Salon we Frankfurcie należy do tych imprez, na których musi się pojawić każdy liczący się gracz z branży samochodowej. Niemcy to największy europejski producent aut i jednocześnie największy motoryzacyjny rynek. Dlatego wszyscy stają na głowie, by pokazać się u nich z najlepszej strony. Najbardziej na tym zależy producentom niemieckim, w końcu występują przed własną publicznością. Tu organizuje się premiery najnowszych modeli – tych rzeczywiście nowych, jak i tych tylko trochę odmłodzonych.
Motoryzacja rządzi się prawami podobnymi jak moda. Liczą się kreacje na nadchodzący sezon, bo wielu klientów kupuje auta nie dlatego, że stare się zużyło, ale dlatego, by mieć coś nowszego. Nawet jeśli to nowsze różni się tylko drobnymi zmianami w sylwetce i kilkoma dodatkowymi gadżetami. Spece od marketingu potrafią przekonać, że każdy gadżet jest rewolucyjnym przełomem.
Dzięki tej tęsknocie za nowością biznes samochodowy jakoś się kręci. Dlatego także tegoroczny Międzynarodowy Salon Samochodowy IAA we Frankfurcie obfitował w premiery. Tu swoje światowe debiuty miało blisko 160 nowych modeli.
Dwa w jednym
W samochodowej modzie króluje dziś kolor zielony. Każdy producent przekonuje, że jego samochód jest zieleńszy niż sąsiada, że on znalazł najlepszy sposób na stworzenie auta przyjaznego środowisku. Zużycie paliwa i emisja CO2 w spalinach to dziś kluczowe informacje dotyczące każdego modelu.
W tym roku we Frankfurcie firmy licytowały się, komu bardziej na sercu leży ochrona klimatu. Nawet Mercedes, który na swoim gigantycznym stoisku pokazywał nową wersję flagowego modelu – luksusową klasę S, której auta, choćby ze względu na rozmiary, nie należą do małolitrażowych.