ubiegłym roku samej szkockiej Polacy wypili za 43 mln funtów. Pod względem dynamiki wzrostu sprzedaży tego trunku (48 proc.) ustępujemy mało komu. W przypadku najdroższych wersji trunków (single malt) wzrost wyniósł aż 55 proc. A przecież są jeszcze whisky irlandzkie (np. Jameson), a także amerykańskie (np. Jack Daniel’s), które także walczą o swój udział w alkoholowym torcie wartym ok. 9,6 mld zł.

Zmiany w naszych alkoholowych upodobaniach wynikają ze zmian stylu życia. Część społeczeństwa się bogaci, stać nas na więcej, mamy ochotę spróbować trunków, które wcześniej znaliśmy tylko z nazwy. Dla wielu osób jest to też forma potwierdzenia awansu życiowego: piję whisky albo koniak, a nie wódkę, bo w moim środowisku tak wypada – tłumaczy dr Paweł Wójcik, psycholog zachowań konsumenckich z firmy 4 P Reaserch Mix.

Esencja rynku alkoholowego

Rynek alkoholowy jest wyjątkowo wrażliwym probierzem zmian społecznych i ekonomicznych zachodzących w ostatnich latach w Polsce. Systematycznie rosnąca konsumpcja whisky, win, a także eksplozja rynku piwa (95 l na osobę) sprawiają, że przestajemy być krajem wódczanej monokultury. Innym zaskakującym zjawiskiem jest szybkie umieranie napojów alkoholowych zwanych winami owocowymi. Te wszystkie jabole, patykiem pisane, arizony, mamroty znikają z rynku nie dlatego, że ich konsumenci wybierają teraz whisky lub koniak. Po prostu utrata przywilejów akcyzowych sprawiła, że przegrywają z piwem i tanimi wódkami. Rośnie za to nowa kategoria produktów niskoprocentowych – butelkowanych i puszkowanych drinków alkoholowych, zwanych „ready to drink”. Po tego typu napoje sięgają młodsi wielkomiejscy konsumenci, a także kobiety.

Ile Polak rocznie wypija alkoholu? O to spierają się eksperci. Według WHO pijemy go mniej niż wielu sąsiadów: 10,6 l na osobę powyżej 15 roku życia (w przeliczeniu na 100-proc. alkohol). Dla przykładu Czech wypija 15 l. 6,5 l alkoholu wypitego przez Polaka pochodzi z piwa, 3,7 l z napojów spirytusowych, a z wina tylko 0,4 l. Także GUS potwierdza, że alkoholu pijemy w sumie coraz mniej, a co ważniejsze, w coraz niższym stężeniu. W 2011 r. na wszystkie rodzaje alkoholi wydaliśmy ok. 38 mld zł. Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych ma nieco inne wyliczenia. Bije na alarm: pijemy 13,3 l na głowę, a co gorsza, blisko połowa wypijanego alkoholu przypada na 7,3 proc. polskich głów.

Jednak informacje o śmierci wódki są przedwczesne. Wciąż stanowi esencję naszego rynku alkoholowego. Polska jest największym producentem wódki w UE i czwartym w świecie (po Rosji, USA i Ukrainie). Mamy 1300 zarejestrowanych marek tego trunku, z tego sześć należy do grupy najlepiej sprzedających się na świecie.

Trzy czwarte pitego alkoholu mocnego stanowi wódka czysta. Głównie polska, bo w grupie jej amatorów panuje duży patriotyzm konsumencki. Z importowanych wódek liczy się właściwie kilka – Finlandia, Smirnoff, Absolut. – Decydują o tym upodobania smakowe. Zagraniczne wódki są często tak oczyszczone, że praktycznie pozbawione smaku i aromatu – tłumaczy Leszek Wiwała, prezes Związku Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy.

Zamieszanie na półkach

W środowisku polskich producentów napojów alkoholowych panuje napięta atmosfera. Powodem jest podpisana w lipcu przez prezydenta ustawa określająca, co to jest „polska wódka”. To napój alkoholowy, uzyskiwany ze zbóż lub ziemniaków na terenie Polski. – Walczyliśmy o wprowadzenie takiej definicji polskiej wódki w reakcji na decyzję Komisji Europejskiej uznającej, że wódkę można produkować z dowolnych surowców rolniczych. Nie mogliśmy dopuścić do tego, że ktoś będzie produkował polską wódkę z marchwi albo buraków. Polska wódka ma swoją wielowiekową tradycję i światową renomę. Zawsze była robiona z ziemniaków albo zbóż – wyjaśnia Andrzej Szumowski, prezes stowarzyszenia Polska Wódka.

Nie wszyscy byli jednak do tej definicji przekonani. Wojna toczyła się o definicję zbóż tradycyjnych, a w szczególności czy można do nich zaliczyć pszenżyto i kukurydzę. Ostatecznie polska wódka może być wyrabiana na spirytusie z pszenżyta, ale nie z kukurydzy, co część producentów kontestuje, bo spirytus z kukurydzy jest tańszy. Prezes Szumowski przekonuje, że wódkę można robić, z czego się chce, ale nie „polską wódkę”, która – jako chronione oznaczenie geograficzne – będzie starannie weryfikowana. Niektórzy wytwórcy przekonują, że nie będzie to miało takiego znaczenia, bo w Polsce i tak każdy patrzy na markę trunku, a na świecie „polish vodka” nie jest znakiem niosącym szczególny prestiż.

 

Na dodatek producenci wprowadzają nieustannie zamieszanie na półkach, wykorzystując marki popularnych trunków kolorowych i oferują je w wersji czystej. Krupnik, Żubrówka, Żołądkowa należą dziś do najpopularniejszych wódek czystych. Niektórzy żartują, że za chwilę pojawi się czysta wiśniówka albo advocat. Z drugiej strony popularne stają się trunki kolorowe (nie wolno jednak nazywać ich wódkami).

Coraz większa popularność napojów o niższej zawartości alkoholu – piwa, wina, drinków – wiąże się ze zmianą form spędzania wolnego czasu. Chodzi o to, by jak najdłużej być w formie. Alkohol przestaje służyć do upicia się – wyjaśnia dr Paweł Wójcik. Nie wszyscy są co do tego przekonani. – Producenci po prostu robią zamieszanie, żeby poprawić swoje wyniki finansowe. Dzięki temu, że zawartość alkoholu w takiej „wódce” kolorowej wynosi 32 proc., a nie 40 proc., na każdej półlitrówce producent oszczędza 2 zł na samej akcyzie. Dodatkowo może zaoszczędzić na jakości alkoholu, który nie musi być aż tak dobry, jak w przypadku czystej wódki – tłumaczy anonimowo jeden z menedżerów branży spirytusowej.

Każdy robi, co może, bo ogólnie nie jest łatwo. Trwa walka cenowa, zwłaszcza w segmencie zwanym ekonomicznym. Marża producenta wódki to ok. 3 proc. – W ostatnich latach zbankrutowało 8 przedsiębiorstw. W ubiegłym roku 42 proc. krajowych producentów poniosło straty. Łącznie do produkcji wódki producenci dołożyli ok. 320 mln zł – wyjaśnia prezes Wiwała.

Maszynki do zarabiania pieniędzy

Kłopoty nie omijają też firm znajdujących się w rękach właścicieli zagranicznych. A to one są największymi w Polsce producentami alkoholi mocnych. Francuska Grupa Belvedere, do której należy marka Sobieski, walczy z potężnym zadłużeniem. Jej polskie zakłady zostały objęte przez francuski sąd postępowaniem naprawczym. Prawdopodobnie zostanie sprzedana flagowa marka spółki – wódka Sobieski, której wartość szacuje się na około 650 mln euro. Kupnem zainteresowana jest amerykańska firma Brown-Forman (wódka Finlandia, whisky Jack Daniel’s).

CEDC, właściciel zakładu w Białymstoku, producent m.in. Żubrówki, próbował podbijać rynek rosyjski i w efekcie sam został podbity – przeszedł pod kontrolę koncernu Russkij Standard, należącego do rosyjskiego oligarchy Rustama Tariko. Koncern Stock Spirits, który ma największy udział w polskim rynku wódki (lubelska Żołądkowa), rozważa sprzedanie swoich polskich zakładów. Wszyscy starają się ratować eksportem. W 2011 r. wartość obrotów produktami sektora spirytusowego wyniosła 197,4 mln euro. Ponad połowa naszego eksportu trafia do USA. W tym roku jednak eksport siadł, zwłaszcza spirytusu. Powód: rosnące koszty produkcji.

Wszystkie te kłopoty mamy w dużym stopniu na własne życzenie. Bankructwo Polmosów i przejęcie kontroli nad polską branżą alkoholową przez zagraniczne koncerny wynikło z polityki Ministerstwa Skarbu i odkładanej w nieskończoność prywatyzacji, a potem prowadzenia jej pod dyktando związków zawodowych. Drogi spirytus to efekt polityki PSL, które walczyło o gorzelnie rolnicze i przywileje dla nich, bo spora ich część była we władaniu działaczy lub ich rodzin. Wydawało się, że będą to maszynki do zarabiania pieniędzy, zwłaszcza gdy weszły w życie przepisy biopaliwowe, nakazujące dolewanie spirytusu do benzyny. Dziś jest dramat, bo dziesiątki małych przestarzałych gorzelni nie potrafią sprostać konkurencji wielkich nowoczesnych zagranicznych zakładów.

W tej produkcji kluczowe znaczenie ma dostęp do taniego surowca i oszczędzanie energii, a nasze gorzelnie są bardzo energochłonne. Orlen i Lotos nie muszą lać do zbiorników „polish vodka”, ale odwodniony spirytus kupowany od tego, kto sprzeda dużą ilość i jak najtaniej. Dlatego część gorzelni nastawionych na spirytus techniczny usiłowała wrócić do spirytusu spożywczego, ale nie jest to takie proste, zwłaszcza w sytuacji kurczącego się rynku wódki i wysokich wymagań jakościowych.

Cała branża spirytusowa z biciem serca spogląda dziś w stronę ul. Świętokrzyskiej w Warszawie, obawiając się, że minister finansów może znów, jak w 2009 r., podnieść akcyzę na alkohol. A to będzie bolesne, bo przełoży się na dalszy spadek sprzedaży. Producenci oceniają, że nawet bez fiskalnego impulsu sprzedaż wódki w tym roku może się zmniejszyć o 1–2 proc. Wzrośnie z pewnością sprzedaż alkoholi importowanych, zwłaszcza z grupy brown spirits (whisky, brandy, koniak itp.). Wszystko to spowoduje zwiększenie czarnego rynku, którego udział jest dziś szacowany na ok. 10 proc.

Dlatego wszyscy się pocieszają, że może niedawna dramatyczna czeska lekcja, z zabójczym, pokątnie kupowanym alkoholem, przynajmniej czasowo zniechęci konsumentów do kupowania bazarowych trunków, „wódek weselnych” i innych podobnych czarnorynkowych wynalazków.

Polityka 41.2012 (2878) z dnia 10.10.2012; Rynek; s. 37
Oryginalny tytuł tekstu: "Mała wódka"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną