Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Bo zupa była za droga

Bo zupa była za droga. Domowa przemoc majątkowa

12 proc. kobiet i 6 proc. mężczyzn przyznało, że przynajmniej raz w życiu doświadczyło przemocy ekonomicznej ze strony innego członka gospodarstwa domowego. 12 proc. kobiet i 6 proc. mężczyzn przyznało, że przynajmniej raz w życiu doświadczyło przemocy ekonomicznej ze strony innego członka gospodarstwa domowego. Joshua Ness / Unsplash
Kto ma pieniądze, ten ma władzę. W polskich domach pieniądze mają z reguły mężczyźni. I wykorzystują to. Tak rodzi się przemoc ekonomiczna.

Artykuł w wersji audio

Artykuł ukazał się „Polityce” w marcu 2015 r.

Ewelina długo się zastanawiała, czy zadzwonić pod numer telefonu dla ofiar przemocy domowej. Mąż przecież nigdy nie podniósł na nią ręki. Dbał o dzieci, bawił się z nimi, chociaż rzadko. Pił niewiele, raczej okazjonalnie. Tylko kiedy robił coś w domu, a robił rzadko, mówił „zrobię CI”, „wyniosę CI śmieci”, „pozmywam CI naczynia”. Za to o firmie mówił „moja”, nigdy „nasza”. No i był okropnie skąpy. Ale chyba wiele kobiet tak ma?

Kiedy poznała Rafała, była młodą pielęgniarką. On – zawodowym kierowcą. Ślub wzięli rok później, dwa lata potem na świecie pojawiła się Amelka, następnie Adaś. Mieszkają w mieście średniej wielkości. Przez pierwsze dwa lata małżeństwa Ewelina pracowała, ale wiadomo, ile zarabiają pielęgniarki. Jej pensja starczała jedynie na bieżące opłaty – czynsz i rachunki. Jego zarobki przeznaczali na codzienne życie oraz na budowę domu.

Po opłaceniu rachunków portfel miała pusty, więc musiała prosić męża o pieniądze. I z tym był zawsze problem. Nie dlatego, że nie miał pieniędzy. Miał, bo nieźle zarabiał. Najpierw jeździł chłodniami z mięsem na Wschód, później w firmie kurierskiej. 10 lat temu założył własną firmę przewozową. Firma szybko zaczęła przynosić zyski.

Z miesiąca na miesiąc mąż coraz bardziej ją krytykował. Brał wyciąg z konta i zaczynała się analiza. Dlaczego kupiła proszek do prania za 26 zł, skoro w promocyjnej gazetce widział ofertę po 20 zł? Jak ma jej zaufać, skoro nie dba o jego pieniądze i je trwoni? Domagał się rachunków, czy na pewno wszystko się zgadza. – Czepiał się najczęściej tych rzeczy, za które zapłaciłam gotówką. Powinnam płacić kartą, bo wtedy wszystko może sprawdzić. Nie przekonywało go, że czasem na bazarku czy w małym sklepie mogłam coś kupić taniej albo że nie wszędzie można płacić kartą. Miałam robić, jak mi każe i już. Kiedy mówiła, żeby sam robił zakupy, wybuchały awantury.

Nie czepiał się wydatków na leki, ale w przypadku zabawek czy ubrań dla dzieci już tak. Kiedy dzieci chciały coś, co mu się nie podobało, mówił: „niech zapłacą ze swoich” (dostają kieszonkowe od dziadków). Najczęściej cierpiała córka, która jest starsza. Słyszała, żeby nie była głupia i nie wydawała na bzdury. Kiedyś się popłakała, bo za uzbierane pieniądze bardzo chciała kupić sobie zabawkę, ale tata zabronił.

– Lubił, kiedy ładnie wyglądałam, więc co miesiąc pytał, ile chciałabym „na siebie”. Zazwyczaj mówiłam, że 100–200 zł. Ale kiedy zbliżał się ślub mojej siostry, powiedziałam, że muszę kupić nową sukienkę i buty, więc potrzebuję tysiąc złotych. Usłyszałam, że dostanę, ale w następnych miesiącach nie będzie i już. Wymyślił też inną szykanę. Kiedy chciał Ewelinę za coś ukarać, wszystkie pieniądze ze wspólnego konta przelewał na własne, do którego nie miała dostępu. Musiała go najpierw przeprosić, a wtedy pieniądze wracały na konto.

Ile osób dotyka przemoc ekonomiczna?

– Utrudnianie dostępu do wspólnego konta, wydzielanie pieniędzy lub szczegółowe kontrolowanie wydatków współmałżonka, utrudnianie podjęcia pracy lub przyczynianie się do rezygnacji z niej to typowe znamiona przemocy ekonomicznej. Sprawca (na ogół mąż) uzależnia od siebie finansowo drugą stronę, by móc sprawować nad nią władzę i kontrolować ją – wyjaśnia dr Ewa Lisowska ze Szkoły Głównej Handlowej, prowadząca badania na temat sytuacji kobiet na rynku pracy.

Przemoc ekonomiczna to pojęcie dotychczas w polskim prawie nieznane. Pojawiło się po raz pierwszy w konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, o której ratyfikację toczy się dziś taka walka. Co nie znaczy, że wcześniej sam problem był nieznany. – W relacjach kobiet zwracających się do nas o pomoc problem przemocy ekonomicznej pojawiał się od dawna. Najczęściej wiąże się on z innymi formami przemocy, w tym z przemocą psychiczną i fizyczną. I wbrew pozorom nie dotyczy tylko osób w trudnej sytuacji finansowej, ale także tych dobrze sytuowanych – wyjaśnia Urszula Nowakowska, prezes Centrum Praw Kobiet.

Kilka lat temu TNS OBOP przeprowadził badanie opinii społecznej dotyczące rozmaitych form przemocy domowej. 12 proc. kobiet i 6 proc. mężczyzn przyznało, że przynajmniej raz w życiu doświadczyło przemocy ekonomicznej ze strony innego członka gospodarstwa domowego. Za to aż co czwarta osoba deklarowała, że zna w swoim sąsiedztwie rodziny, w których dochodzi do takiej przemocy. Zdaniem dr Lisowskiej wskazuje to na wysoką ciemną liczbę przypadków. Kobiety mają opory, by przyznać się, że padają ofiarą przemocy ekonomicznej, choć potrafią ją zidentyfikować u innych.

Ewelina długo nie przyjmowała do wiadomości, że jest ofiarą przemocy ekonomicznej. Uważała, że mąż wprawdzie jest skąpy, zazdrosny i zaborczy, ale poza tym nie mają problemów. Była nawet dumna, że taki zaradny, prowadzi interesy, niczego im nie brakuje. Po urodzenia syna nie wróciła do pracy zawodowej. Zajmowała się dziećmi i domem, ale pomagała też mężowi w firmie. Sprzątała samochody, biuro, prowadziła część korespondencji. – Nigdy nie dostałam za to pieniędzy, bo mąż uważał, że to naturalne, że mu pomagam. I ja też tak myślałam.

Kiedy dzieci podrosły, postanowiła wrócić do pracy. Chciała wyrwać się z domu, ale także mieć swoje pieniądze, a nie ciągle o nie prosić. Nie zamierzała podbierać ze wspólnego konta, choć uważała, że to ich pieniądze. Ale dla niego to były jego pieniądze. Na jej plany zawodowe odpowiedział krótko: „nie”. Sam będę nas utrzymywać – zakomunikował.

Jednak prawdziwy wstrząs przyszedł w chwili, gdy Ewelina dowiedziała się, że mąż zaciągnął kredyt. Pół roku po fakcie. Kredyt duży, na rozwój firmy. Poczuła się oszukana. Tym razem to ona zrobiła awanturę, pierwszą tak poważną. Z wyjazdem do rodziców i cichymi dniami. – Kiedy siostra powiedziała mi, że to przemoc ekonomiczna, myślałam, że przesadza. Ale ona przekonywała, że przecież nie mam wglądu w rachunki, na wspólne konto mąż przelewa tylko część pieniędzy. Nawet nie wiem jaką.

Ewelinę trzeba było długo przekonywać, żeby skorzystała z pomocy dla ofiar przemocy domowej. Tak jest z wieloma kobietami, które dzwonią, prosząc o pomoc. Liczą, że ktoś za nich problem rozwiąże. Zmobilizowanie ich do działania jest trudne, bo często ofiarami są osoby bierne albo zastraszone. Ewelina skorzystała z pomocy psychologa, przeszła warsztaty asertywności, prawniczka poradziła jej w kwestiach związanych z rozdzielnością majątkową. Mąż bardzo źle to przyjął. Były awantury, groźba rozwodu. Mimo to Ewelina nie skapitulowała i poszła jednak do pracy.

Kto jest ofiarą przemocy ekonomicznej?

– Utrudnianie podjęcia pracy to jedna z form przemocy ekonomicznej. Wciąż jest u nas silna tradycja rodziny patriarchalnej, w której kobieta nie pracuje zawodowo, ale zajmuje się domem i dziećmi, pieniądze zaś to domena mężczyzny – wyjaśnia prezes Nowakowska. Dlatego Centrum Praw Kobiet we współpracy z Fundacją Kronenberga przy CitiHandlowy prowadzi edukację finansową dla kobiet ofiar przemocy ekonomicznej. Szkolenia dotyczą finansów osobistych ze szczególnym uwzględnieniem umiejętności korzystania z kredytów bankowych i ofert firm pożyczkowych. Ofiary przemocy ekonomicznej to najczęściej osoby z wykształceniem podstawowym, które łatwo padają ofiarą oszukańczych ofert finansowych.

Zależy nam, żeby kobiety bardziej świadomie uczestniczyły w zarządzaniu domowymi finansami, wiedziały, co się dzieje z pieniędzmi, umiały kontrolować wydatki i oszczędzać. Często zdarza się bowiem, że dopiero w sytuacji rozpadu związku i sprawy rozwodowej kobieta orientuje się, że jej partner prowadził podwójne życie także finansowe. W efekcie nie wiadomo, gdzie są ich wspólne pieniądze – wyjaśnia szefowa CPK.

Tajemnice finansowe w związkach są dziś zjawiskiem coraz częstszym i nie zawsze związanym z przemocą ekonomiczną. Pieniądze to najbardziej intymna sfera naszego życia. Kiedy IPSOS na zlecenie Grupy ING przepytał małżeństwa i pary żyjące w stałych związkach, okazało się, że 16 proc. Polaków nie zna zarobków swojej drugiej połówki. Co czwarta osoba zataja niektóre wydatki, a 14 proc. w tajemnicy zaciąga długi. To tworzy warunki dla przemocy ekonomicznej.

Wiele z takich spraw znajduje finał w sądzie. Sędziowie muszą się wówczas zajmować ustalaniem, co się stało z dorobkiem życia. – Częstokroć małżeństwo jest już w rozkładzie lub nie istnieje, a pieniądze „odłożone” przez męża stają się prawie nienamierzalne. Zwłaszcza w przypadku, jeśli trafiły na konto bankowe, którego żona nie zna. W efekcie po latach wyrzeczeń kobieta nie ma szansy na przysługującą jej połowę wspólnego majątku – wyjaśnia jeden z sędziów. Sprawy dotyczące przemocy ekonomicznej czasem kończą się dramatyczną przemocą fizyczną. – Jedna z naszych klientek po wygranym w sądzie procesie została przez byłego męża zamordowana – wspomina Urszula Nowakowska.

Sędziowie przyznają, że liczba procesów, w których wnikają w zawikłane relacje ekonomiczne małżonków (zwykle byłych) lub partnerów w związkach nieformalnych, rośnie. Wyjątkowo często sprawy dotyczą niepłacenia alimentów. To typowy przejaw przemocy ekonomicznej. Jedna ze spraw dotyczyła alimentów na dzieci z nieformalnego związku, który rozpadł się, bo mężczyzna uznał, że pracą zarobkową może zająć się partnerka. On nie musi, zresztą nie widział dla siebie wystarczająco atrakcyjnej i wysokopłatnej pracy. Ona długo utrzymywała dom, jego i dzieci, a także spłacała kredyt za mieszkanie. Aż wreszcie straciła cierpliwość i wystawiła mu walizki za drzwi. Musiał się przeprowadzić do mieszkania, które wynajęła mu jego matka. Nadal nie pracował, więc alimentów nie płacił. – W czasie kontaktów z dziećmi namawiał je, żeby przekonały mamę do zgody na jego powrót do mieszkania. Oczekiwał roli „kura domowego”, choć dzieci były już w wieku przedszkolno-szkolnym i nie wymagały domowej opieki – opowiada sędzia.

Bierny i czynny opór przed realizacją obowiązku alimentacyjnego, ukrywanie dochodów i krętactwa w postępowaniu sądowym doprowadzające do zaniżonego wymiaru alimentów to zjawiska nagminne. – Z jednej ze spraw wynika, że kobieta, chcąc utrzymać siebie i dzieci, pracowała ponad siły. Łapała każdą okazję dodatkowego zarobku, co oznaczało sprzątanie ludziom w domach do wieczora. Partner oficjalnie był bezrobotny, ale na sprawę przyszedł z rękami ubrudzonymi smarem, ponieważ prowadził warsztat samochodowy – opowiada sędzia.

Szukając źródeł przemocy ekonomicznej, badacze wskazują na niski poziom aktywności zawodowej kobiet. To łatwo utrwala przewagę mężczyzn i może prowadzić do relacji podporządkowania. W ostatnim kwartale 2014 r. pracowało 8,8 mln Polaków (64,7 proc.) w wieku produkcyjnym i 7,1 mln Polek (48,5 proc.). Średni tygodniowy czas pracy (we wszystkich miejscach zatrudnienia) w przypadku mężczyzn wynosił 41,4 godz. i 37,3 godz. dla kobiet.

Jak walczyć z przemocą?

Socjologowie tłumaczą taką sytuację wieloma czynnikami, w tym także kulturowymi. Przekonanie, że kobieta może pracować zawodowo, ale jeśli nie chce, to nie musi, jest popularne, zwłaszcza wśród starszego pokolenia. Stąd duży udział kobiet biernych zawodowo (niepracujących i nieposzukujących pracy), a także marzenie, by jak najwcześniej przejść na emeryturę. Najwyraźniej kobiety jeszcze nie zdają sobie sprawy, że w nowym systemie będzie się to przekładało na bardzo niskie świadczenia emerytalne. Potwierdzają to badania Instytutu Homo Homini na zlecenie Deutsche Bank PBC. Co czwarta Polka deklarowała, że nie myśli o swojej przyszłości finansowej i najczęściej takie deklaracje składały panie w wieku ok. 40 lat. – Wcześniejsze przechodzenie kobiet na emeryturę wynika po trosze z konieczności. Kobiety muszą się zająć starymi rodzicami albo wnukami. Państwo ani partner nie pomagają im w tej dziedzinie – twierdzi prezes Nowakowska.

Wiele środowisk kobiecych w działaniach państwa, lub jego zaniedbaniach, widzi formę instytucjonalnej przemocy ekonomicznej. Dotyczy to zwłaszcza różnic w zarobkach kobiet i mężczyzn. Z Ogólnopolskiego Badania Wynagrodzeń przeprowadzonego przez firmę Sedlak&Sedlak wynika, że w ubiegłym roku mężczyźni przeciętnie zarabiali 4,6 tys. zł, podczas gdy kobiety 3,6 tys. zł. Ta różnica tłumaczona jest wieloma przyczynami: wysokim udziałem kobiet w niskopłatnych branżach, małym ich udziałem w stanowiskach kierowniczych, stereotypowym wartościowaniem pracy kobiet i mężczyzn.

Choć pieniądze płci nie mają, to jednak budzą inne emocje u kobiet i mężczyzn. Zdaniem dr Agaty Gąsiorowskiej z Centrum Badań nad Zachowaniami Ekonomicznymi „mężczyźni częściej kojarzą pieniądze z władzą czy siłą, podczas gdy kobiety łączą je z relacjami osobistymi i społecznymi oraz konkretnymi wydarzeniami czy okolicznościami, w których mogą być wydane” – twierdzi badaczka. Być może więc to męski sposób widzenia pieniędzy leży u źródeł problemu? Tylko jak go zmienić?

Polityka 11.2015 (3000) z dnia 10.03.2015; Rynek; s. 38
Oryginalny tytuł tekstu: "Bo zupa była za droga"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi. Zamów już dziś najnowszy Pomocnik Historyczny „Polityki”

Już 24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny „Dzieje polskiej wsi”.

Redakcja
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną