Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Rynek

Polowanie na Biedronkę

Zadeptywanie dyskontu

70 proc. obecnych przychodów Jeronimo Martins pochodzi z polskiej Biedronki. 70 proc. obecnych przychodów Jeronimo Martins pochodzi z polskiej Biedronki. Krugerr / Wikipedia
Zniszczyła mu firmę i życie. Teraz on rujnuje jej wizerunek. Walka byłego przedsiębiorcy z Olsztyna Edwarda Gollenta z siecią handlową Biedronka wydaje się nierówna, ale jej wynik nie jest jeszcze przesądzony.
Tylko w drugim kwartale 2013 r. sprzedaż firmy wyniosła 1,5 mld euro, a zyski wzrosły o 8 proc.Dorling Kindersley/Getty Images/FPM Tylko w drugim kwartale 2013 r. sprzedaż firmy wyniosła 1,5 mld euro, a zyski wzrosły o 8 proc.
Edward Gollent, prezes Stowarzyszenia Poszkodowanych przez Biedronkę.Bogdan Hrywniak/EAST NEWS Edward Gollent, prezes Stowarzyszenia Poszkodowanych przez Biedronkę.

Ostatnia batalia odbyła się 14 października. Wolontariusze Stowarzyszenia Poszkodowanych przez Jeronimo Martins Dystrybucja, właściciela Biedronki, zachęcali w całym kraju przechodniów do wypełnienia ankiety. Jest krótka, zawiera tylko jedno pytanie. Czy sądzi Pan, Pani, że Biedronka jest firmą: polską, zagraniczną, trudno powiedzieć?

Po kosztownej kampanii reklamowej Biedronki, w której wykorzystane zostały nasze barwy narodowe, Polacy mogą sądzić, że to firma polska – przypuszcza Edward Gollent, szef stowarzyszenia. Trzeba ludziom uświadomić, że to nieprawda. Biedronka już nie zazna spokoju. Jej niepolskość nie jest, oczywiście, głównym zarzutem.

Stowarzyszenie pilnie śledzi wszystko, co dzieje się wokół Biedronki. Za dobrą wiadomość uznało odsunięcie prezenterki TVP Marzeny Rogalskiej od prowadzenia porannego programu „Pytanie na śniadanie”. Według Gollenta, za udział w reklamie Biedronki. Cieszy go to, bo każda znana osoba powinna wiedzieć, że związek z tą firmą może się źle skończyć. Wersja TVP jest nieco inna. – Rogalska nie jest z TVP związana etatem i o swoim udziale w kampanii poinformowała wcześniej. Wiedziała, że zostanie na jakiś czas odsunięta, bo takie są procedury. To był jej wybór – twierdzi Jacek Rakowiecki, rzecznik TVP.

Poprzednia kampania stowarzyszenia miała miejsce wiosną. Skierowana była przeciwko Danielowi Olbrychskiemu, który także zdecydował się wystąpić w reklamie Biedronki. W liście otwartym do aktora, skierowanym również do mediów, stowarzyszenie zwraca mu uwagę, że osobie kojarzonej z zacnymi postaciami historycznymi nie wypada reklamować firmy, która znana jest z wyzysku oraz nieludzkiego traktowania pracowników. Z tego powodu może już nie otrzymać żadnej liczącej się roli. Przy okazji mediom przypomniano o licznych starych grzechach Jeronimo Martins Dystrybucja, właściciela Biedronki. Podzieliły oburzenie stowarzyszenia. – Reklamę wstrzymano – relacjonuje Gollent.

O tym, że stare grzechy to przeszłość i nowych już nie popełnia, firma usiłuje przekonywać od dobrych siedmiu lat. Zdaniem prof. Lesława Kańskiego, do niedawna członka zarządu JMD, nie ma już mowy o nieludzkiej pracy i niezapłaconych nadgodzinach. Państwowa Inspekcja Pracy dostrzega, jak bardzo poprawiły się w sieci warunki pracy, i teraz wręcz stawia ją za wzór. Firma wypłaciła też wszystkie zasądzone przez sądy odszkodowania. Po latach procesów swój 1 mln 54 tys. zł otrzymał wraz z odsetkami także Edward Gollent, były przedsiębiorca z Olsztyna.

Stowarzyszenie, w którym jest obecnie 154 członków, uważa jednak, że tak naprawdę Biedronka w pierś się nie uderzyła, a z poszkodowanymi nie rozliczyła. I że walka z Portugalczykami o prawdziwe pieniądze będzie się toczyć aż do zwycięstwa. A tak naprawdę to się dopiero zaczyna. Bo na przykład Edward Gollent będzie ją skarżył o „utracone korzyści”, czyli 15 mln zł, które zarobiłaby jego firma, gdyby nie została doprowadzona do ruiny przez Biedronkę. Z odsetkami uzbierało się już ponad 30 mln zł.

Stowarzyszenie swoją walkę z portugalską Biedronką także globalizuje. Właśnie przygotowywany jest kolejny list otwarty. Tym razem do kolumbijskiej agencji prasowej, odpowiednika naszej PAP, oraz tamtejszego parlamentu. Po wielkim sukcesie biznesowym w Polsce portugalski właściciel firmy Jeronimo Martins zaczyna bowiem budować sieć handlową w Kolumbii. – Więc społeczeństwo kolumbijskie powinno zostać poinformowane, że „JM, podobnie jak w Polsce, może tam stosować metody wyzysku. Co było elementem strategii, zaplanowanym z góry” – cytuje Edward Gollent, zastrzegając, iż nie zostanie podana żadna nieprawdziwa informacja. List trafi też do organizacji kolumbijskich przedsiębiorców oraz ambasadora tego kraju w Polsce. Wcześniej identyczne listy skierowano do Portugalii. O kłopotach Biedronki w Polsce pisała tamtejsza prasa.

O co ta wojna?

Korespondencję od Edwarda Gollenta regularnie otrzymuje też Aleksander Soares Dos Santos, mieszkający w Lizbonie 79-letni właściciel większości udziałów portugalskiej firmy. Biznes w Polsce to jego pomysł, aż 70 proc. obecnych przychodów Jeronimo Martins pochodzi z polskiej Biedronki. Dzięki Biedronce Aleksander trafił na drugie miejsce w rankingu najbogatszych Portugalczyków, z majątkiem – według miesięcznika „Forbes” – 2,3 mld euro. Biznes w ojczyźnie aż tak dobrze nie idzie, a z Wielkiej Brytanii i Brazylii, które także próbowali podbijać, wręcz trzeba było się wycofać. Stąd teraz ta Kolumbia.

W listach otwartych do Aleksandra Soares Dos Santos Gollent wzywa do rozliczenia się z poszkodowanymi. O jaką sumę mu chodzi? Nie potrafi dokładnie powiedzieć, bo chodzi o sprawy, w których nie ma sądowych wyroków. Z grubsza licząc, roszczenia byłych pracowników szacuje na 125 mln zł, co z odsetkami daje obecnie sumę ok. 250 mln. „Dla miliardera, jakim Pan jest, to przecież marne grosze, o co więc ta cała wojna?” – czytamy w liście do portugalskiego właściciela. „Jednak dla pańskich pracowników te marne grosze to także kwestia godności, którą deptano przez 10 lat”.

 

W 1995 r., kiedy portugalska firma kupowała Biedronkę od Mariusza Świtalskiego, poznańskiego biznesmena, starszy pan Dos Santos nawet o istnieniu Gollenta nie wiedział. Olsztyński przedsiębiorca dostarczał wtedy do Biedronki artykuły chemii gospodarczej. Sieć była jeszcze wówczas niewielka, miała ok. 200 sklepów. Obecnie już 2200. Portugalczycy dostali Gollenta w schedzie po Świtalskim. Biedronka stała się jego największym klientem.

Pierwszy sygnał, że zaczyna się źle dziać, Gollent dostał w 1999 r. To wtedy faktura za dostawę partii towarów chemii gospodarczej została opłacona przez odbiorcę tylko w części. Resztę Biedronka potrąciła jako należność za usługi promocyjne, których nigdy dla dostawcy nie wykonywała. Z czasem faktury za promocje, których nawet nie było w umowie, stawały się coraz większe. Tę samą praktykę stosowała Biedronka wobec innych dostawców. Szli do sądu, ale zanim doczekali korzystnych dla siebie wyroków, ich firmy padały. Edward Gollent swoją musiał zlikwidować w 2003 r. Od tego momentu nie ma już nic do stracenia, a coraz więcej do zyskania.

Pierwsze lata w Polsce Biedronka zmarnowała – twierdzi jej obecny partner biznesowy, który woli pozostać anonimowy. Konkwistadorzy, bo tak nazywano w Polsce Portugalczyków, często latali do Lizbony w klasie biznes, kupili dużo luksusowych aut, ale siecią dyskontów zarządzali marnie. Wtedy kiedy Gollent i inni dostawcy otrzymali pierwsze faktury za wydumane usługi, Aleksander Soares Dos Santos już wiedział, że jego polski interes nie idzie dobrze. Biedronka miała ponad 300 mln długów. Na progu 2000 r. Santos odwołuje więc polski zarząd i na czele nowego stawia kolejnego Portugalczyka, młodego Pedro Manuela da Silvę. Daje szansę dobrze wykształconemu chłopakowi, który do tej pory zarządzał jednak zaledwie kilkoma marketami na Maderze. Dziś w Biedronce o da Silvie mówi się uzdrowiciel. Dla stowarzyszenia poszkodowanych stał się symbolem wyzysku.

Jeszcze inaczej widać to samo z perspektywy polskich klientów. Oni też nie od razu polubili Biedronkę. O dyskontach mówiło się wtedy lider szajs (jako pierwszy ten model handlu wprowadził francuski Leader Price). Towar miały bowiem tani, ale marny. Biedronka na początku też. Miała jednak tę przewagę nad wielkimi sieciami hipermarketów, że wszędzie jej było pełno. W osiedlach, małych miasteczkach, za rogiem. Wyróżniała się też szczególnym stosunkiem do swoich kontrahentów.

Skruszony grzesznik

Na nowego portugalskiego szefa polskiej Biedronki spadła lawina pozwów od wykorzystywanych przez sieć pracowników i dostawców. Edward Gollent zorganizował stowarzyszenie poszkodowanych przedsiębiorców. Zgłosiło się 60 firm. Wkrótce postanowił rozszerzyć organizację o wyzyskiwanych przedstawicieli załogi. To był dobry zabieg marketingowy. Krzywda wyzyskiwanych pracowników prezentuje się w mediach lepiej niż krzywda biznesmenów. Kiedy do stowarzyszenia wstąpiła zwolniona kierowniczka Biedronki w Elblągu, Bożena Łopacka, o wyzysku Portugalczyków zrobiło się głośno. Firma Jeronimo Martins Dystrybucja stała się w Polsce symbolem wyzysku.

Żeby ratować wizerunek, Portugalczycy przyjęli strategię skruszonego grzesznika – wspomina osoba, która im ją doradzała. Postanowiono gruntownie zmienić styl, poprawić warunki pracy. Portugalczycy rozliczają się z tymi, którym są winni pieniądze. I utwardzają wobec tych, którzy – ich zdaniem – próbują ich naciągać. Linię podziału wyznaczają wyroki sądów. Biedronka płaci tym, którym musi. Jest wyrok sądu, są pieniądze. Gollent powoli odzyskuje należności za dostawy. Ostatnią – w 2011 r. Już nie może mówić w wywiadach, że ukradli mu 1 mln 54 tys. zł.

Ale nie wszystko idzie gładko. W najbardziej bulwersujących sprawach Biedronka rozliczać się nie chce. Nie czuje się winna. Jak w sprawie 21-letniej Anety G. z Ustki, która w 2003 r. zmarła z powodu pęknięcia tętniaka. Choć media już dawno wydały wyrok, że „Zabiła ją Biedronka”, a biegli nie wykluczyli, że ciężka praca mogła mieć wpływ na jej śmierć, sąd w kolejnych instancjach tego zdania nie podzielił. Rodzina nie uzyskała od sieci renty. Po ostatnim, niekorzystnym wyroku stowarzyszenie prosi Sąd Najwyższy o kasację. Inne sprawy też ciągną się latami. Niektórzy członkowie po otrzymaniu pieniędzy się wykruszają, jak Łopacka. Gollent walczy dalej.

Jego publiczne, ciągle chętnie podchwytywane przez media wypowiedzi znowu psują sieci opinię. Za sprawą stowarzyszenia cała Polska już wie, że „niewypłacanie przez JMD wynagrodzeń było działaniem planowym. Że Biedronka dręczyła pracowników. Że ponosi odpowiedzialność za śmierć Anety G.”. Portugalczycy usiłowali zmusić go do milczenia, kierując w 2003 i 2004 r. przeciwko Gollentowi, stowarzyszeniu i wspierającemu je prawnikowi Lechowi Obarze pozwy o naruszenie dóbr osobistych. Sądy w kolejnych instancjach oddalały powództwo Jeronimo Martins. W uzasadnieniu wyroku Sądu Najwyższego z 9 grudnia 2009 r. czytamy m.in.: „pozwani ponieśliby odpowiedzialność na podstawie przepisów o ochronie dóbr osobistych, gdyby zostało wykazane, że słowa wypowiedziane pod adresem powoda doprowadziły do zmniejszenia ilości klientów korzystających z jego sklepów czy trudności w pozyskaniu dostawców, co zakłóciło funkcjonowanie powoda lub zmniejszyło jego dochód”. Tymczasem klienci i dostawcy walą do Biedronki drzwiami i oknami, tylko w Polsce firma sprzedała w ubiegłym roku towary za 3,7 mld euro! Więc Edward Gollent nadal wytacza najcięższe zarzuty. Próbuje zniechęcać do tanich zakupów, przypominając, że sieć zarabiała na krzywdzie dostawców i pracowników.

Wzywa: „Wesprzyj miliardera – kupuj tanio w Biedronce! Kupując w sklepach Biedronki, możesz poczuć się jak milioner. Kupując w Biedronce, wspierasz przecież miliardera! Aleksander Soares Dos Santos nie gardzi groszem uboższych od siebie. Chętnie korzysta zarówno z ich pieniędzy, jak również z ich darmowej pracy (…). Wyzysk dostawców, polskich producentów stanowił element ogólnej strategii Biedronki – oszukiwania”. Dowód: wyrok SN sygn. Akt IVCSK 209/09. W strategii Gollenta najsprytniejsze jest to, że on dużo cytuje. Kto może mu zabronić przytaczania fragmentów z uzasadnienia starych, korzystnych dla niego wyroków? Powtarzać, że Biedronka winna jest byłym pracownikom 125 mln zł, czego sąd nie wykluczył?

 

Ojciec, nie odpuszczaj

Klienci na te apele są głusi. Dostawcy tym bardziej, bo o kontrakcie z JMD marzy dziś każdy przedsiębiorca. Dariusz Sapiński, szef mleczarskiej Mlekovity, od 13 lat nie ma kłopotów z płatnościami, chwali solidność Biedronki. Część jogurtów czy serów sprzedaje wprawdzie do sieci jako marki własne Biedronki (te najtańsze), ale resztę pod swoim logo. Jest obecny w 2200 placówkach, a to dla jego firmy ogromna promocja. Obecny patent Biedronki na sukces nie opiera się już na wyzysku.

Może być tania z dwóch powodów, tłumaczy osoba z konkurencji. Pierwszy to taki, że sieć ograniczyła asortyment do 900 najbardziej potrzebnych artykułów. W hipermarketach jest ich ok. 60 tys., nie wszystkie więc szybko się sprzedają. Drugi – dostawcom Biedronki opłaca się produkować część artykułów bardzo tanio, ale dobrej jakości. Oszczędzają na kosztach promocji. To te „wyprodukowane dla Biedronki”. Ludzie nie mówią o nich lider szajs, uważają, że są warte swojej ceny.

Nowa strategia Biedronki okazała się strzałem w dziesiątkę, kiedy wybuchł kryzys. Klienci masowo rezygnowali z zakupów w hipermarketach i przenosili się do tańszej Biedronki. Tylko w drugim kwartale 2013 r. sprzedaż firmy wyniosła 1,5 mld euro, a zyski wzrosły o 8 proc.

Częścią kapitału każdego przedsiębiorstwa jest jednak jej wizerunek. W przypadku Biedronki ten kapitał jest ciągle ujemny. Edward Gollent jest przekonany, że Biedronka musi zmięknąć. Czas pracuje na jego korzyść.

Prezes stowarzyszenia poszkodowanych przez Biedronkę najgorsze lata ma za sobą. Te, kiedy musiał wyrejestrować zrujnowaną przez sieć firmę, ale nadal spłacać długi, jakie po niej zostały. Próbował szukać pracy w Niemczech, w końcu jednak wrócił. Zajął się wyłącznie Biedronką. Można wręcz powiedzieć – zawodowo. Wspierają go dorosłe już dzieci, powtarzając „ojciec, nie odpuszczaj”.

To Biedronce więc zawdzięcza pomysł na nowe biznesowe życie. – Do stowarzyszenia zaczęli zgłaszać się poszkodowani także przez inne wielkie sieci – mówi Edward Gollent. Dzięki mediom, profilowi na Facebooku oraz dużej aktywności w Internecie stało się popularne. Pomocy prawnej potrzebującym udzielają bezpłatnie młodzi bezrobotni prawnicy. Teraz szukają w parlamencie partii, która na wniosek stowarzyszenia opracuje projekt specjalnej antywyzyskowej ustawy. Przed wyborami temat będzie politycznie nośny, już trwają rozmowy.

Któregoś dnia o pomoc poprosił Gollenta piekarz, któremu z płatnością zalegała wielka sieć zagraniczna. Gollent postanowił z nimi rozmawiać w jego imieniu. Kiedy usłyszeli, że zgłasza się ten od Biedronki, błyskawicznie rozliczyli się z dostawcą pieczywa. Wystraszyli się hałasu w mediach. Wtedy pomyślał sobie, może założyć firmę, zacząć mediować profesjonalnie? Dziś firma szefa poszkodowanych prosperuje nieźle. Nie zapomina o Biedronce i planuje następne akcje. Tak jak wystraszyła fundację Lecha Wałęsy, którą chcieli finansowo wesprzeć Portugalczycy, tak będzie zwracać się do wszystkich organizacji, które odważą się brać od Biedronki pieniądze. Publicznie uświadamiać, że są to pieniądze, które zagraniczna firma winna jest tysiącom wyzyskanych przez nią Polaków. Patrząc, kogo wspiera Biedronka, nietrudno przewidzieć, że do walki z siecią wciągnięci zostaną kibice.

Paweł Trochimiuk, były prezes Polskiego Związku Firm PR, uważa, że stowarzyszenie może stawać się dla wielkiej sieci coraz bardziej dolegliwe. Skutecznie rujnować jej wizerunek bez względu na rozmiar prawdziwych czy urojonych roszczeń.

79-letni Aleksander Soares Dos Santos na spotkaniu portugalskich przedsiębiorców w Algarve zapowiedział, że odchodzi na emeryturę. Brakuje mu już sił i zapału. Lesław Kański, były członek zarządu Biedronki, przypomina, że Santos żegnał się już z biznesem dwa razy, a potem zmieniał zdanie. Wcześniej jednak nie komunikował odejścia – tak jak teraz – lizbońskiej giełdzie. Polską Biedronką przestaje też kierować uzdrowiciel Pedro Manuel da Silva. Zastąpił go Polak. Tomasz Suchański. To on będzie teraz boksował się z Gollentem.

Polityka 43.2013 (2930) z dnia 22.10.2013; Rynek; s. 42
Oryginalny tytuł tekstu: "Polowanie na Biedronkę"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną