Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Wall Street broni Main Street

Nowi krytycy nierówności dochodowych

Main Street – czyli synonim przeciętnej, zwyczajnej ulicy – to najlepszy przyjaciel Wall Street. Main Street – czyli synonim przeciętnej, zwyczajnej ulicy – to najlepszy przyjaciel Wall Street. Matt Mawson / Corbis
Nadmierne nierówności dochodowe są w USA krytykowane od dawna. Teraz jednak do grona krytyków dołączają eksperci z wielkich amerykańskich instytucji finansowych.
Wall Street może kwitnąć w bardziej harmonijnym partnerstwie. Ucierpi, gdy go nie zbuduje.Rob Young/Flickr CC by 2.0 Wall Street może kwitnąć w bardziej harmonijnym partnerstwie. Ucierpi, gdy go nie zbuduje.

Rosnące rozwarstwienie dochodów nie jest zdrowe dla amerykańskiej demokracji – przekonywał latem 2006 r. Milton Friedman, dodając natychmiast, że jest to zjawisko przejściowe. Przyczyn upatrywał w tym, że szaleńczym zarobkom na Wall Street, eksplozji fortun, czasem zasłużonych, czasem nie, towarzyszył na początku minionej dekady większy niż w przeszłości napływ Latynosów o niskich kwalifikacjach, więc kiepsko opłacanych. Napęczniały – mówił – oba bieguny: superbogatych i superbiednych, i dlatego statystyka pokazuje to, co pokazuje, czyli rosnącą polaryzację dochodów. Twierdził, że to aberracja, i wierzył, że ta polaryzacja rychło się skończy. Wielki ekonomista zmarł jesienią 2006 r., a rozpiętości znacznie od tego czasu urosły.

O tym, że rosnące różnice w dochodach hamują wzrost gospodarczy, przebąkiwali też przy rozmaitych okazjach inni ludzie dalecy od lewicy. Warren Buffett mówił, że coś nie gra, jeśli jego stawka podatkowa jest niższa niż stawka jego sekretarki. Ojciec Billa Gatesa opowiadał się za utrzymaniem podatku spadkowego. Grupki milionerów wzywały nadaremno, aby im wymierzyć wyższe podatki. Ale wszystko to były głosy albo odosobnione, albo raczej prywatne. Co innego, gdy w podobnym tonie odzywają się instytucje rynku kapitałowego.

Agencja ratingowa Standard&Poor’s opublikowała raport zrzucający winę za anemiczny wzrost na nadmierne rozpiętości w dochodach. Przypomniała, że wielka recesja 2007–09 zabrała pracę blisko 9 mln Amerykanów, że gospodarka wciąż próbuje się z niej wygrzebać, że rząd potrzebuje pieniędzy na wsparcie starzejącego się społeczeństwa.

Polityka 42.2014 (2980) z dnia 14.10.2014; Rynek; s. 42
Oryginalny tytuł tekstu: "Wall Street broni Main Street"
Reklama