W Polsce nie uspokoiło to jednak debaty, czy i jak pomagać zadłużonym we frankach. Dziś napędza ją szczególnie wydajne paliwo, czyli podwójna kampania wyborcza. Spośród aktualnych propozycji tak naprawdę na uwagę zasługują dwie.
Pierwszą zgłosił prezydent Bronisław Komorowski, praktycznie równolegle z informacją, że będzie ubiegał się o reelekcję. Głowa państwa chce stworzyć fundusz restrukturyzacji kredytów hipotecznych, dostępny dla osób w tarapatach, spłacających pożyczki zarówno we frankach, jak i w euro czy złotych. To próba uspokojenia i zracjonalizowania dyskusji, a także pogodzenia zadłużonych w różnych walutach, którzy w tej chwili patrzą na siebie wilkiem. Frankowicze uważają się często za ofiary oszustwa i oczekują pomocy państwa, a kredytobiorcy złotowi czują się dyskryminowani, wskazują też na próby nierównego traktowania. Pomysł prezydenta, jeśli zostanie wdrożony, może pomóc osobom w najgorszej sytuacji, ale oczywiście nie rozwiązuje podstawowego problemu, czyli wystawienia prawie miliona Polaków na chaotyczne wahania kursu franka.
Szef Komisji Nadzoru Finansowego Andrzej Jakubiak jako pierwszy i na razie jedyny przedstawił w miarę konkretny plan rozwiązania problemu kredytów we frankach, a nie tylko łagodzenia skutków kursowego szoku. Przewodniczący KNF proponuje nowe zasady przewalutowania na złote i podział kosztów tej operacji po połowie między kredytobiorcą i bankiem. Ten kompromis w pełni nie zadowala nikogo. Spłacający frankowe kredyty najczęściej uważają, że banki cały koszt przewalutowania, czyli różnicę między kursem obecnym a tym z chwili wzięcia kredytu, powinny wziąć na siebie. Z kolei banki czują się ofiarą nagonki, powtarzają, że przed ryzykiem kursowym każdego klienta ostrzegały.