Węgla mamy dziś wyjątkowo dużo, na Śląsku widać to najlepiej. Na przykopalnianych hałdach piętrzą się jego gigantyczne hałdy, ok. 6 mln ton. Miejscowi te góry nazywają Beskidem Sypanym. Najwyższe szczyty należą do Kompani Węglowej (4,7 mln ton). To największy koncern górniczy Europy, który zatrudnia 55 tys. pracowników i dziś znajduje się na progu bankructwa. Gdyby w ostatnich tygodniach nie sprzedał jednej ze swych kopalni – Knurów-Szczygłowice – nie miałby pieniędzy na wypłaty dla górników. A wtedy zrobiłoby się naprawdę groźnie, bo jeśli chodzi o pieniądze, to z górnikami nie ma żartów.
Nabywcą została Jastrzębska Spółka Węglowa (JSW), która choć jest firmą giełdową, także znajduje się pod kontrolą państwa. Tak więc państwo przełożyło część majątku z kieszeni do kieszeni. To jedna z klasycznych metod doraźnego rozwiązywania problemów upadających firm, przerabiana wielokrotnie, m.in. w stoczniach, PKP czy PLL Lot. Niczego nie rozwiązuje, ale przynajmniej odsuwa problem. JSW jest w nieco lepszej sytuacji ekonomicznej, bo wydobywa cenniejszy węgiel koksowy i produkuje koks. Odbiorcami są huty, a nie elektrownie, jak w przypadku Kompanii Węglowej. Ta lepsza sytuacja to oczywiście pojęcie względne. JSW nie ma wprawdzie 2 mld zł długów jak KW, ale prognozuje, że ten rok zakończy także na minusie.
Winne łupki
Światowy rynek węgla przeżywa załamanie. Jeśli jeszcze niedawno za tonę węgla energetycznego płacono 170 dol., to dziś kosztuje on 70 dol. i nie widać szans na poprawę. W przypadku węgla koksowego sytuacja jest podobna: było 300 dol., a jest 140 dol. To w dużym stopniu skutek uboczny amerykańskiej rewolucji łupkowej. USA mają największe zasoby węgla na świecie i dotychczas duża część amerykańskich elektrowni była zasilana tym paliwem.