Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Ograć karty

Dlaczego nie chcemy płacić komórką

Zwolennicy płatności mobilnych, czyli używania komórki jako portfela, mają nadzieję, że teraz nastąpi długo zapowiadany przełom. Zwolennicy płatności mobilnych, czyli używania komórki jako portfela, mają nadzieję, że teraz nastąpi długo zapowiadany przełom. Lev Dolgachov / PantherMedia
Na płaceniu komórką chce w Polsce zarobić każdy, więc chwilowo tracą wszyscy. Jeśli nie pojawi się prawdziwy lider rynku, smartfon długo nie zastąpi nam portfela.
Technologia NFC jest promowana przez organizacje kartowe, bo pozwoliłaby im zarabiać, nawet gdyby klienci zamiast kartami zaczęli płacić zbliżeniowo telefonem.EAST NEWS Technologia NFC jest promowana przez organizacje kartowe, bo pozwoliłaby im zarabiać, nawet gdyby klienci zamiast kartami zaczęli płacić zbliżeniowo telefonem.

Apple zawsze lubił robić wszystko po swojemu. Dla zmarłego trzy lata temu Steve’a Jobsa nie miało znaczenia, jakie rozwiązania są najpopularniejsze. On chciał być najlepszy, nawet jeśli oznaczało to upieranie się przy pomysłach utrudniających współpracę urządzeń Apple ze sprzętem innych firm. Jednak tym razem Apple wreszcie ustąpił i dodał do najnowszego modelu iPhone’a technologię NFC (z ang. nearest field communication), pozwalającą zamienić komórkę w odpowiednik zbliżeniowej karty płatniczej.

Wielu producentów telefonów technologię NFC wykorzystuje już od kilku lat, ale cały rynek czekał właśnie na decyzję Apple. Zwolennicy płatności mobilnych, czyli używania komórki jako portfela, mają nadzieję, że teraz nastąpi długo zapowiadany przełom. Czy może być bowiem lepsza reklama dla płacenia telefonem niż decyzja amerykańskiego giganta, który od lat często wyznaczał technologiczne trendy?

Kłopot w tym, że podobnych przełomów zapowiadano już wiele, a po kilku latach testów komórka wciąż nie zastąpiła portfela. Nie udało się to nie tylko u nas, ale także w bogatszych krajach. Dlaczego płatności mobilne pozostają do dziś niszowe, chociaż już ponad połowa telefonów w rękach Polaków to nowoczesne smartfony z dotykowym ekranem?

Odpowiedź okazuje się banalnie prosta. Na płaceniu telefonem chce zarobić tak dużo firm z różnych branż, że nie są w stanie wypracować wspólnego, jednolitego standardu. Każdy próbuje upowszechnić swój pomysł, zdominować pozostałych i ma nadzieję na krociowe zyski w przyszłości. Niewielka grupa fanów technologicznych nowinek testuje kolejne rozwiązania, a zdecydowana większość Polaków, zniechęcona chaosem, po prostu czeka i płaci jak dotąd – gotówką albo zwyczajną kartą.

Nie stronimy od nowinek

To właśnie organizacje kartowe, czyli Visa i MasterCard, intensywnie promują jedną z możliwości płacenia komórką – technologię NFC, którą teraz zaczyna w swoich aparatach stosować Apple. Wydawałoby się, że taki sposób płacenia telefonem w Polsce zrewolucjonizuje rynek, skoro Polacy tak chętnie sięgają po karty zbliżeniowe. Do tej pory wydano ich w naszym kraju ponad 21 mln. Według danych Narodowego Banku Polskiego, w marcu tego roku zbliżeniówki stanowiły już ponad 60 proc. wszystkich kart w obiegu. W tym roku Visa ogłosiła, że Polacy nie stronią od nowinek, cenią wygodę i obecnie dokonują najwięcej transakcji zbliżeniowych w Europie.

Jednak płacenie w ten sposób telefonem na razie jest dużo mniej popularne. Zaledwie kilka banków oferuje taką możliwość we współpracy z MasterCard i T-Mobile albo Orange. Liderem tego segmentu rynku jest mBank, który w sumie prowadzi ok. 2,8 mln kont osobistych. mBank podaje, że do tej pory wydał swoim klientom niespełna 650 tys. kart umożliwiających płacenie telefonem w technologii NFC. Niestety, już nie informuje, ile osób naprawdę korzysta z tej możliwości i jak często to robią. Widać wyniki są na tyle skromne, że zręczniej się nimi nie chwalić.

Visa nie umożliwiła na razie w Polsce płatności telefonem, jeśli zaś chodzi o operatorów telekomunikacyjnych, kart SIM z technologią NFC nie oferują dotąd ani Plus, ani Play. Trudno się zatem Polakom dziwić, że nie widzą powodu, aby kartę zbliżeniową zastępować telefonem. Kto chciałby to zrobić, musi się na razie trochę wysilić. Potrzebuje telefonu z wyższej półki, współpracującego z NFC, bo nie wszystkie aparaty dostępne na rynku mają taką funkcję. Musi pójść do swojego operatora i wymienić dotychczasową kartę SIM na nową. Na dodatek potrzebuje konta w jednym z kilku banków, które do tej pory uruchomiły płatności NFC. To może nie problem dla gadżeciarzy uwielbiających nowości, ale na pewno mało atrakcyjne rozwiązanie dla przeciętnego klienta.

Technologia NFC jest promowana przez organizacje kartowe, bo pozwoliłaby im zarabiać, nawet gdyby klienci zamiast kartami zaczęli płacić zbliżeniowo telefonem. Jednak niektóre banki zachwalają zupełnie inne rozwiązania, dzięki którym nie musiałyby dzielić się zyskiem z Visą czy MasterCard. W Polsce do tej pory liderami takiej technologii są PKO BP i Pekao SA. Te dwa największe banki, wykorzystując swoją dominację na rynku, postanowiły wprowadzić system płacenia komórką za pomocą specjalnej aplikacji, której niepotrzebna jest ani prawdziwa, ani wirtualna karta debetowa czy kredytowa. Transakcje dokonywane są za pomocą kodów generowanych przez komórkę. Są one następnie wprowadzane przez kupującego do terminala płatniczego przy kasie. PKO BP swoją usługę nazwał IKO, a Pekao SA reklamuje ją jako PeoPay. Jednak również takie rozwiązania pozostają na razie ciekawostką.

Polskie standardy

IKO zdobyło dotąd 190 tys. klientów, a przecież PKO BP prowadzi ponad 6 mln rachunków osobistych. PeoPay ma zaledwie 60 tys. użytkowników, a jego właściciel to drugi bank w Polsce z 3,5 mln klientów. Kto chce skorzystać z IKO czy PeoPay, a nie jest klientem banku obsługującego aplikację, musi założyć w nim konto. Nie ma co prawda do pokonania przeszkód technicznych, jak w przypadku NFC, ale za to liczba punktów przyjmujących takie płatności jest znacznie mniejsza niż przy płaceniu zwykłą kartą. Jednak sześć dużych banków tak bardzo chce wykorzystać mobilną rewolucję do uniezależnienia się od Visy i MasterCard, że zawarło sojusz pod nazwą Polski Standard Płatności.

PKO BP, Alior, mBank, Millennium, BZ WBK i ING planują rozwinąć IKO i przekształcić je w swój wspólny produkt. Dostali nawet zgodę Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) na taką współpracę. Banki zakładają, że skoro mają łącznie ok. 17 mln klientów, to będą w stanie stworzyć na rynku tak ogromną siłę, że właśnie nowe IKO stanie się polskim standardem płacenia komórką.

Na razie zdobywanie zezwoleń i przygotowywanie komórkowej rewolucji idzie im opornie. W lipcu 2013 r. prezes PKO BP Zbigniew Jagiełło zapowiadał, że sześć banków to dopiero początek i jeśli po roku ta liczba się nie zwiększy, uzna to za porażkę. W tym samym czasie szef Aliora Wojciech Sobieraj obiecywał, że nowy system ruszy przed ubiegłorocznym Bożym Narodzeniem. Rzeczywistość okazała się trudniejsza.

Polski Standard Płatności mimo wszystko ma szansę na sukces, bo do tej pory największą bolączką płatności mobilnych jest właśnie brak jednego rozwiązania, które pozwalałoby klientowi każdego banku używać komórki wszędzie tam, gdzie można płacić zwykłą kartą. Przykładem mobilnych absurdów jest chociażby największa w Polsce sieć sklepów, portugalska Biedronka. Przez długi czas nie chciała akceptować kart, narzekając na zbyt wysoki interchange, czyli prowizję dla banków. Rekompensatą dla klientów miały być właśnie płatności mobilne.

Co ciekawe, specjalnie dla Biedronki powstała odrębna usługa pod nazwą iKasa. Szybko się okazało, że jest ona dostępna tylko dla klientów dwóch banków – Getinu i Aliora. W tej chwili w dyskontach Biedronka można płacić komórką poprzez iKasę oraz PeoPay. Jednak takie rozwiązanie, ograniczone do sklepów zaledwie jednej firmy, nie zachwyciło Polaków. Według danych właściciela Biedronki w ciągu ostatnich dziewięciu miesięcy we wszystkich dyskontach dokonano łącznie 550 tys. transakcji mobilnych. Dużo to czy mało? Biedronka ma ponad 2,5 tys. sklepów w całej Polsce. Oznacza to, że średnio w każdym dyskoncie komórką płaci mniej niż jeden klient dziennie. Nic więc dziwnego, że gdy tylko posłowie ustawowo obniżyli interchange, Biedronka umożliwiła normalne płacenie kartą.

Radosna twórczość

Jakby mało było konkurencji pomiędzy NFC a IKO czy PeoPay, na rynku istnieje jeszcze kilkanaście systemów płatności mobilnych. Są one obsługiwane zazwyczaj przez niewielkie, innowacyjne firmy, które liczą, że pewnego dnia jeden z gigantów dostrzeże ich aplikację i wyda na nią mnóstwo pieniędzy. Albo że przynajmniej zostanie włączona do tego systemu, który pokona konkurencję i stanie się nowym standardem. Komórką możemy kupować na przykład bilety komunikacji miejskiej, i to w wielu miastach, za pomocą aplikacji SkyCash, moBILET albo mPay. Najpierw musimy jednak założyć konto, oczywiście osobno w każdym systemie. Potem trzeba je jeszcze zasilić, czasem za pomocą karty płatniczej, jednak częściej zwykłym przelewem.

Najbardziej rozbudowaną z tych aplikacji jest SkyCash, za którego pomocą można też kupić niektóre bilety kolejowe albo pójść do Multikina. Twórcy SkyCash chwalą się, że mają ponad 600 tys. użytkowników, ale żadnych danych o wielkości obrotów czy choćby liczbie dziennych transakcji nie podają. Kto naprawdę lubi płatności mobilne i chce z nich korzystać jak najczęściej, powinien w swoim aparacie zainstalować cały szereg aplikacji, bo ich możliwości zazwyczaj się nie pokrywają.

Na przykład SkyCash pozwala kupić bilet na Koleje Mazowieckie czy Wielkopolskie, ale już podczas przejazdu Arrivą na Kujawach potrzebny będzie moBILET. Za parkowanie w stolicy można zapłacić SkyCashem, ale w Radomiu przyda się moBILET, a w Kielcach nie obędzie się bez mPay. Z kolei do płacenia mobilnego za zakupy w internecie przekonuje aplikacja PayU, zaś programy oferowane przez uPaid pozwalają łatwo doładować komórkę albo zeskanować i szybko opłacić fakturę.

Nowe smartfony mają co prawda na tyle dużo pamięci, że są w stanie pomieścić tę radosną twórczość polskich firm, jednak większość klientów na taką rywalizację patrzy dość obojętnie. – Rozdrobnienie rynku powoduje, że wielu sprzedawców jest zdezorientowanych i po prostu czeka na pojawienie się lidera. A skoro komórką nie można płacić w wielu miejscach, Polacy nie zmieniają swoich przyzwyczajeń – mówi Robert Łaniewski, prezes Fundacji Rozwoju Obrotu Bezgotówkowego. Postępują racjonalnie, bo na razie nie bardzo wiadomo, jak wygląda pełny bilans korzyści i zagrożeń z płacenia komórką zamiast na przykład kartą.

Cena pozostaje przecież ta sama, karta płatnicza się nie rozładowuje, a w przypadku kradzieży można ją dużo taniej niż smartfona zastąpić nową.

Komórka zastąpi portfel, jeśli konsumenci będą przekonani, że jest im całkiem niepotrzebny. Pomogłoby w tym na przykład przeniesienie do telefonu ważnych dokumentów w wersji cyfrowej, choćby dowodu osobistego. Komórką Polacy płaciliby chętniej, gdyby traktowali ją jako nośnik wszystkich istotnych danych, pozwalający rzeczywiście obywać się bez portfela – przekonuje Łaniewski. Na co dzień bowiem nie chcemy kolejnego gadżetu, tylko rozwiązań ułatwiających życie. A mimo kilku lat testów i coraz to nowych aplikacji płacenie komórką pozostaje tylko ciekawostką. I nie wiadomo, jak szybko uda się to zmienić, nawet po ostatniej decyzji Apple. Tym bardziej że nowymi iPhone’ami nigdzie indziej poza USA na razie i tak nie da się zapłacić.

Polityka 40.2014 (2978) z dnia 30.09.2014; Rynek; s. 38
Oryginalny tytuł tekstu: "Ograć karty"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną